Zwiefka, w przeciwieństwie do starszego od niego o prawie 6 lat Janusza Zemke, najwidoczniej nie chce jeszcze zajmować się niańczeniem wnuków. O jego starcie w wyborach do Sejmu RP było cicho aż do wczoraj, a więc do dnia ogłoszenia przez Koalicję Obywatelską zatwierdzonych przez władze Platformy list kandydatów. Można więc odnieść wrażenie, że Tadeusz Zwiefka trafił na nie w ostatniej chwili. To jednak byłoby myślenie naiwne. Nikt z dnia na dzień nie trafia na listę kandydatów z numerem jeden w swym regionie. Sądzę więc, że jedynka w Bydgoszczy była od dawna przyobiecana Zwiefce przez Grzegorza Schetynę. Być może od ostatniej kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego, kiedy to dla polityka z Tucholi zabrakło miejsca na liście (zajął je Radosław Sikorski). Tadeusz Zwiefka specjalnie nie rozdzierał szat ani nie pomstował z tego powodu. Niewykluczone, że już wtedy dostał obietnicę jedynki w wyborach do polskiego parlamentu.
Ciekawe, że Zwiefka zajął pozycję, którą wcześniej zdecydowanie przypisywano Krzysztofowi Brejzie - chyba najbardziej wyrazistemu i rozpoznawalnemu przez wyborców politykowi opozycji z naszego regionu. Co jeszcze ciekawsze, Brejza junior nie zajmie miejsca tuż za Zwiefką, tylko powalczy o mandat senatora, przede wszystkim z obecnym wojewodą, Mikołajem Bogdanowiczem z PiS. Wniosek z tego, że być może zaczyna się urzeczywistniać idea przejęcia przez opozycję władzy w Senacie i uczynienia z tej izby zapory, uniemożliwiającej lub przynajmniej utrudniającej przeprowadzanie przez rządzących zmian w prawie, które miałyby na celu utrzymanie się przy władzy przez wiele lat.
Gorzej, jeśli Senat pozostanie w rękach PiS. Wtedy dynamiczny Krzysztof Brejza może w izbie zadumy zmarnować najbliższe cztery lata życia.