Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego zawsze płacę ja? FELIETON "CAŁY TEN POP" o wyborczych obiecankach i matematyce

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski
No i znowu nic nie dostałem. Jak ten biedaczyna, co to łapkę podnosi, podskakuje, krzyczy, i nic. A niby tyle tych wyborczych obiecanek, że aż głowa boli... Ale na kolejne 500 plus nie mam co liczyć, bo dzieciaki odchowałem za swoje. Do emerytury dodatkowej jeszcze jakoś daleko, ale 26 lat minęło, niestety, wieki temu. Nawet do roboty dojeżdżam swoim za swoje, więc mnie ten obiecany autobus z wioski mojej kochanej nie uratuje. I tylko jedno mnie w tym wszystkim niepokoi. Że to ja będę musiał za te wyborcze cuda zapłacić. Jak zwykle zresztą.

W skali obiecanek pobiliśmy zresztą rekord nad rekordy, pani Mazurek stwierdziła nawet z cudną dumą, że nie ma możliwości, żeby opozycja władzę przeskoczyła. I ma rację. Żeby przeskoczyć, musieliby dawać 500+ na dzieci dopiero planowane. Szczerze mówiąc w tym pójściu przez władzę na maksa przebija mi jednak taki lekki straszek przed opozycją, bo inaczej aż tak na maksa by raczej nie było… No a czemu ja znowu nic nie dostałem? Bo słabą grupą docelową jestem. No bo dlaczego znowu nic dla frankowiczów na przykład? Bo ci, co dekadę temu brali te kredyty, to dziś w większości mająca inne preferencje klasa średnia - jasne, z przyciętymi skrzydełkami, bo zamiast się rozwijać pracuje na haracz dla banku, ale jednak. Dla obozu władzy to inwestycja bez gwarancji zwrotnej.

W tym festiwalu urabiania ludu jedno zaniepokoiło mnie jednak wyjątkowo. Pomysły zrezygnowania z obowiązkowej matury z matematyki. Bo też mi to trąci walką o dusze Polaków-szaraków. Nie czarujmy się, jak ostatnio przeanalizował to pewien mądry pan, takie pomysły pojawiają się zawsze przed wyborami. Władza wie bowiem dobrze, że matematykę lud kocha słabo, bo trudna jest i uczyć się jej trzeba, a to w czasach bezstresowych popularne nie jest. Swoją drogą kiepskość z matematyki nie jest u nas od dawna niczym wstydliwym, co zawsze budziło moje przerażenie. Pewnie każdy zetknął się z ludźmi, którzy z niejaką dumą oświadczają, że „ja to humanista jestem, matematyki ani w ząb”... A ja w tym momencie słyszę gościa, który mówi mi prosto w oczy: nie umiem logicznie myśleć, analizować, wyciągać wniosków, generalnie nic nie umiem, ale za to ładnie piszę”. I pewnie dlatego jest, jak jest.

Ale wracając do obiecanek… Tą najsensowniejszą wydaje mi się obietnica wysłania niektórych misiów do Brukseli. I nieważne, że w ramach tłustej nagrody. Bo już sobie wyobrażam panią minister Zalewską, jak z tym swoim szczerym, szerokim uśmiechem zasiada w pierwszej ławie parlamentu. Europa wreszcie nas zrozumie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Dlaczego zawsze płacę ja? FELIETON "CAŁY TEN POP" o wyborczych obiecankach i matematyce - Nowości Dziennik Toruński