Łowczy „Borek”, polującego w Samostrzelu, ale którego siedziba jest w Bydgoszczy, został skazany przez sąd za kłusownictwo. Uznano go odpowiedzialnym za to, że członkowie koła odstrzelili więcej zwierzyny niż mogli. Musiał zapłacić zadośćuczynienie. Informacja ta jest jednym z wielu przykładów łamania prawa, wskazanych w ostatnim raporcie Najwyższej Izby Kontroli o gospodarce łowieckiej.
Wszystko po staremu
- Wprowadzony wiele lat temu model gospodarki łowieckiej jest przestarzały. Nie uwzględnia obecnych relacji na linii myśliwi - państwo - właściciele nieruchomości, ani współczesnej świadomości przyrodniczo-ekologicznej. W dodatku minister środowiska nie ma żadnych narzędzi do nadzorowania gospodarki łowieckiej ani Polskiego Związku Łowieckiego, a uzgadniana właśnie nowelizacja prawa zmierza w kierunku utrwalania starego porządku - informuje Paweł Biedziak, do niedawna rzecznik Najwyższej Izby Kontroli.
W czym problem? Ano w tym, że projekt nowego prawa łowieckiego - jeszcze przed wyborami - utknął w Sejmowej Komisji ds. Środowiska, w której na siedmiu członków sześciu było czynnymi myśliwymi. Przewodniczący komisji, poseł PiS, myśliwy i były minister ochrony środowiska, Jan Szyszko, złożył wniosek o przyjęcie projektu w całości bez dyskusji. Miało to uniemożliwić składanie poprawek, co okazało się niezgodne z regulaminem Sejmu.
Włażą na cudze
Ważniejsze jest jednak to, że posłowie w ogóle musieli się zająć nowelizacją prawa łowieckiego po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego. Ten kilkanaście miesięcy temu uznał, że obecne prawo jest niezgodne z Konstytucją RP. Głównym powodem ma być naruszenie prawa własności. Dziś nikt nie pyta właścicieli nieruchomości - głównie rolników - czy w ogóle zgadzają się na włączenie ich pól do obwodów łowieckich. Mówiąc krótko - myśliwi mogą stawiać ambony, wyrzucać karmę dla dzików i strzelać gdziekolwiek, nie zwracając uwagi na zdanie właściciela terenu.
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego uprawomocni się 21 stycznia przyszłego roku. Jeżeli prawo nie zostanie zmienione, od tego dnia w całym kraju nie będzie można na nic, legalnie, polować.
Może zdążą...
- Sytuacja prawna jest nam znana. Jedyne, co możemy teraz powiedzieć, to to, że liczymy, iż prawo do tej daty zostanie znowelizowane. Jeśli nie - będą kłopoty... - mówi Mateusz Stopiński, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Toruniu. I odsyła do Polskiego Związku Łowieckiego...
Sylwester Domek, przewodniczący Zarządu Okręgowego PZŁ w Bydgoszczy, mówi, że myśliwi zdają sobie sprawę z obecnej sytuacji.
- Znamy problem i liczymy już teraz wyłącznie na to, że nowy rząd i Sejm zmienia prawo na czas - mówi Sylwester Domek. - Nowelizacja prawa łowieckiego była przygotowywana, ale w tej przedwyborczej gorączce nie zdążono jej uchwalić...
Co na to nowy minister?
- Kompletnie nie znam sprawy, proszę pytać posła Ardanowskiego - mówi „Expressowi” Piotr Król, bydgoski poseł PiS. Jan Krzysztof Ardanowski miał najlepszy wynik w okręgu toruńsko-włocławskim. Jest typowany na ministra rolnictwa lub środowiska w nowym rządzie. Niestety - nie odbie-ra telefonu.
Kiepskie zarzuty NIK
Tymczasem w swoim raporcie o przestrzeganiu prawa łowieckiego NIK zwraca uwagę, że nie ma organu, który nadzorowałby i kontrolował działalność Polskiego Związku Łowieckiego. „Kompetencje Ministra Środowiska ograniczają się do zapisów ustawy Prawo o stowarzyszeniach i sprowadzają się jedynie do spraw mniejszej wagi” - czytamy w raporcie. „Żaden organ nie kontroluje także działalności biur polowań, organizujących przede wszystkim polowania dla zagranicznych myśliwych”.
Ewidencja łowiecka, a przede wszystkim dane wykazywane w rocznych planach łowieckich, także budziła zastrzeżenia kontrolerów. Nie dotrzymywano realizacji planów pozyskania zwierzyny, a braki w realizowaniu planów myśliwi najczęściej tłumaczyli... problemami z własnymi umiejętnościami strzeleckimi. Zdarzało się, że liczba upolowanych zwierząt zapisana w rejestrach upoważnień do polowań była większa niż roczne plany.
Myśliwi bagatelizują raport NIK. - Składa się on z zarzutów naprawdę dość małej wagi, np. tego, że nie było wpisu do książki polowań... - komentuje Sylwester Domek.