- Gdy człowiek zostaje bez domu, czuje się, jakby zmarł ktoś bliski. Traci się gniazdo rodzinne i poczucie bezpieczeństwa. Pozostaje strach - mówi Witold Jakubek.
<!** Image 2 align=right alt="Image 21348" >W minioną sobotę o godzinie 22 rodzina Jakubków z Lniana oglądała telewizję w pokoju na piętrze jednorodzinnego domu. Nagle do drzwi zaczęli łomotać sąsiedzi, którzy przejeżdżali obok samochodem.
- Krzyczeli, że pali się komin- opowiada Witold Jakubek. - Prawdopodobnie zapaliły się sadze. Żona, dwoje dzieci i teściowa wybiegli na zewnątrz. Ja również, ale wróciłem po chwili. Chciałem dostać się na piętro i ratować dobytek. Mieliśmy tam komputery, telewizor i meble. W pokoju było już jednak pełno dymu i musiałem się wycofać. Uratowaliśmy tylko część sprzętów, które znajdowały się na parterze. W ubiegłym roku zakończyłem remont domu, a teraz w ciągu paru godzin wszystko poszło na marne - w oczach mieszkańca Lniana pojawiają się łzy.
Ogień szybko rozprzestrzenił się na cały dach. Witold Jakubek próbował go gasić, polewając poszycie wodą z węża, ale bezskutecznie.
Sąsiedzi powiadomili straż pożarną. Na miejscu szybko pojawiło się sześć jednostek z Komendy Powiatowej PSP ze Świecia oraz z Ochotniczej Straży Pożarnejz Lniana i okolicznych gmin. Mimo szybkiej interwencji, spłonął niemal cały dach, zniszczeniu uległy też pomieszczenia na piętrze budynku.
W sobotę i niedzielę przy ratowaniu dobytku i przewożeniu ocalałych rzeczy do drugiego mieszkania pomagali również sąsiedzi.
- To prawda, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Ja nie zawiodłem się na sąsiadach. Przekonałem się, jak wspaniali ludzie tu mieszkają. Wszyscy oferują pomoc. Jedna z rodzin zaproponowała nam nawet mieszkanie. Jestem im wszystkim bardzo wdzięczny- mówi wzruszony Witold Jakubek.
Wójt gminy Lniano, Zofia Topolińska, także zadeklarowała pomoc. Rodzina Jakubków będzie mogła zamieszkać w lokalu zastępczym na piętrze ośrodka zdrowia w Lnianie.
Straty powstałe w wyniku pożaru oszacowano na 80 tys. złotych. Dom był ubezpieczony. Przyczyny pożaru bada policja i strażacy.
- Mieszkam tu od osiemnastu lat. Chcę odbudować dom. Nie poddam się - zapowiada Witold Jakubek.