Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bohaterowie Grunwaldzkiej [KRONIKA BYDGOSKA]

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Jarosław Reszka Filip Kowalkowski
Mówi się, że najlepsze scenariusze pisze życie. Ale życie samo nie zamieni tych opowieści w maczek pisma. Robią to dziennikarze - bywa że z wydatną pomocą czytelników. Tak też zdarzyło się ostatnio.

Dosłownie dzień po dniu na adres redakcyjnej poczty internetowej dostaliśmy opowieści przypominające scenariusze kina akcji. Ludziom zwykle nie chce się pisać długich maili. W tym wypadku było inaczej. Co ciekawe, oba listy dotyczyły tej samej bydgoskiej ulicy - Grunwaldzkiej. Ba, akcja ogniskuje się nawet na tym samym odcinku tej ulicy - w pobliżu skrzyżowania z Kraszewskiego.

W ubiegłym tygodniu, w czwartek, upiory na Grunwaldzkiej obudziły się w autobusie linii 51. Z niewiadomego powodu jego kierowca zahamował tak gwałtownie, że pasażerowie runęli na podłogę i potoczyli się nią niczym bilardowe kule. Scenka jak z komedii z braćmi Marx, ale chyba nikomu z aktorów do śmiechu nie było. Mężczyzna, który przeturlał się przez autobus z siedzenia na podwyższeniu, na kilka minut stracił przytomność. Na głowie miał rozcięcie i potężny krwiak. Z kolei kobiecie, która z impetem wyrżnęła głową w szybę, pękło podniebienie. Nie wiadomo, jak pasażerowie wyszliby z tej opresji, gdyby nie dziewczyna świeżo po kursie pierwszej pomocy. To ona pokierowała akcją ratunkową i sama opatrywała rannych. Ktoś z pasażerów zadzwonił też po pogotowie. A co w tym czasie robił kierowca? Zatrzymał autobus, podał dziewczynie zafoliowaną apteczkę, zadzwonił do dyspozytora, by podstawił na trasę inny autobus i… zastygł w swym fotelu jak mumia.

Wystarczyło kilka minut ulewy, by niektóre ulice zamieniły się w rzeki
Tomasz Czachorowski

Następnego dnia na tym samym odcinku Grunwaldzkiej chwile grozy przeżyli kierowcy samochodów osobowych. Wystarczyło kilka minut popołudniowej ulewy, by na ulicy utworzyły się kałuże niczym stawy, grożące zatopieniem zaklinowanych w korku aut. Na szczęście i w tej opresji pojawił się bohater z tłumu. Pan Dawid, mieszkaniec jednego z bloków na Grunwaldzkiej, poprowadził sznur zagrożonych samochodów objazdem przez Młyńską i Nadrzeczną. Sam też rozsunął potężne głazy przy wjeździe na trawnik, by kierowcy mogli ominąć jedną z niebezpiecznych megakałuż. Pan Dawid oszacował, że z tej drogi ucieczki przy jego pomocy skorzystało około 500 kierowców.

Administrator Grunwaldzkiej, zarząd dróg miejskich, powinien dać mu za to medal. Dzięki panu Dawidowi prawdopodobnie uniknął wielu wniosków z żądaniem odszkodowania za zalane samochody. W swym liście pan Dawid zawarł też praktyczne rady, jak wytyczyć objazdy szczególnie zagrożonych podtopieniem odcinków Grunwaldzkiej. Wszak meteorolodzy zapowiadają lato z wieloma burzami. Na wdzięczność ani nawet uwagę drogowców autor listu nie ma jednak co liczyć. Gdy zapytaliśmy w ZDMiKP o plany objazdów, dostaliśmy odpowiedź godną dyplomaty albo… wyroczni delfickiej: „Nasze działania, policji, a także straży pożarnej, są prowadzone interwencyjnie, również jeśli chodzi o organizację dojazdów”. Także w firmie KDD, która obsługuje autobusową linię 51, nie usłyszeliśmy słowa wdzięczności dla dziewczyny, która ratowała życie towarzyszom podróży. Zamiast podziękowań przekazano nam radę, by pasażerowie podczas podróży trzymali się poręczy. Umiesz liczyć? Licz na siebie…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!