Miejskie Zakłady Komunikacyjne na początku października 2015 r. otrzymały pismo z Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej w Bydgoszczy, dotyczące zrównywania stawek za tzw. wozokilometry. MZK mają dorównać tym, stosowanym przez firmy konkurencyjne.
- Przypomnę, że firma ta wygrywając przetarg na obsługę linii autobusowej numer 79 podała tak niską cenę, ponieważ jej autobusy miały jeździć na gaz. Takich, niestety, nie otrzymała - twierdzi Andrzej Arndt, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Komunikacji Miejskiej przy MZK w Bydgoszczy. - Dlatego też firma ta zaczęła zatrudniać kierowców na umowy śmieciowe. Dziś pytamy pana prezydenta; - Gdzie jest deklaracja Platformy Obywatelskiej, mówiąca o likwidacji tych umów?
Stawki, które kazano prezesowi Pawłowi Czyrnemu podpisać, spowodowałyby straty. Związkowcy twierdzą, że deficyt wyniósłby od 6 do 8 mln zł rocznie i na to Paweł Czyrny się nie zgodził - złożył rezygnację. Spółka mogłaby uniknąć strat, gdyby ograniczyła wydatki na płace, czyli podobnie jak konkurencja przestała zatrudniać pracowników na stałe umowy o pracę.
PRZECZYTAJ:[STRAJK] Ratusz umywa ręce, w MZK idą na całość!
„Nowe” formy zatrudnienia musiałyby obowiązywać również dla tych, którzy rozpocząć mają pracę przy obsłudze linii tramwajowej do Fordonu. MZK, o czym pisaliśmy, ma się tym zająć. Ale...
- Mamy koniec listopada a nadal nie mamy podpisanych umów - twierdzi Andrzej Arndt. - Nie wiemy, jak to będzie wyglądało, nie zatrudniliśmy jeszcze ludzi. Wraz z przejęciem obsługi linii tramwajowej do Fordonu zmniejszy się liczba etatów dla kierowców. Dlatego też niektórzy zostali przeszkoleni i zdobyli dodatkowe uprawnienia, pozwalające na prowadzenie tramwaju.
Mimo to miasto wybrało przeszkolenie grupy osób, który nie były wcześniej związane z komunikacją miejską.