Zostały mu raptem dwa turnieje Grand Prix, by utrzymać przewagę nad Gregiem Hancockiem (reszta rywali już się praktycznie nie liczyła). Aż tu... nie z własnej winy zaliczył upadek na Motoarenie już w pierwszym swoim wyścigu i wszystko zostało zaprzepaszczone.
PRZECZYTAJ:Doyle w szpitalu, szczęście Hancocka, Polak blisko medalu [wideo, zdjęcia] POWAŻNY URAZ AUSTRALIJCZYKA!
Nie wiem, co Jasona bardziej boli - przebite płuco, złamana ręka, wybity bark czy raczej świadomość tego, że sprzed nosa zgarnięto mu to, o czym większość żużlowców może jedynie pomarzyć. Stracił życiową szansę, stracił dorobek całego sezonu, ba, może nawet kariery.
Mistrzostwo zdobędzie Greg Hancock, do którego uśmiechnęło się szczęście w postaci nieszczęścia rywala. Żużel to jednak bezwzględny sport...
A tak na marginesie - upadek Jasona Doyle’a spowodował Brytyjczyk Chris Harris. Jakiż to paradoks - o losach tytułu mistrza świata zadecydował najsłabszy zawodnik w stawce.