Mój znajomy, który nie cierpi długich dyskusji z policjantami, na pytania, czemu jechał za szybko, odpowiada, że „są znaki mądre i znaki głupie”. Wychodzi na tym kiepsko. Stróże prawa biorą to za nonszalancję i wlepiają mu mandaty, chociaż 75km/h na pustej szosie gdańskiej czy sześćdziesiątkę w Żołędowie trudno jednak uznać za brawurę. Myślę więc, że mimo wszystko te bezczelne odpowiedzi powinny skłaniać do refleksji gminy, gdzie ostatnio zaroiło się od nowych oznaczeń.
<!** reklama>
Nie mam wątpliwości, że większość znaków jest tam umieszczona z zachowaniem wszystkich norm i przepisów. Jednak oznaczenia o kontrolach radarowych powinny być stosowane wyjątkowo ostrożnie. Te niebieskie tabliczki miały przede wszystkim uzmysłowić kierowcom, ż e kara za przekroczenie prędkości jest nieuchronna. Dlatego do ich instalacji miały być wybierane miejsca wyjątkowo niebezpieczne, gdzie prawie na 100 procent czekała radarowa kontrola. Tymczasem w Osielsku zdecydowano się na instalowanie tych tablic na wielokilometrowych odcinkach. Obawiam się, że to droga donikąd. Będą traktowane jak kolejne ograniczenie prędkości na wyrost. W ten sposób nie skłonią wielu kierowców do zdjęcia nogi z gazu. Na koniec pozostanie też pytanie, po co wydano kilka tysięcy na nowe znaki, które nie poprawiły bezpieczeństwa? Można oczywiście odbić piłeczkę i tłumaczyć, że wymagała tego nowa ustawa. Ja też jestem zdania, że te przepisy wcale nie są głupie. Ale trzeba jeszcze mądrze je stosować.
