- Kół ani wagonika nikt nie wyniesie. Ale taka metalowa część waży dwa kilo. Jest na piwko? Jest - mówi Kazimierz Depka, stróż pilnujący wraku spalonej we wrześniu myślęcińskiej kolejki.
<!** Image 2 align=none alt="Image 181400" sub="Pracownicy LPKiW przez całą dobę pilnują niedawnej atrakcji Bydgoszczy. Na zdjęciu stróż Kazimierz Depka
Fot. Tadeusz pawłowski">
Pan Mateusz w weekend wybrał się z rodziną do zoo. - Zobaczyłem stojącą smutno spaloną ciuchcię. Zdziwiłem się, że stoi tak na zewnątrz. To, czego nie strawił ogień, niszczeje teraz. I kusi złomiarzy - mówi bydgoszczanin. Zauważa, że wagoniki, których nie sięgnął ogień, są w dobrym stanie i trzeba odbudować „tylko” ciuchcię, by atrakcja wróciła na tory. - Zachowała się cała infrastruktura, szkoda to zmarnować.
Wczoraj przekonaliśmy się, że szkielet niedawnej miejskiej atrakcji jest ogólnodostępny. Wystarczy przejść parę kroków z parkingu w Myślęcinku, by dojść do ciuchci. Na miejscu pojawia się natychmiast stróż.
- Różni się tu kręcą, wszystko, co zostało po pożarze, zebraliśmy w jednym miejscu, przykryliśmy kratami. Ale nieraz znajdowaliśmy drobne elementy porozrzucane w okolicy. Ciuchci nie zabiorą, kół też - bo za ciężkie. Ale drobniejsze elementy ważą około dwóch kilogramów. W skupie płacą za kilogram złomu 1 złotego. Będzie na piwko? Będzie - mówi Kazimierz Depka, stróż, który przed laty pracował na kolejce. Zna ją jak własną kieszeń. - Nie wszystko jest spalone. Spaliły się plastikowe elementy, okablowanie kabiny i pulpit z tworzywa sztucznego. Ale rozrusznik działa, pompa paliwowa pompuje, skrzynia biegów i sprzęgło pracuje. Gdyby na lokomotywę mieć 10 tysięcy, może udałoby się ją ruszyć - mówi znawca maszyny.
<!** reklama>
Myślęcińska Kolejka Parkowa działała na prawach spółki z o.o. Należała do czterech udziałowców: PKP S.A. (największe udziały), LPKiW, Kolejowych Zakładów Usługowych oraz Związku Maszynistów Kolejowych. Obecnie spółka jest w stanie likwidacji. - Żeby chociaż tory zostawili, bez nich nic nie zrobimy - załamuje ręce pan Kazimierz.
Łukasz Kurpiewski, reprezentujący PKP SA, mówi wprost: - Podjęliśmy decyzję, że nie będzie odbudowy, ponieważ wymaga to zbyt dużych nakładów finansowych. Udziałowcem spółki jest również LPKiW. Nic zatem nie stoi na przeszkodzie, by miasto przejęło, czy odkupiło za ustaloną kwotę ocalałą z pożaru infrastrukturę i odtworzyło kolejkę. Grunty, na których kolejka funkcjonowała, należą do miasta.
Jak się okazuje, jest przeszkoda - pieniądze. Miasto nie jest w stanie od ręki wyłożyć kwoty niezbędnej do odbudowy myślęcińskiej kolejki.