https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zdobył zaufanie wilków, przybijając z nimi piątkę. Marcin Kostrzyński [wideo]

Paweł Kędzia
Jedno z unikatowych ujęć: młode wilki przeglądają się w kałuży, usiłując odgadnąć, kto jest w odbiciu
Jedno z unikatowych ujęć: młode wilki przeglądają się w kałuży, usiłując odgadnąć, kto jest w odbiciu Marcin Kostrzyński
Swojej pomysłowości i intuicji zawdzięcza niezwykłe ujęcia dzikiej przyrody. Szczególnie dumny jest z filmu z obrazem wilczków, które po raz pierwszy podziwiają swoje odbicie w kałuży

Wilki są niezwykle inteligentne, dlatego trudne do filmowania. Przygotowania do niezwykłego ujęcia młodych przy wodopoju zajęły ponad dwa lata!

- To czas na zdobywanie zaufania i zapisanie się w umyśle wilka jako osoba neutralna - mówi Marcin Kostrzyński, przyrodnik i operator kamery z Torunia. - Osiągnąłem to, jeżdżąc po lesie lub spacerując i robiąc piątki - przystawiałem dłoń do ziemi. Ilość potu na dłoni jest kilka tysięcy razy większa niż próg wyczuwalności nosa wilka.

Unikatowe ujęcia w skali światowej

W ten sposób zwierzęta przyzwyczaiły się do obecności przyrodnika i jego kamer rozwieszonych na drzewach. Dzięki zaufaniu, którym obdarzyły go zwierzęta, nagrał unikatowe w skali światowej zdjęcia wilczków, które po raz pierwszy oglądają swoje odbicie w lustrze wody.

- Przez piętnaście minut patrzyły i kręciły głową, próbując zrozumieć, co robi wilk po drugiej stronie - opowiada pan Marcin. - Nikt tego nie zarejestrował jeszcze w naturze.

Rozświetlona Ziemia

Piękna Ziemia widziana z kosmosu. Oto najlepsze zdjęcia NASA

Nagranie trafiło do uniwersytetów badających zachowania zwierząt. Od lat trwa dyskusja na temat samoświadomości zwierząt. Film Marcina Kostrzyńskiego z pewnością będzie ważnym argumentem w tej dyskusji.

Wykonanie niezwykłych zdjęć nie byłoby możliwe, gdyby nie świetnie rozumienie zwierząt.

- Urodziłem się w Górznie, bardzo blisko lasu. Od dziecka cały czas siedziałem w lesie. Moim największym marzeniem była lornetka. Kiedy dostałem taką byle jaką na komunię, nie rozstawałem się z nią: oglądałem ptaki, tropiłem zwierzęta - wspomina przyrodnik.

Czytaj na następnej stronie>>
To wtedy, jak mówi, nauczył się rozumieć przyrodę. I kiedy umieścił kamerę w ostoi jelenia, przewidział, że ten rozgarnie ściółkę porożem i położy się centralnie przed jego obiektywem, jak gdyby to było wyreżyserowane i zagrane bez dubla przez dostojnego aktora. Donośnym rykiem byk uświetnił doskonałe ujęcie.

Rozumienie zwierząt przydało się w Ameryce Północnej, kiedy w lasach Kanady pan Marcin poszukiwał Sasquatcha - Wielkiej Stopy. Oko w oko stanął wtedy z niedźwiedziem grizzly.

- Łapa jak bochen chleba z 15-centymetrowymi pazurami. Gdy staje na tylnych łapach, mierzy trzy metry! - relacjonuje z wypiekami. - Do dzisiaj słyszę ten pomruk, który odbił się echem po górach.

W śledzeniu zwierząt przyrodnikowi pomaga wrodzona pomysłowość. Lasy naszpikowane są jego wynalazkami: karmnikami sterowanymi za pośrednictwem telefonu (jeden SMS umożliwia wydanie dodatkowej porcję karmy) czy kamerami, które bezprzewodowo łączą się z jego komputerem. Ma niezliczoną liczbę fotopułapek, które pomagają zlokalizować zwierzęta i poznać ich obyczaje. Gdy już mu się to uda, instaluje kamery, włączane czujnikami ruchu lub filmujące non stop.

- Nikt mi nie chce wierzyć, a to właśnie dzięki nim mam najlepsze ujęcia. Bo są zwierzęta, szczególnie wilki i jelenie, które spłoszy choćby dźwięk ładujących się kondensatorów - tłumaczy.

Czytaj na następnej stronie>>
Podobnie jak sir David Attenborough wychodzi z założenia, żeby zwierzętom nie szkodzić, nie ingerować w ich świat. Dzięki tej filozofii udało mu się sfilmować stado jeleni, które się pasło i ani przez chwilę żadne zwierzę nie podniosło głowy, nie było zaniepokojone.

W swoim technicznym dorobku ma sztuczne bobry, zbudowane na bazie modeli statków, i mobilne kamery, umieszczane na podwoziu czołgów. Potrafi w nietypowy sposób rozwiązywać problemy.

Zlecenie na harpie

- Było zlecenie na sfilmowanie harpii wielkiej, największego orła na ziemi - wspomina. - Prawo zabraniało instalacji czegokolwiek na drzewie, na którym znajduje się gniazdo. Można było filmować co najwyżej z sąsiednich drzew.

Problem w tym, że harpie wybierają dorodne, rozłożyste drzewa, wokół których nie ma równie dużych okazów.

Niestety, osobiście nie było mu dane podziwiać efektu, ponieważ po urodzeniu córeczki obiecał żonie, że nie będzie wyjeżdżał do Ameryki Południowej, gdzie największym zagrożeniem nie są węże, kajmany, jaguary czy piranie, ale komary roznoszące malarię. Zresztą jest zakochany w polskiej przyrodzie, a swoją wiedzą dzieli się szczególnie chętnie z najmłodszymi.

- To najbardziej wymagający widz. W dodatku dzieci mają niesamowitą ciekawość świata - uważa. - Na spotkaniach zauważyłem, że wiedzą one więcej o zwierzętach afrykańskich niż o naszych rodzimych gatunkach.

Swoje najnowsze filmy pan Marcin kręci głównie w okolicach Torunia.

- Niektórzy nie zdają sobie sprawy, że wystarczy pojechać autobusem numer czternaście na ostatni przystanek, przejść przez wiadukt i po pięćdziesięciu metrach można spotkać wilki - mówi. - W ten sposób udało mi się sfilmować głowę wilka na tle nieba rozświetlonego przez światła Torunia.

Czytaj na następnej stronie>>
Marcin Kostrzyński ma nie tylko dar do filmowania przyrody, ale również opowiadania o niej. Jak z rękawa sypie anegdotami: o piraniach, które łatwo można łowić, o Indianach, którzy radzą sobie z ukąszeniami jadowitej płaszczki, o odciskach Wielkiej Stopy. To właśnie za Sasquatchem pojechał do rodziny do Kanady, gdzie zatrudnił się na budowie, finansując w ten sposób swój pobyt, a w wolnych chwilach przemierzając lasy i rozmawiając z ludźmi, którzy widzieli Wielką Stopę. Swoje relacje wysyłał do telewizji na kasetach za pośrednictwem Polaków wracających z Kanady. Jego marzeniem jest zrobienie o tym filmu.

„Marcin z lasu”

Na jego programach wychowało się już kilka pokoleń Polaków. Najpierw występował w „Teleranku”, później w teleturniejach „Wkoło natury” i „Król zwierząt”. Na planie tego drugiego programu „wygryzł” aktora z castingu. Okazało się, że dzieci chętniej roz-mawiają z panem od przyrody niż z prowadzącym. Po rozwiązaniu telewizji dziecięcej trafił do TVP2, gdzie współtworzył „Animals”, a później cykl „Dzika Polska”. Współpracował z niemieckimi telewizjami ZDF, BR i RTL oraz „National Geographic”, dla której realizował szczególnie trudne ujęcia. Obecnie za pośrednictwem autorskiego kanału na YouTube „Marcin z lasu” zamieszcza „Przyrodyjki”, krótkie filmy dla dzieci.

Komentarze 7

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
Chyba nie taka jak pako!
G
Gość
Ale w pierwszej kolejności prosze odstrzelić osobnika o nicu "maryś".
S
SUMA SUMARUM
CORAZ BARDZIEJMAM OCHOTĘ I CĘĆ DOKONAĆ SELEKCJI CZŁOWIECZYCH SZKODNIKÓW ! KTO CI ZROBIŁ TAKIE PRANIE MOZGU ? MUSICIE WSZYSTKIE ZWIERZĘTA ODSTRZELIĆ , WSZYSTKIE ROŚLINY WYCIĄĆ , A WÓWCZAS BĘDZIECIE JEDYNYMI ISTOTAMI SWOJEGO BOGA ! JEST JEDNO ZASADNICZE PYTANIE ! CIEKAWE , JAK DŁUGO POŻYJECIE !!!!! TO NAWET CHORY IDIOTA MA WIĘCEJ ZROZUMIENIA DLA PRZYRODY !!!!!
m
maryś
Widać, że to mieszanka psa z wilkiem. Już niedługo takie krzyżówki zaatakują ludzi. Panie ministrze Szyszko błagam wprowadź odstrzał tych szkodników.
S
SUMA SUMARUM
MYŚLISZ JAK KNUR ! CIASNOŚĆ UMYSŁU , ALE NIE DZIWIĘ SIĘ !!!!!
P
Pako
jaka IDIOTKA
S
SUMA SUMARUM
UJĘCIE JEST RZECZYWIŚCIE ZNAKOMITE !!!!!!!!! JA MIAŁAM PODOBNĄ PRZYGODĘ Z LOCHAMI , ALE TO JEST JAK PAN WIE O WIELE ŁATWIEJSZE JAK Z WILKIEM !!!!! CHODZIŁAM W TAMTO MIEJSCE WIELE RAZY NIE WIEDZĄC , ŻE TAM PRZYCHODZĄ TEŻ DZIKI ! NIE ZAUWAŻYŁAM ICH MIEJSCA , GDZIE ZOSTAWIALI OCZYWIŚCIE ŚLADY ! TAKA ZE MNIE ŚLEPOTA ! ZOSTAWIAŁAM MOJE ZAPACHY I ONE O MNIE WIEDZIAŁY !!!!! KIEDY ZOBACZYŁAM JE 1 RAZ KIEDY 2 LOCHY W ODDALI ZABAWIAŁY SIĘ Z MŁODYMI . KILKA Z NICH PODBIEGAŁO CORAZ BLIŻEJ . MYŚLAŁAM , ŻE BĘDZIE PO MNIE , LECZ ONE JEDYNIE NA MNIE PATRZAŁY I IGNOROWAŁY . POTEM PODCZAS LATA WIDZIAŁAM JE Z DZIEĆMI JESZCZE RAZ . JEDNAK MIEJSCA , GDZIE SPOTYKAM FOKI NA HELU NIKOMU OPRÓCZ WWF NIE ZDRADZIŁAM ! LUDZIE TO WSZĘDZIE , BY WESZLI Z BUCIORAMI ! MIAŁAM DOSYĆ , JAK LUDZISKA BEZMYŚLNIE MÓWILI , ŻE MAM IM POKAZAĆ , GDZIE TO JEST , BO PO CO PŁACIĆ BILETY DO FOKARIUM !!!!!!! ZWIERZĘTA TO NIE ZABAWKI I TEŻ CHCĄ SPOKOJU !!!!!! JA MOGŁAM PODCZAS POBYTU W HELU PRZYCHODZIĆ DO FOKARIUM ILE TYLKO CHCIAŁAM ! PONOĆ MOJE ZDJĘCIA DAŁY NAUKOWCOM SPORO WAŻNYCH INFORMACJI !
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski