<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/oberlan_malgorzata.jpg" >Problemy w służbie zdrowia narastają. Wszyscy wiedzą, że czeka nas jakaś prywatyzacja. Tymczasem marszałek województwa likwiduje departament polityki zdrowotnej (decyzja z maja) i z hukiem żegna się z Wiesławem Dziergawką, jego dyrektorem. Z hukiem, bo nie kończy się na degradacji, jak w przypadku dwóch innych dyrektorów, tylko na ostatecznym pożegnaniu. „Działkę zdrowotną” marszałek łączy z departamentem nadzoru właścicielskiego, którego dyrektorem jest Wacław Filar (PO), przypominający, że „był przy prywatyzacji szpitala w Chełmży”. Od zdrowia ma jednak w departamencie specjalistę. Od kilku-kilkunastu dni utworzonym wydziałem zdrowia kieruje p.o. naczelnika Piotr Kryn, w Toruniu kojarzony z nieruchomościami. I słusznie, bo był zarządcą nieruchomości. Gdy podjął pracę w urzędzie, pod skrzydłami Filara, biznes zawiesił, rzecz jasna. P.o. naczelnika został bez konkursu, w drodze awansu. Pytaniem kluczowym staje się jednak to: czy oprócz wizyt u internisty miał jakiekolwiek inne kontakty ze służbą zdrowia?
<!** reklama>Dlaczego marszałek marginalizuje politykę zdrowotną w urzędzie? Dotychczas ktoś taki jak Dziergawka był osobą, z którą mogli konsultować się dyrektorzy szpitali, medycy. Z odpowiedzialnym za zdrowie wicemarszałkiem Hartwichem, z zawodu księgowym, rozmawiało się, siłą rzeczy, inaczej. Teraz przedstawiciele służby zdrowia do dyspozycji mają jeszcze ciekawszego partnera - speca od nieruchomości.
I o to chodzi - mówią wtajemniczeni. Bo jak prywatyzować, to bez hamulcowych.