https://expressbydgoski.pl
reklama
Pasek artykułowy - wybory

Gminne zdrowie chętnie przejmę

Tekst: Grażyna Ostropolska, Zdjęcia: Tadeusz Pawłowski
Politycy debatują o prywatyzacji służby zdrowia, w gminach zaś trwa prywatyzacyjny boom. Niepubliczne Zakłady Opieki Zdrowotnej powstają jak grzyby po deszczu. Wójtowie chętnie pozbywają się kłopotu. Zławieś Wielka jest najlepszym przykładem, że nie wszystkim to się podoba.

Politycy debatują o prywatyzacji służby zdrowia, w gminach zaś trwa prywatyzacyjny boom. Niepubliczne Zakłady Opieki Zdrowotnej powstają jak grzyby po deszczu. Wójtowie chętnie pozbywają się kłopotu. Zławieś Wielka jest najlepszym przykładem, że nie wszystkim to się podoba.

<!** Image 2 align=right alt="Image 73593" sub="Mieszkańcy Rzęczkowa boją się prywatyzacji ośrodka zdrowia. - Do tej pory nikt we wsi na usługi medyczne nie narzekał - twierdzi pan Ziomecki. Nie podoba mu się, że nikt nie konsultował z mieszkańcami decyzji o przekazaniu ich przychodni bydgoskiej spółce.">Wystarczy uchwała gminnej rady i akceptacja wojewody, by ośrodek zdrowia przeszedł w prywatne ręce. Najczęściej przejmuje go pracownicza spółka. Gmina wydzierżawia jej budynki i przekazuje w nieodpłatne użytkowanie (lub sprzedaje za symboliczną złotówkę) sprzęt. Zgrzyty pojawiają się, gdy ośrodek zdrowia przejmuje obca spółka. Prywatna miejska lecznica z apetytem na wiejską sieć. Wtedy gminna społeczność dzieli się na tych „za” i takich, co pytają:

Co się za tym kryje?

Prywatyzacyjna burza przetacza się właśnie przez gminę Zławieś Wielka. Uchwała o likwidacji publicznego Gminnego Ośrodka Zdrowia i przekazaniu go w ręce bydgoskiej spółki Medic (ma to nastąpić w czerwcu) budzi kontrowersje. Gminne władze odrzuciły ofertę pracowniczej spółki. Zaczął się bunt.

<!** reklama>Takich problemów uniknął wójt gminy Rojewo, Błażej Mielcarek. - Lekarze założyli spółkę, a my podjęliśmy w 2006 roku uchwałę o przekazaniu im w dzierżawę obiektów po gminnym ośrodku zdrowia. Skarg na ich działalność nie ma. Odnoszę wrażenie, że są bardziej aktywni.

<!** Image 5 align=right alt="Image 73598" sub="Maria Dankowska-Jarmuszewska nie kryje, że ściągnęła specjalistów do wiejskiej przychodni, oferując zarobek gorszy od propozycji miejskich lecznic. - Wójt zarzuca mi układ towarzyski i ma rację - mówi. - Inaczej by tu nie przyszli.">Marek Olszewski, wójt gminy Lubicz, zastosował trzy różne sposoby prywatyzacji i na żadnym się nie zawiódł. - Wiejskie ośrodki zapewniają podstawową opiekę zdrowotną, więc jest obojętne, kto podpisze umowę z Narodowym Funduszem Zdrowia - uważa. Dlatego ośrodek w Złotorii gmina powierzyłą lekarzowi rodzinnemu Krystynie Kus, a obiekt w Grębocinie przejął dr Ołtarzewski, tworząc Niepubliczny Zespół Opieki Zdrowotnej. - Problem mieliśmy w Lubiczu, gdzie lekarze przechodzili na emeryturę. Ogłosiliśmy nabór ofert i wybraliśmy najlepszą: toruńskiej spółki Citomed. Postawiliśmy warunek, że wykupi ona w Spółdzielni Mieszkaniowej lokal na parterze budowanego budynku i odda nam obiekt po ośrodku zdrowia. Tak się właśnie stało.

Wójt Olszewski zapewnia, że wszystkie warianty prywatyzacji sprawdziły się, a fakt, że gmina nie musi już partycypować w utrzymaniu Gminnego Ośrodka Zdrowia, dobrze wpływa na finanse.

<!** Image 3 align=right alt="Image 73593" sub="Trzy lata temu Gminny Ośrodek Zdrowia w Złejwsi Wielkiej został laureatem konkursu na najlepszą przychodnię w Kujawsko-Pomorskiem.">W Złejwsi Wielkiej spór o pieniądze na ochronę zdrowia stał się kością niezgody.

- Wnioskuję, by uchwałę o likwidacji ośrodka zdrowia odłożyć i przeprowadzić procedurę przetargową, która zagwarantuje przejrzystość i wybór najlepszej oferty - apelował na grudniowej sesji Rady Gminy Zławieś Wielka radny Krzysztof Rak. Wsparła go jedna osoba, cztery wstrzymały się od głosu, przeciwnych było 10 radnych. Także wójt Tadeusz Smarz.

- To wójt przyjmuje oferty, a nie radni - pouczył Krzysztofa Raka. Poinformował, że do urzędu wpłynęła tylko jedna oferta: spółki Medic z Bydgoszczy, a Viva-Med, stworzona przez pracowników GOZ, takiego dokumentu nie złożyła. Wójt twierdził, że wraz z radnymi odwiedzał różne placówki, namawiając do przejęcia gminnej służby zdrowia, ale chętnych nie znalazł. Oświadczył też, że ofertę Medica zna, a o propozycji przejęcia GOZ przez Viva-Med powie tyle: „to te same osoby i ta sama koncepcja”.

<!** Image 4 align=right alt="Image 73598" sub="Pacjenci ośrodka zdrowia w Złejwsi Wielkiej twierdzą, że nie odmawiano im tu pomocy nawet po godzinach pracy">Te słowa oburzyły lekarzy, którzy założyli pracowniczą spółkę. Twierdzą, że informacja, jakoby nie złożyli oferty, jest nieprawdziwa. Na dowód pokazują dokument z września ubiegłego roku. Deklarują w nim swój udział w prywatyzacji, zapowiadają rozszerzenie zakresu świadczonych usług, m.in., o poradnie radiologiczną, neurologiczną, okulistyczną i pracownię rehabilitacji. Gwarantują dotychczasowe zatrudnienie, wprowadzenie całodobowych dyżurów lekarskich, a w perspektywie - zakup karetki.

„Proponowana przez nas forma przekształcenia Gminnego Ośrodka Zdrowia w Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej wyeliminuje pojawiające się od pewnego czasy niebezpieczeństwo przejęcia rynku usług przez osoby z nim niezwiązane” - piszą lekarze. Chcą wydzierżawić budynki, tanio odkupić sprzęt i przejąć wszystkie...

długi

Wójt Tadeusz Smarz przyznaje, że sam zasugerował Marii Dankowskiej-Jarmuszewskiej, kierującej Gminnym Ośrodkiem Zdrowia, założenie spółki pracowniczej. - Uważałem, że prywatyzacja zmieni funkcjonowanie ośrodka, bo na jego działanie wpływało coraz więcej skarg. Mniej lub bardziej zasadnych - tłumaczy wójt. Twierdzi, zarazem, że przez 11 lat nie było między nim i szefową GOZ żadnych konfliktów. Aż do jesieni tego roku... - Już zaczęło się między nami psuć i ja mówię do Marii Dankowskiej-Jarmuszewskiej: „Pani kierownik, niech mi pani pokaże zobowiązania finansowe”. Jak zobaczyłem, ile ich jest, złapałem się za głowę. 280 tys. zł! Pani doktor tłumaczyła, że większość zobowiazań łączy się z leasingiem urządzeń, ale dla nas dług to dług. Jak dojdzie do prywatyzacji GOZ, to ustawa o likwidacji zmusi gminę do przejęcia wszelkich zobowiązań.

Później wójt zażądał, by kierowniczka przygotowała wykaz, kto i ile w ośrodku zarabia.

- Oczy mi się szeroko otworzyły, gdy zobaczyłem, ile płaci specjalistom, których tu naściągała - dodaje tadeusz Smarz. - Do dziś nie wiem, jakie kryteria stosowała, przyznając 2,5 tys. zł miesięcznie lekarzowi, który pracuje u nas trzy godziny w tygodniu. I tylko 4,3 tys. zł pani, która tyra od świtu do nocy przez cały tydzień.

Wójt twierdzi, że nie tylko on był przeciwny przekazaniu ośrodka pracowniczej spółce, którą Maria Dankowska-Jarmuszewska założyła razem z doktorem Rumińskim i księgową. - Radni też mi powiedzieli: - Obojętnie kto...

byle nie Dankowska

- A o Krystynie Rębacz wiecie? - pyta wójt i umawia nas z radną, która nie kryje urazu do szefowej gminnego ośrodka.

- Moja synowa była w zagrożonej ciąży - opowiada Krystyna Rębacz. - W grę wchodziło genetyczne obciążenie zanikiem mięśni. Chciała ustalić płeć dziecka, a pani doktor do niej tak: „niech się pani martwi, żeby dziecko urodziło się zdrowe i całe, bo ja głowy nie widzę.” Synowa przyszła do mnie z płaczem. Poradziłam jej, aby poszukała innego lekarza.

Radna Rębacz twierdzi, że wnuk urodził się w bardzo złym stanie, ale bez genetycznego zaniku mięśni. - Zagroziłam Dankowskiej procesem, gdyby do tego doszło - przyznaje. Przekonuje też, że nie tylko ona nie jest zadowolona z gminnej ochrony zdrowia. Za to podoba jej się oferta spółki Medic.

Propozycja wprowadzenia do GOZ bydgoskiej spółki wyszła od radnego Zbysława Krawulskiego z Czarnowa.

- On się tam leczył i był zadowolony. Zaproponował, by gmina złożyła Medicowi ofertę - mówi wójt i tak wspomina wizytę w bydgoskiej spółce: - Jadę ja, pani Rębacz i Krawulski. Jesteśmy przyjęci, oprowadzeni po przychodni. Wrażenie bardzo dobre, lekarz Wawrzeńczyk otwarty. Wyprzedza nasze oczekiwania. I dobrze.

Wójt twierdzi, że przejęciem Gminnego Ośrodka Zdrowia nie był zainteresowany ani toruński Citomed, ani lecznica na Podgórzu. Jedynie Medic złożył ofertę na piśmie. - A może obie: Medic i Viva-Med złożyły oferty równocześnie - poprawia się, słysząc, że wiemy o deklaracji pracowniczej spółki. - Zadawaliśmy sobie pytanie, co się zmieni, jak Maria Dankowska-Jarmuszewska przejmie ośrodek. I wyszło nam, że nic, bo...

ona nie ma zaplecza

Dr Marek Wawrzeńczyk, większościowy udziałowiec spółki z ograniczoną odpowidzialnością Medic, nie szczędził sił, by przekonać gminę do swojej oferty. Spotykał się z radnymi, personelem ośrodka i pacjentami. Dużo obiecywał. Radnych (poza trzema) przekonał, personel GOZ jest na rozdrożu. Największy sceptycyzm panuje wśród mieszkańców. Gminny Ośrodek Zdrowia ma tu trzy obiekty: w Złejwsi Wielkiej, Górsku i Rzęczkowie.

To łakomy kąsek dla tego, kto przejmie 7,5 tysiąca pacjentów. Tylu korzysta tu z podstawowej opieki zdrowotnej. NFZ daje na to 90 tys. zł miesięcznie. GOZ ma też kontrakt na ginekologię i stomatologię, a to kolejny zastrzyk pieniędzy. Jest nadzieja na finansowanie poradni ortopedycznej, bo w ośrodku pojawił się aparat RTG.

- To aparat z odzysku - twierdzi wójt i przekonuje, że on nic o tym zakupie nie wiedział.

- Nieprawda! - oburza się Maria Dankowska-Jarmuszewska. - To nowiutki, sprowadzony przez firmę Euro-Med z Holandii aparat przyłóżkowy. Całkowicie bezpieczny, niewymagający barytowych ścian.

Pokazuje dokumenty: certyfikaty, zezwolenia i notatkę spisaną w maju 2007 roku przez inspektora z Urzędu Gminy w sprawie adaptacji pomieszczeń na pracownię RTG. - Wójt nie może się wyprzeć, że o zakupie RTG nie wiedział - mówi kierowniczka ośrodka. - Choć przyznaję, że tego, jaki aparat kupujemy, z nim nie konsultowałam. Z prostego powodu wójt się na tym nie zna.

Gdy oburzały go zarobki lekarzy specjalistów, Maria Dankowska-Jarmuszewska odpowiadała: - Lekarzowi z drugim stopniem specjalizacji, jak doktor Jefimow, pediatra i alergolog, dałabym tysiąc złotych więcej, gdybym mogła.

Nie kryje, że ściągnęła specjalistów do wiejskiej przychodni, oferując zarobek gorszy od propozycji miejskich lecznic. - Wójt zarzuca mi układ towarzyski i ma rację - mówi. - Inaczej by tu nie przyszli.

- A czy to w porządku, że za wizyty u specjalistów pacjenci płacą? - oburza się wójt i ubolewa: - A ja daję na to ciche przyzwolenie.

- Opłata (kiedyś 10 zł za badanie, teraz 25-30 zł) pobierana jest tylko w przypadku usług, na które nie mamy umów z NFZ - tłumaczy kierowniczka ośrodka.- Pacjenci mogą jechać do specjalisty w mieście i czekać w kolejce albo przyjść tu...

bez kolejki

W grudniu w GOZ zaczęła się awantura. - Wójt przyszedł do mnie z dr. Warzeńczykiem i zmusił do podpisania umowy z lecznicą Medic na nocną i świąteczną opiekę oraz transport sanitarny - wspomina Maria Dankowska-Jarmuszewska. - Nie dał sobie wytłumaczyć, że mam podpisaną umowę z Citomedem.

- Podpisała, a potem się wycofała, twierdząc, że ją przymusiłem - mówi wójt. Pisze do NFZ zawiadomienie, że podtrzymuje umowę ze spółką Medic i zostaje pouczony, że nie ma takiego prawa. - A w ośrodku rozróba leci. Nie wpuszczają do przychodni doktora Wawrzeńczyka.

- Kto go tam zatrudnił? - pytamy.

- Przecież nie ja - odpowiada wójt.

Sprawdzamy. Pod wnioskiem dr. Marka Wawrzeńczyka o przyjęcie go do pracy w Gminnym Ośrodku Zdrowia w Złejwsi Wielkiej na cały etat podpis składa wójt i Krystyna Gajdemska, lekarz internista. Maria Dankowska-Jarmuszewska przebywa wtedy na przymusowym urlopie.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski