Dano więc ministrom „aż” cztery dni na to, by przygotowali się do przyjazdu do Bydgoszczy. Czy można się dziwić, że nie przyjechali? Oczywiście, że nie. Taka formuła zapraszania decydentów jest po prostu nie na miejscu. Co więcej, sprawia wrażenie, jakby zapraszającym właśnie chodziło o to, by dać pretekst, by osoba zaproszona przyjechać nie chciała, z czego skwapliwie skorzystał na przykład rektor UMK.
PRZECZYTAJ:Samorząd studencki CM wskazał, dlaczego UMK boi się odejścia medyków
PRZECZYTAJ:Uczelnia polityczna, nie medyczna [UNIWERSYTET MEDYCZNY]
Przewodniczący RM Zbigniew Sobociński tłumaczył, że ma siedem dni na zwołanie nadzwyczajnej sesji, więc zaproszeń na nią nie można było wysłać wcześniej. Pewnie ma rację. Tyle że pomysłodawcy utworzenia UM mieli dużo więcej czasu na zaproszenie wicepremiera Jarosława Gowina czy ministra Radziwiłła do Bydgoszczy, na przykład na panel z naukowcami Collegium Medicum. W ciągu kilku miesięcy Jarosław Gowin był w Toruniu kilka razy, przy okazji deklarując swój sprzeciw wobec bydgoskich pomysłów. Można?
