I ja czułbym się usatysfakcjonowany, gdyby nie pewien drobiazg. Zaledwie kilka metrów od inkryminowanego baneru, nawiasem mówiąc niebrzydkiego, wisi inny baner (patrz: zdjęcie), mniejszy, ale i bardziej toporny. Czarnymi i czerwonymi literami na żółtym tle wypisano na nim: „Lokal użytkowy 300 m2 wynajmę” i numer telefonu. Domyślam się, że i ten baner jest nielegalny, a jednak ani dziennikarz, ani plastyk w korespondencji nie zwrócili na to uwagi.
Zmierzam do tego, że walka z reklamowym rozpasaniem na starówce powinna się toczyć regularnie, a nie od przypadku do przypadku, od olśnienia do olśnienia. W przeciwnym wypadku ci, którzy zainwestowali w stylowe szyldy i reklamy, będą się czuli oszukani. A kto powinien mieć na to oko? Moim zdaniem, strażnicy miejscy, którzy regularnie patrolują ten rejon. Służbowa czapka by im od tego z głowy nie spadła.
