Robert Fallaszek, historyk, od lat prowadzi swój blog poświęcony historii Fordonu. Zebrał dziesiątki relacji, materiałów i zdjęć. Przekazuje je regularnie do Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej. Nieco ponad miesiąc temu na jakiś czas zlikwidował blog. Jak mówi - na znak protestu.
- Poprzez usunięcie bloga chciałem zamanifestować obecny stan badań nad Fordońską Doliną Śmierci, chodziło mi głównie o niewyjaśnioną do końca liczbę zamordowanych ofiar podczas niemieckiej okupacji. Nie mogę pogodzić się z faktem, że jednych ekshumowano i uroczyście pochowano, a inni najprawdopodobniej leżą pod zwałami ziemi, natomiast ich miejsce spoczynku nie jest do końca zbadane i ustalone - mówi Robert Fallaszek. - Ponadto (w oparciu o ustne przekazy i internetowe wzmianki) mordowano tam także ludzi nocą po zakończeniu II wojny światowej i nikt nie kwapi się, by to zbadać. Niezwykle smuci mnie fakt, że nikt nie chce zbadać tej sprawy przy dość dużych możliwościach badawczych, jakimi obecnie dysponujemy - np. możliwość użycia georadaru. Jeżeli tak wiarygodna i najbardziej zorientowana instytucja, jak IPN wzmiankuje o trzech tysiącach ofiar zamordowanych przez hitlerowców w tym miejscu, to serce kroi mi się na pół w zderzeniu z innymi hipotezami - tłumaczył swoją decyzję autor bloga.
[break]
- Badania Doliny Śmierci są jak najbardziej uzasadnione - uważa Jarosław Butkiewicz, prezes stowarzyszenia „Bunkier”. Ta sprawa ożyła także na internetowym forum stowarzyszenia.
Robert Fallaszek przeanalizował wszystkie dostępne archiwa. Doliczył się tylko 309 ekshumowanych w 1947 roku zwłok. Według literatury historycznej odnaleziono 306 ciał. Szczątki ofiar chowano po kilka w jednej trumnie. Spoczęły na Cmentarzu Bohaterów na Wzgórzu Wolności.
- Uważam, że opieranie się na badaniach i ekshumacji dokonanej w okresie stalinowskim (kwiecień - maj 1947 roku) nie jest satysfakcjonujące - uważa Robert Fallaszek. - Dlaczego ekshumacje trwały tylko przez dwa miesiące? Bo prawdopodobnie Służba Bezpieczeństwa tuż po wojnie wykorzystywała Dolinę Śmierci do własnych rozstrzeliwań i chciała ten fakt ukryć.
- Nie jestem ekspertem w historii Doliny Śmierci, ale uważam, że wysiłek badawczy należy podjąć - mówi Robert Grochowski, bydgoski archeolog, który zasłynął kilkoma spektakularnymi akcjami ekshumacyjnymi. - Problem polega na tym, że badania georadarowe są bardzo drogie, a teren doliny jest olbrzymi. W takich przypadkach wskazania georadaru bywają przekłamane, ale są inne metody. Myślę, że jesteśmy to winni ofiarom...
- Może dla kogoś 10, 100, 200 nieodkrytych osób nie stanowi żadnej różnicy, dla mnie liczy się każdy jeden zamordowany człowiek, który do dziś spoczywa gdzieś w zasypanym dole. Dlaczego jedni zasłużyli na ekshumację i godny pochówek a inni nadal muszą spoczywać w zapuszczonych dołach? - pyta Robert Fallaszek.
Nie wiadomo, kto miałby sfinansować ewentualne badania. Sprawdzenie hektara terenu za pomocą georadaru to dziś koszt około siedmiu tysięcy złotych. Ratusz nie jest zainteresowany...
- Dolina Śmierci to obszar grobownictwa wojennego, z tego powodu podlega wojewodzie - mówi Marta Stachowiak, rzecznik prezydenta miasta.
- Kujawsko-Pomorski Urząd Wojewódzki poprzez samorządy sprawuje opiekę nad mogiłami wojennymi, natomiast nie prowadzi żadnych badań historycznych oraz ekshumacji - odpowiada natomiast Bartłomiej Michałek, rzecznik wojewody