Zobacz wideo: Tir załadowany po sufit wyjechał z Bydgoszczy do Lwowa
Zdarzało mi się potem „gawarić pa ruski” na wakacjach za granicą. Ale to były pogwarki głównie o pogodzie i turystycznych atrakcjach. Dziś do cefałki nie odważyłbym się wpisać: „dobra znajomość języka rosyjskiego”. I obym nigdy nie musiał tego żałować.
Ile lat uczyłem się rzeczy, które przydają się podczas wojny? Też niemało. W szkole było przysposobienie obronne. Nie, nie dostałem z niego pały, ale dobrze zabandażować rany do dziś nie umiem. A gdybym zabrał się do resuscytacji, to być może byłoby z tego więcej szkody niż pożytku. Tych umiejętności nie nabyłem też podczas roku zajęć z wojska na studiach i rocznej służby wojskowej jako podchorąży. Od razu dodam, że sygnałów alarmowych także nie odróżniam. I obym nigdy nie musiał tego żałować.
Moje wynurzenia można potraktować jako spowiedź lesera albo tępaka. Może i gbura, bo teraz zadam prowokacyjne pytanie: a kto z państwa rozpoznaje sygnały alarmowe i bez wahania zabrałby się za wykonywanie sztucznego oddychania? Przez lata kursy na ten temat traktowane były z przymrużeniem oka. Mrużyli je zarówno kursanci, jak i instruktorzy, a przynajmniej ich część. I obyśmy nigdy tego nie pożałowali.