https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Z koronawirusa najlepiej leczy... dziura w portfelu

Jarosław Reszka
Ciemności na Kapuściskach: pomyślmy sobie, że to z oszczędności
Ciemności na Kapuściskach: pomyślmy sobie, że to z oszczędności Dariusz Bloch
Zaraz po długim weekendzie w Toruniu zgasło światło na ulicach. Nie wszędzie na szczęście i nie z powodu awarii. Na większości ulic w mieście wyłączono co trzecią latarnię. Na niektórych, tych rzadko odwiedzanych, światła nie ma teraz wcale.

Aby sobie torunianie głów nie porozbijali, oświetlone pozostały przejścia dla pieszych i przejazdy dla rowerzystów. A żeby nie przepłoszyć turystów, światło nadal pada na mury okalające Stare Miasto i plac Podominikański. To częściowe zaciemnienie Torunia ma jeden i tylko jeden cel - oszczędności. Pozwoli ocalić w budżecie miasta około 200 tys. zł.

Gdy czytałem o pomyśle torunian, przyszło mi do głowy, że jest to świetne rozwiązanie oświetleniowych kłopotów bydgoszczan. Od wielu tygodni piszemy nad Brdą nie tylko o śmieciach, które z wielkim oporem znikają z niektórych ulic, ale też o zepsutych latarniach. W Bydgoszczy mniej więcej połowa z nich nie należy do samorządu, tylko do spółki Enea Oświetlenie. I Enea uparła się, że lamp nie naprawi, dopóki nie podpisze z miastem nowej umowy, obejmującej m.in. warunki konserwacji publicznego oświetlenia. A umowy od początku roku nie udało się podpisać…

Otóż tak sobie myślę, że może nie warto już tracić czasu i nerwów przy okrągłym stole. Niech Enea tych lamp nie naprawia, ratusz zaś niech ogłosi, że lampy pozostaną ciemne nie z powodu tego, że nie ma komu ich naprawić, tylko z powodu planowych oszczędności. Przy takim rozwiązaniu władze miasta nie tylko zaoszczędzą, ale i uratują twarz.

Nic innego jak poszukiwanie oszczędności w ubiegłym tygodniu nie pchnęło też władz państwowych do cofnięcia zakazu funkcjonowania przedszkoli i żłobków. Wykres obrazujący liczbę nowych zakażeń w Polsce nie pokazywał ostatnio istotnej tendencji zniżkowej. Prognozy dotyczące rozwoju pandemii szczyt zachorowań przeniosły dopiero na jesień. Nie ma więc wątpliwości, że w decyzji o odmrożeniu przedszkoli i żłobków chodzi wyłącznie o to, by rodzice maluchów mogli wrócić do pracy i dłużej nie obciążali budżetu państwa, kasując specjalne zasiłki opiekuńcze.

Przy tej okazji dużo się mówiło o pracy, kosztach i odpowiedzialności, jakie teraz spadły na samorządy, mające zapewnić w przedszkolach i żłobkach bezpieczną opiekę. Zgadzam się, że jest to zadanie typu mission impossible i tylko ścigacza Toma Cruise’a na horyzoncie nie widać. Ale współczuję też rodzicom kilkulatków. Władza - zarówno ta samorządowa, jak i centralna - jest zazwyczaj dobrze chroniona przez zastępy prawników. Pewnie zatem zdoła się zabezpieczyć przed reakcją rodzin, w których dzieci, nie daj Boże, przywloką koronawirusa z przedszkola lub żłobka. Jak jednak ochroni swoje sumienie mama czy tata? Przy tym w wielu wypadkach rodzice wybierać będą między zdrowiem i biedą, która też nie wychodzi na zdrowie.

Przyglądając się rosnącemu tempu znoszenia pandemicznych obostrzeń, zastanawiam się, kiedy padnie hasło powrotu uczniów do szkół i studentów na uczelnie. Jeszcze w kwietniu byłem przekonany, że do wakacji temat jest zamknięty. Teraz już tak nie myślę. A jeśli rzeczywiście uczniowie i studenci wrócą do ciasnych sal zajęciowych pod koniec maja, to szczyt rozwoju zarazy po wakacjach wydaje się jeszcze bardziej prawdopodobny.

Co wtedy? Zapewne czeka nas powrót do zdalnego nauczania, i to na długi czas. Mam nadzieję, że wakacyjne miesiące w szkołach i na uczelniach zostaną wykorzystane nie tylko do uporządkowania zaległości administracyjnych. Bo nie ma co ukrywać, że e-learning w tym roku szkolnym i akademickim kulał. W moich rozmowach z nauczycielami często pojawiał się zarzut, że zostali rzuceni na głęboką wodę bez należytego wsparcia. I ja mam za sobą pionierski czas organizacji pracy ze studentami dziennikarstwa - najczęściej metodą prób i błędów, jak przy próbach wykorzystania podczas zajęć różnych komercyjnych komunikatorów internetowych. Prób, podczas których Messenger nas nie chciał połączyć, bo zbyt wielu chciało naraz, a Zoom wyrzucał po 40 minutach, domagając się 15 dolarów za więcej. Obyśmy po wakacjach nie musieli wejść do tej samej rzeki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ostatnia droga Franciszka. Papież spoczął w ukochanej bazylice

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski