- Receptura to nie tajemnica - mówią państwo Marian i Urszula Melowie. - Zakwas, mąka - żytnia, pszenna lub mieszana - i gliniany piec, z którego wychodzą smakowite bochenki.
<!** Image 2 align=right alt="Image 140492" sub="Z takiego pieca smakuje lepiej - twierdzi pan Marian Mele z Gądecza
i wyjmuje jeszcze ciepły bochen chleba / Fot. Tadeusz Pawłowski">Małżonkowie, założyciele Gospodarstwa Chlebowego „Kromeczka”, odwiedzają przydomową piekarnię przynajmniej dwa razy w tygodniu. Spore grono miłośników gądeckiego przysmaku przyzwyczaiło się już, że po chleb można przyjeżdżać we wtorek albo w piątek, najlepiej po wcześniejszym złożeniu zamówienia.
Ceglany piec obłożony gliną pan Marian zbudował sam w pomieszczeniu gospodarczym nieopodal domu. Zbudował go według XIX-XX-wiecznego wzoru. Było to chyba z cztery lub pięć lat temu.
- Przepis znał mój ojciec, a jemu o gądeckim chlebie mówiła z kolei jego mama. Teraz piekę ja z żoną. Czy nasze dzieci zechcą kontynuować rodzinną tradycję? Tego nie wiemy... - uśmiecha się pod nosem gospodarz.
<!** reklama>Gądecczan zainspirowało przed laty powodzeniem strzeleckich powideł. Przygotowali ofertę gospodarstwa chlebowego z nadzieją, że gądeckie pieczywo stanie się marką i sposobem na życie dla ich rodziny. Udało się. Chleb - wypiekany od pokoleń zarówno w ich domu rodzinnym w Gądeczu, jak i w domach innych gospodyń - jest dziś symbolem okolicy i dał nazwę gospodarstwu: „Kromeczka”.
<!** Image 3 align=left alt="Image 140492" sub="Gądecki przysmak już czeka na klientów. Amatorów naturalnego żytniego oraz pszenno-żytniego pieczywa nie brakuje">We wtorek około południa chleby już dochodzą. Pachnie pięknie, od pieca bije przyjemne ciepło, choć na zewnątrz doskwiera siarczysty mróz. We wnętrzu pieca mieści się jednorazowo około dwudziestu bochenków. Najwięcej zachodu jest z ciastem.
- Nie da się wymieszać mąki i zakwasu ekspresowo - zastrzega pani Urszula Mele. - Ciasto dojrzewa całą noc i dopiero następnego dnia jest na tyle wyrośnięte, że można je wkładać do foremek. Do naszego chleba dodajemy ziarna, na przykład siemię lniane, mak, pestki dyni, kminek. Gądecki z kminkiem otrzymał pierwszą nagrodę w konkursie „Nasze Kulinarne Dziedzictwo” oraz liczne wyróżnienia w innych konkursach.
Pieczenie jest domeną pana Mariana, który dzielnie wspiera zapracowaną zawodowo i społecznie żonę. Gospodarz mówi, że samo rozpalanie pieca do odpowiedniej temperatury trwa nawet cztery godziny. Na pierwszy ogień idzie drewno twarde, później dogrzewać można sosną. Chleb siedzi w piecu od 45 minut do godziny. Po tym czasie jest wykładany na stół. Stygnie i czeka na klientów.
Pan Mele właśnie wyjął z nagrzanej czeluści pieca ogromny pszenno-żytni bochen. To na zamówienie, dla dyrektora pobliskiego zespołu pałacowo-parkowego...
Pod bramę podjechał jakiś samochód. Pukanie do drzwi piekarni. - Da radę jeszcze kupić chleb? - pyta młody człowiek w eleganckim płaszczu. - No jeszcze tak - mówi z lekkim wahaniem pani domu i przelicza bochenki, które pozostały na stole. Za chwilę ubywają kolejne cztery foremki. Gospodyni jest mocno zafrasowana. Nie chce nikomu odmawiać, ale gądeckiego chleba musi przecież wystarczyć dla klientów zamawiających przez telefon.
- Bywa tak, że ludzie przychodzą, pytają i w ostateczności sprzedajemy im chleb, który miał zostać dla nas, dla rodziny. Cóż, wtedy zmuszona jestem iść po zakupy, ale sklepowy chleb tak mi nie smakuje. Nasz jest prawdziwy, naturalny, a tamten musi mieć w sobie konserwanty. Smak już nie ten...
Warto wiedzieć
Im więcej żytniej mąki i śruty znajduje się w chlebie, tym dłużej zachowuje on świeżość. Napoczęty chleb trzyma się w specjalnych ceramicznych pojemnikach z małymi otworami. Najlepiej jest kłaść go powierzchnią cięcia do do dołu.
Kontakt z producentami chleba, którego receptura liczy sobie dwieście lat: Gądecz 31, 86-022 Dobrcz, tel. 52 324 41 16 oraz 608 516 636.