Najstarszy samochód wystawiony na pisemny przetarg jest z 2008 roku (cena wywoławcza: 8100 zł; na liczniku 75 323 tys. km.). Najwięcej jest sześciolatków (od 68 do ponad 100 tysięcy przejechanych kilometrów; cena od 13100 do 16500 zł). - Owszem, są to samochody eksploatowane przez kursantów, ale liczba usterek wcale nie jest tak duża - zaznacza Robert Kasperczyk, kierownik działu Administracyjno - Gospodarczego Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Bydgoszczy.
PRZECZYTAJ:Jedna opłata za kurs nauki jazdy? Tak chcą szkoły
- Mówimy o autach sprawnych, które po prostu nieco szybciej, niż prywatne samochody, ulegały zużyciu. Najbardziej obciążone bywało w egzaminacyjnym trybie sprzęgło, układ kierowniczy, no i...wnętrze. Proszę pamiętać, że kierowców było wielu, o różnych gabarytach i wadze. Osobna sprawa to sposób używania tego wnętrza. Można się także spodziewać drobnych otarć przede wszystkim zewnętrznych (ślady po drobnych kolizjach egzaminacyjnych), które jednak były przez nas na bieżąco zabezpieczane. Mam na myśli m.in. lusterka, zderzaki przednie, tylne, albo felgi po kontakcie z krawężnikami.
Usterki wpisane w historię
Robert Kasperczyk zaznacza, że w oferowanych do sprzedaży autach sprzęgła są sprawne, przynajmniej jedno lub dwukrotnie w czasie dotychczasowego żywota wozów były wymieniane. - Micry są dość trwałymi autami ,a kondycja sprzęgła zależy od tego, w jaki sposób korzystały z niego egzaminowane osoby.
PRZECZYTAJ:Niebezpieczne manewry w okolicach Szubina. Kamera nagrała piratów drogowych [wideo]
Najbardziej obciążone bywało w egzaminacyjnym trybie sprzęgło, układ kierowniczy, no i... wnętrze. - Robert Kasperczyk, WORD
Mogły jeździć z lekko stale wciśniętym sprzęgłem lub na tzw. półsprzęgle. Młody kierowca nie jest przecież biegły w obsłudze samochodu, więc usterki są wpisane w historię egzaminacyjnych aut.
PRZECZYTAJ:- Planowane zmiany są dobre - uważa egzaminator w bydgoskim WORD. Co na to kierowcy?
Wymiana floty w WORD - ie nie znaczy, że szkoły jazdy muszą zaopatrywać się obowiązkowo w toyoty yaris. - Mamy i micry i yarisy. Kursant ma prawo wyboru, jakim samochodem chce odbyć jazdę egzaminacyjną. Zwykle wybiera to auto, na którym się uczył - tłumaczy Justyna Juszczak, właścicielka Auto Jazdy, bydgoskiej szkoły z 26 - letnim doświadczeniem. - Ważne, by auto było do egzaminu odpowiednio przygotowane, posiadało kamery - rejestratory egzaminu. Mamy takie auta.
Cena gra rolę
Większym, niż sprawa floty, problemem szkół jazdy są stawki za szkolenie. Członkowie Polskiej Federacji Stowarzyszeń Szkół Jazdy chcieliby, żeby w całym kraju obowiązywała jedna, urzędowa cena np. 1500 złotych. Kurs za nieco ponad 600 złotych, bo i takie się zdarzają, uznają za niegodny zaufania, argumentując, że za taką cenę nie da się nauczyć jazdy samochodem.
- Coraz więcej podmiotów szkolących, zastanawia się nad sensem dalszego prowadzenia swoich małych przedsiębiorstw. Jako główną przyczynę problemów ekonomicznych podają problem zbyt niskich cen kursów nieuczciwej konkurencji - czytamy na stronie PFSSJ. Pod wpisem i sondą rozgorzała dyskusją.
Większość z debatujących oczekuje wprowadzenia stawki 1500 złotych na terenie całego kraju jako lekarstwa na nieuczciwą konkurencję i wypychanie z rynku małych ośrodków. Minimalna stawka ma zdaniem komentatorów - wśród nich przedstawiciele szkół jazdy - ograniczyć patologię. Przeciwnicy tego pomysłu uważają, że to powrót do komunistycznej równości...
- Do reguł rządzących rynkiem nie musimy się dostosowywać, ale jeśli tego nie zrobimy, stracimy klientów - mówi Justyna Juszczak.
- Od dziś kurs na prawo jazdy kategorii B kosztuje u nas 1300 złotych, czyli o 50 złotych więcej, niż dotychczas. Najczęściej bydgoskie szkoły żądają od 990 do 1500 złotych. Zdarzają się kursy prawa jazdy w promocji, z Grouponu np. za 650 złotych, ale trzeba mieć dużą wyobraźnię i odwagę wybierając taką ofertę. Bywa, że promocyjny kurs nie jest kończony, firma upada. Nie rozumiem, jak można wykształcić kierowcę za tak niską kwotę. Moim zdaniem jest to niemożliwe...