Wojciech Kościelniak, polski guru od reżyserii spektakli muzycznych, z pomysłem przeniesienia na teatralną scenę twórczości Grzegorza Ciechowskiego mierzył się przez ponad 20 lat. Rozmowy na temat podjął jeszcze za życia lidera Republiki. Prowadził je m.in. z samym Ciechowskim. Pertraktacje przerwała niespodziewana śmierć artysty w 2001 roku. Rok później do piosenek Ciechowskiego powstała namiastka musicalu, w wykonaniu artystów Teatru Muzycznego „Capitol” we Wrocławiu.
Pełnoskalowy musical, pod tytułem „Kombinat”, miał premierę dopiero 19 lat później. Z udziałem artystów Teatru Muzycznego w Poznaniu powstało dzieło z jednej strony monumentalne (trwające prawie trzy godziny, z udziałem wielu wykonawców, przy wykorzystaniu efektownych kostiumów), z drugiej strony niezwykle energetyczne, witalne jak na przedstawienie, które chcielibyśmy nazwać monumentalnym.
Po poznańskiej premierze, odbywających się w pandemii, w mediach pojawiły się głosy pełne zachwytu, ale niekiedy też zgłaszające wątpliwości. Zastanawiano się m.in., jak wykorzystane w spektaklu teksty Grzegorza Ciechowskiego, pisane w w większości w czasach komunistycznej dyktatury, bronią się we współczesnym świecie. Nie wszystkim też podobała się fabuła nakreślona też przez Wojciecha Kościelniaka, zszywająca piosenki Republiki i Obywatela G.C.
Co można na ten temat powiedzieć dziś, niemal trzy lata po poznańskiej premierze? Owszem, można mieć wątpliwości, czy wszystkie wykorzystane w spektaklu piosenki dobrze pasują do spajającej je fabuły, nawiązującej do dystopijnej literatury i produkcji filmowych, pokazujących świat przyszłości jako totalitarne więzienie, w której ludzie, poddani nieustannej kontroli i praniu mózgów, zmuszani są do uległości i podporządkowania regułom, które niszczą wszelkie przejawy indywidualizmu. Co na przykład wspólnego ma z tym ponurym światem utwór „Mamona” („Ta piosenka jest pisana dla pieniędzy…”)?
Na szczęście dla szczególarzy Ciechowski jako autor tekstów chętnie sięgał do uniwersalnej symboliki i uogólnień, które sprawiają, że przesłanie jego piosenek, po pierwsze, może odnosić się do realiów różnych okresów w historii. Równie dobrze do PRL-u, jak na przykład ośmiu lat rządów PiS w Polsce. Po drugie zaś, dla Ciechowskiego tematyka wolności osobistej i jej rozmaitych zagrożeń była czymś w rodzaju idée fixe, w związku z czym Wojciech Kościelniak mógł wybierać spośród naprawdę wielu piosenek.
To, że widz XXX Bydgoskiego Festiwalu Operowego podziwiać mógł spektakl wystawiany już od trzech lat, miało dobre strony. Obejrzeliśmy dzieło dopracowane i wyćwiczone w najdrobniejszych szczegółach, z wykonawcami świetnym zarówno głosowo, jak i ruchowo. Z wybijająca się rolą, nawiązującą do „Procesu” Kafki, Jana K. (gra go obdarzony pięknym i mocnym głosem Jakub Brucheiser).
Podziwu godne są także kostiumy. Ich twórczyni, Anna Chadaj, potrafiła tak zaprojektować uniformy strażników i więźniów Kombinatu, że szarzyzna materiału nie tylko nie męczy oka, ale i staje się estetyczną wartością samą w sobie. Tak jak estetyczną wartością samą w sobie są kostiumy lal na plaży („Śmierć w bikini”), spośród których najważniejsza jest urodziwa Śmierć, kojarząca się kolei z rolą Jessiki Lange w oscarowym musicalu „Cały ten zgiełk”.
