https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wspominamy PRL. Telewizory "Rubiny" wybuchały w bydgoskich domach

Krzysztof Błażejewski
wikpedia
Kolorowy telewizor należał do najważniejszych trudno osiągalnych dóbr w czasach PRL-u. Na rynku dostępne były jednak tylko „Rubiny” i „Jowisze”.

Pierwszy polski telewizor kolorowy pojawił się na rynku w 1977 roku i nazywał się „Jowisz”. Kosztował... 46 tys. zł. Tylko o 50 proc. droższy był wtedy fiat 126p.

Nic dziwnego, że Polacy „polowali” w sklepach na dostawy o wiele tańszych „Rubinów”. Już wcześniej były dostępne dzięki importowi z ZSRR, potem zaczęto je produkować w Warszawie na licencji. Kosztowały około 20 tys. zł, jakieś 5-6 przeciętnych pensji.

Tajemnicza płytka

Rubiny miały jednak jedną zasadniczą wadę. Na skutek przegrzania wybuchał w nich ogień. W ciasnych PRL-owskich pomieszczeniach, wciśnięte w meblościanki, przykryte serwetami, potrafiły zrujnować ludziom całe mieszkanie.

- Kupiłem rubina w 1981 roku - wspomina bydgoszczanin Grzegorz Malinowski. - Akurat po strajkach wszystkim pensje poszły w górę, dostaliśmy jeszcze po 600 złotych tzw. wałęsówki, czyli dodatku drożyźnianego. Telewizory, które wcześniej normalnie stały w sklepach, teraz poznikały i trzeba było je wystać w wielodniowych kolejkach. Ja na szczęście miałem znajomego kierownika sklepu, więc załatwiłem sobie rubina bez kolejki. Trochę się bałem, bo wszyscy dookoła mówili, że te telewizory się palą w mieszkaniach. A że miałem znajomego mechanika, zagadnąłem go o rubina. Parę dni później przyszedł do mnie, odkręcił tylną ściankę i wymienił jedną płytkę. Powiedział, że teraz już nie będzie miał prawa się zapalić. Twierdził, że złej jakości część z bakelitu była łatwopalna i nie powinna być do telewizorów wstawiana, ale podobno „Ruscy” się uparli i ją montują.

Dwa pożary w jeden dzień

Rubiny w Bydgoszczy paliły się raz na kilka, raz na kilkanaście dni. Szkody były raz większe, raz mniejsze. Aż doszło do feralnego dnia 6 lutego 1985 roku...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Dalszy ciąg artykułu pod wideo ↓

Najpierw, około 18.30 zapalił się rubin 111P w mieszkaniu przy ul. Zamojskiego. Od ognia błyskawicznie zajęły się firany i zasłony, a także stolik pod oknem, na którym stał odbiornik. Na szczęście właściciel telewizora miał w domu telefon, wezwał straż, a ta pożar ugasiła, choć wyposażenie jednego pokoju spłonęło całkowicie.

W czasie akcji gaśniczej płomienie wychodzące przez okno sięgały nawet czwartego piętra, co wywołało panikę wśród mieszkańców wyższych kondygnacji.

Mniej więcej godzinę później inny posiadacz rubina 111P, mieszkający na drugim piętrze 11-kondygnacyjnego budynku przy Al. Powstańców Wielkopolskich, wyszedł na chwilę do sąsiadów. Kiedy wrócił do mieszkania, poczuł najpierw gryzący dym, a potem spostrzegł płomienie. Na szczęście starsza sparaliżowana kobieta, poruszająca się wyłącznie na inwalidzkim wózku, znajdował się w tym czasie w drugim pokoju. Wezwani strażacy ewakuowali kobietę, a potem zajęli się gaszeniem.

Ostatecznie pożar strawił nie tylko wyposażenie całego pokoju i przedpokoju, ale także przedmioty przechowywanie na balkonie. W czasie akcji gaśniczej płomienie wychodzące przez okno sięgały nawet czwartego piętra, co wywołało panikę wśród mieszkańców wyższych kondygnacji.

Zadanie dla cenzury

Bezpośrednio po tych zdarzeniach Komenda Wojewódzka Straży Pożarnych zaapelowała do mieszkańców regionu, aby wszyscy ci, którzy posiadali w domu feralne rubiny, oglądali je zawsze „pod kontrolą”, czyli przebywając w tym samym pokoju i mieli pod ręką małe pianowe gaśnice.

To, co wydarzyło się 6 lutego 1985 roku w Bydgoszczy miało swoje dodatkowe nieoczekiwane konsekwencje. Od tego dnia już ani jedna informacja o płonących rubinach nie ukazała się na łamach miejscowej prasy. Pilnowała tego ściśle cenzura...

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

K
Krzysztof Mikołajski

Nie przypominam sobie modelu 111P.

G
Gość

Co za bzdury.

W
Wiesław

Największą wiedzę na temat mają pracownicy serwisów. Naprawiałem w tamtych czasach Rubinów setki w Bydgoszczy. Wyróżniały się wadliwością, bo były lampowe, wysiadały kineskopy, które się wymieniało, czasami poleciał dym, ale nie spotkałem się z przypadkiem, który groziłby spaleniem mieszkania. To nie cenzura spowodowała ciszę na ten temat, tylko bardzo mało takich wypadków. Autor tego tekstu nie przyłożył się rzetelnie do tematu. Takie pisanie dla kasy.

m
marko

W moim domu był Rubin, nie wiem jaki model, ale nie zapalił się nigdy. Był użytkowany sporo lat...bardziej przeszkadzało mi, że kolory "nie nadążały" za prezentowanym na ekranie obrazem, szczególnie uciążliwe było to w trakcie meczów piłkarskich MŚ w 1974 r., gdzie kolory spodenek zawodników...taka była szybkość naszych i innych piłkarzy. To były czasy... Rubin ważył chyba ponad 50 kg, bo dwóch wnoszących go Panów (na 4 piętro w bloku) napociło się setnie.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera

Wybrane dla Ciebie

Baśnie bez cenzury, satyra na miarę czasów i groza z kolejowych torów.

Baśnie bez cenzury, satyra na miarę czasów i groza z kolejowych torów.

Kobieta podtruwała współpracowników w bydgoskim szpitalu. Dostała pracę w innym

Kobieta podtruwała współpracowników w bydgoskim szpitalu. Dostała pracę w innym

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski