Okręgowa Inspekcja Pracy pochwaliła się ostatnio dziennikarzom odkryciem bydgoskiego „obozu pracy”. Wczorajszy szczęśliwy nabywca „Expressu” mógł się nim podelektować, czytając o niskiej, ciemnej i zimnej piwnicy bez okienka, za to z włazem, pod którym małe i zgrabiałe, ale nie żółte dłonie plotły wiązanki. Inspektorzy byli surowi, nakazali kwiatowy majdan szybciutko zwinąć. Będzie to nauczka dla innych kapitalistycznych krwiopijców? Bo ja wiem. W czwartek o zmierzchu pod Lager Kwiaciarnią pojawił się nasz fotoreporter. Nie zdążył jeszcze zwolnić migawki, jak ruszyła na niego właścicielka podziemno-naziemnego interesu. Bynajmniej nie po to, by się pokajać, lecz z pretensjami: że zniszczył ich donos, że nikomu się krzywda nie dzieje. Tyle się nauczyła. Co jeszcze bardziej znamienne, również fotoreporter, człek kształcony i w „Expressie” chowany na salonach, miał obiekcje, czy inspekcja, a w ślad za nim i redakcja, słusznie czepia się skromnych kwiaciarzy. „Przecież ci ich pracownicy się nie skarżyli” - usłyszałem. Racja, dodajmy, że nie byli to niewolnicy i mogli odejść z pracy. Kto zgadnie, dlaczego nie odeszli?
<!** Image 2 align=right alt="Image 137325" sub="Do piwnicy kwiaciarni położonej w pobliżu placu Piastowskiego wchodziło się przez prymitywny właz. Czy kwiaciarki narzekały na warunki pracy? / Fot. OIP w Bydgoszczy">Innego dnia inspektorzy pracy uwzięli się na agencję ochrony, zabezpieczającą, jak napisano w raporcie dla prasy, „dużą międzynarodową imprezę sportową w jednej z największych hal sportowo-widowiskowych w Bydgoszczy”. Nie trzeba być mistrzem dedukcji, by wygłówkować, że pod tym określeniem kryje się albo bydgoska odnoga EuroBasketu 2012, albo mistrzostwa Europy w kobiecej siatkówce - obie w „Łuczniczce”. A zatem sztandarowe imprezy w tegorocznym kalendarzu, mające promować Bydgoszcz w świecie szerokim. Co odkryli inspektorzy? Na ośmiu wyhaczonych w hali pracowników ochrony tylko jeden miał umowę o pracę. Reszta powoływała się na najbardziej klasyczną formę umowy, czyli na gębę. Ciekaw jestem, jak wyglądałoby dochodzenie sprawiedliwości przez zagranicznego kibica, który przypadkiem dostałby w gębę od ochroniarza zatrudnionego na gębę. Doczekałby się choć przeprosin - półgębkiem? Okazuje się, że z piwnicznej izby do nowoczesnej hali jest bliżej niżby się wydawało. Tu i tam nikt nikogo do roboty nie zmusza. Tu i tam nikt się nie skarży, nie narzeka. Spróbowałby tylko.
<!** reklama>Skarży się natomiast i narzeka pierwsza siostra Bydgoszczy, Hanna Peplińska - przewodnicząca regionalnego oddziału Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych. W tym tygodniu furorę w mieście zrobiło zdanie wyjęte z jej wypowiedzi dla prasy, a dotyczące szpitala im. Jurasza: „Wiem, że i teraz w niektórych klinikach lekarz potrafi wystawić rachunek na 30-60 tysięcy złotych miesięcznie! I o dziwo, takie pieniądze dostaje”. Cóż to za znakomitość, co to za profesor Wilczur potrafi z państwowego, robiącego bokami szpitala wycisnąć niezłe auto miesiąc w miesiąc? Niestety, na takie wyznanie pierwszej siostrze odwagi już nie stało. Opowiada za to teraz, że grozi jej dyscyplinarka za długi język w sprawie lekarskich kontraktów. Wysłać na zieloną trawkę regionalną szefową potężnego związku? To by dopiero była odwaga...
Człowiek jest zagadką, także w pracy. Na przykład tacy kierowcy dużych ciężarówek. Po całej Polsce udaje się im kręcić w miarę bezpiecznie, a zbliżą się do Bydgoszczy i zaraz tracą rozum. Taki wniosek można wyciągnąć z wypowiedzi rzecznika bydgoskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Zagadnięty, dlaczego przy ślimaku w Stryszku w ciągu paru lat doszło już do dziewięciu niebezpiecznych wypadków, tłumaczy: „Węzeł i same łącznice są zaprojektowane zgodnie z wszelkimi normami technicznymi. I są one w całym kraju takie same. Proszę nie winić nas za to, że kierowcy nie dostosowują prędkości pojazdów do znaków drogowych znajdujących się na węźle”. A więc tak jak podejrzewaliśmy, węzeł jest dobry, tylko kierowcy do niego nie dorośli. Chyba nie ma nad czym się zastanawiać. Trzeba wymienić kierowców.