<!** Image 1 align=left alt="Image 30125" >Wojsko, odkąd pamięcią sięgam, kierowało się pancerną zasadą: trzeba się spieszyć, żeby potem czekać. W praktyce wyglądało to tak, że najpierw z hałasem i przekleństwami goniło się szwejków, by NATYCHMIAST wykonali jakiś mniej lub bardziej bzdurny rozkaz. Potem zaś czekali oni, wylegując się w pachnącej trawce, długie godziny, albo i do świętego Tygdy, co go nie ma nigdy, aby wreszcie to „natychmiast” do czegoś się przydało. Nie powiem, miło było leżeć w trawie, mimo że bez sensu.
Nasza dzisiejsza administracja przejęła pancerną zasadę wojska, ale na odwyrtkę: trzeba czekać, żeby potem się spieszyć. Rzutem na taśmę wyrwaliśmy dla Bydgoszczy blisko dwa miliony złotych na dostosowanie portu lotniczego do wyłuskiwania terrorystów oraz nożyków do obierania jabłek w ich bagażach. Heroiczny ów czyn służby propagandowe wojewody sprzedały jako wielki sukces urzędników, którzy tyrali cały boży weekend, by zdążyć z dokumentacją. Chwała im za to i cześć. Odnoszę jednak wrażenie, że niedzielę ci sami urzędnicy mogli spędzić na modlitwie, spacerach z rodziną lub zakupach w hipermarketach, gdyby z Warszawy wcześniej wyciekła informacja o tym, że są jakieś pieniądze do wyjęcia. Bo nie wierzę, by centrala odkryła to na pięć dni przed ostatnim dzwonkiem. Najprawdopodobniej koło nosa przejdzie natomiast gminom wiejskim z naszego regionu potencjalna dola z 92 milionów, które oświata może uszczknąć z Europejskiego Funduszu Społecznego. Na przygotowanie wniosków w tym wypadku dano nauczycielom aż sześć tygodni, tyle że... w czasie wakacji. Nie dziwię się więc wcale wójtom i szefom oświaty w gminach, że od razu machnęli na ten pomysł ręką, nawet nie próbując ściągać pedagogów z pachnącej trawki. Nie tak dawno Ludwik Dorn, minister administracji, straszył wzięciem w kamasze strajkujących lekarzy. Skoro już brakuje ludzi do kamaszy, to proponuję panu ministrowi, aby poszukał ich bliżej swojego gabinetu, w centralnych urzędach.