Przez ostatnie kilka lat prezydent Bydgoszczy zgodził się na przekazanie 67 mieszkań osobom, które miasto chciało zatrzymać.
<!** Image 3 align=none alt="Image 172780" sub="Robert Łucka, były już architekt miasta, który podał się do dymisji kilka dni temu, otrzymał od byłego prezydenta Konstantego Dombrowicza zgodę na dzierżawienie mieszkania przy ul. Markwarta 9, a potem pozwolenie na jego wykup Fot. Tadeusz Pawłowski">W czasie minionej kadencji w ADM-ach wrzało. Przez wiele miesięcy związki zawodowe starały się zablokować przekazanie na własność mieszkania przy ulicy 20 Stycznia byłemu prezesowi Markowi Ferlinowi. Lokal ten został wcześniej wyremontowany za bagatela 200 tys. złotych.
- Udało nam się - przypomina Andrzej Rybak, lider „Solidarności 80”. - Były prezes już tam nie mieszka, a mieszkanie przeznaczone jest do sprzedaży na wolnym rynku.
<!** reklama>Niestety, nikomu nie udało się zablokować sprzedaży mieszkania, które miasto przekazało ówczesnemu architektowi miasta. Robert Łucka, były już architekt miasta, który podał się do dymisji kilka dni temu, otrzymał od byłego prezydenta zgodę na dzierżawienie mieszkania przy ul. Markwarta 9, a potem pozwolenie na jego wykup.
Do weryfikacji
- Prezydent Rafał Bruski entuzjastą takich rozwiązań nie jest - mówi Piotr Kurek, rzecznik prezydenta Bydgoszczy. - Ponad 60 mieszkań to duża liczba. Prezydent przyjrzy się regulacjom prawnym w kierunku zmniejszenia uznaniowości tych przepisów.
W Bydgoszczy, zgodnie z uchwałą Rady Miasta z 2001 roku, prezydent w wyjątkowym przypadku i po uzyskaniu opinii Miejskiej Komisji może wyrazić zgodę na zawarcie umowy najmu. Takie umowy zawierano zwykle z osobami, których obecność była miastu szczególnie potrzebna.
<!** Image 4 align=none alt="Image 172780" sub="Fot. Radosław Sałaciński">- W latach 2005-2010 prezydent wyraził zgodę na zawarcie umowy najmu 67 lokali osobom, które poprzez swoją działalność zawodową pragnęły związać się z miastem - wyjaśnia Magdalena Marszałek, rzecznik ADM.
W tej grupie było 25 lokali mieszkalnych dla doktorantów wyższych uczelni, z którymi zostały zawarte umowy najmu na czas określony - do czasu zakończenia studiów doktoranckich. Zatem mieszkania otrzymali m.in.: pracownicy naukowi wyższych uczelni (UKW - 9 profesorów, 7 doktorantów, UTP, Akademia Muzyczna, Collegium Medicum UMK), wybitni absolwenci uczelni wyższych(np. pianista Rafał Blechacz), sportowcy, wysocy rangą funkcjonariusze policji, funkcjonariusze Straży Granicznej oraz dyrektor Muzeum Okręgowego w Bydgoszczy, który zrezygnował z niego w ubiegłym roku.
- Lokale, które zostały wskazane w budynkach wspólnot mieszkaniowych, najczęściej są wykupowane na własność, ale wcześniej są remontowane przez najemców na własny koszt - podkreśla Magdalena Marszałek i dodaje, że część lokali została wskazana w niezbywalnym zasobie miasta. Niektóre umowy są zawierane na czas trwania stosunku pracy lub pełnienia danej funkcji. Jeżeli lokal jest przekazany osobie prawnej, to wówczas dysponent decyduje, kto zamieszkuje w lokalu i na jak długo.
Radni są na „nie”
Bydgoscy radni nie podważają prawa prezydenta do podejmowania samodzielnych decyzji w tej kwestii, ale...
- Nie do przyjęcia jest pozwolanie na wykup takiego mieszkania - oświadcza radny Lech Lewandowski, wiceprzewodniczący RM. - Wybitnym fachowcom, których zamierzamy ściągnąć do Bydgoszczy, należy zapewnić mieszkania, ale tylko na czas obowiązywania kontraktu. Lokale te muszą pozostać w gestii miasta.
Takiej formy nie akceptuje też przewodniczący Komisji Rewizyjnej Rady Miasta.
- Trudno zaakceptować tego typu praktyki. Jedyną uczciwą formą dysponowania mieszkaniami jest to, że urzędnicy otrzymują je tylko na czas pełnienia swoich obowiązków - uważa radny Piotr Król. - Z chwilą odejścia powinny one wracać do miasta i służyć komuś innemu.
Radni, podobnie jak prezydent Rafał Bruski, mówią o konieczności wprowadzenia zmian i ograniczenia możliwości wykupu ViP-owskich mieszkań.
