- Handlarze znają nas wszystkich. Gdy nas widzą, chowają towar. Wiemy, że na targowiskach handluje się „lewizną”, ale jak w takich warunkach robić kontrole - żalą się policjanci.
Niedzielne przedpołudnie, giełda na „Chemiku”. Ciepło, tłumy kupujących. Na straganach i kocach rozłożony towar. Na klienta czekają tajwańskie radyjka, przecenione kozaki ze skaju, wędki, zdalnie sterowane samochody. Miszmasz w postaci tysiąca towarów. Wielu nie sprzedaje nic.
Czego potrzebujesz?
Wystarczy jednak zatrzymać się na moment. - Czego szukasz? Muzyka? Nowości DVD? Gry playstation? Śniady mężczyzna recytuje wyuczony tekst na jednym oddechu. A co masz? - pytam. - Tu zobacz - rozchyla torbę. Plik kilkuset zafoliowanych okładek do płyt. - Jakby co, mów co chcesz - mówi sprzedawca i odchodzi na parę kroków. W razie nalotu - to nie jego. Zresztą płyty i tak są gdzie indziej. Ja przeglądam tylko okładki. Za kilkadziesiąt złotych mogę obejrzeć filmy, które w kinach będą za miesiąc. Gry tańsze od oryginalnych średnio o 100 zł. Są nawet specjalistyczne programy komputerowe, które kupione legalnie kosztują ponad tysiąc złotych.
<!** Image 2 align=left alt="Image 17448" >Targowisko przy ul. Śniadeckich, miniony piątek. Najbardziej uczęszczane alejki to te, przy których ustawione są porządne stoiska - stragany z warzywami, papierosami, ciuchami. W głębi targowiska nieco mniejszy ruch. Podpierający ścianę mężczyzna patrzy na przechodzących. - Spiryt? Wódka? - mówi znienacka. - Tanio. Bols, Smirnoff, Absolut - wymienia jednym tchem marki. Przystaję na moment. - Chcesz? Ile? - ożywia się. Nie ma żadnej torby, po towar będziemy musieli pójść do samochodu. Cena do negocjacji. Umawiam się na kupno 10 butelek i odchodzę. Wystarczy tłumaczenie, że idę po pieniądze.
- Kontrole na targowiskach prowadzimy codziennie - zapewnia Sławomir Ruge z Komendy Miejskiej Policji w Bydgoszczy. Szczególnie zwracamy uwagę na największe skupiska handlarzy: giełdę na „Chemiku”, samochodową i plac Piastowski.
Towar znika błyskawicznie
Bydgoska policja co kilka miesięcy nagłaśnia spektakularne akcje na targowiskach. Chwali się liczbą skonfiskowanych płyt i litrów nielegalnego alkoholu. Pomiędzy kontrolami handel kwitnie w najlepsze. Mimo że tysiące nielegalnych fantów można by zarekwirować codziennie.
- Te miejsca sprawdzamy doraźnie, ale nie mogę powiedzieć, jak często. To ułatwiłoby życie sprzedawcom - ucina Sławomir Ruge.
Inną wersję podaje jeden z policjantów z Sekcji Przestępczości Gospodarczej Komendy Miejskiej Policji.
- Kontrole są rzadkie, bo brakuje funkcjonariuszy. Naszych ludzi wszyscy już znają z twarzy. Kiedy policjant w cywilu idzie z żoną na zakupy, dochodzi do absurdalnych sytuacji. Rozlega się gwizd i nielegalny towar momentalnie znika - opowiada. - Efekty mieliśmy tylko wtedy, kiedy pomagali nam przyjezdni koledzy ze Straży Granicznej. Obce twarze podziałały. Wpadło wielu handlarzy. Wiemy, co się sprzedaje na placach, ale niewiele możemy zrobić. No chyba, że dowództwo zacznie nam sponsorować operacje plastyczne albo zafunduje doklejane brody i wąsy - żartuje oficer.