https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Targowy pomór

Andrzej Suliński
Kilka dni temu byłem na rąbińskim targowisku Manhattan. W sumie nie wiem, dlaczego, bo od pewnego czasu wiem, że w tego typu miejscach tylko teoretycznie jest taniej. Praktyka wygląda już nieco inaczej. Handlarze dawno zrozumieli bowiem, że to, co ludzi do nich przyciąga, to wcale nie ceny czy wielki wybór towaru, ale zwykłe przyzwyczajenie. No i możliwość poplotkowania.

<!** Image 2 align=none alt="Image 169943" sub="Na rąbińskim Manhattanie dominują już tylko warzywa i owoce. Sklepy
z butami czy ubraniami znikają z dnia na dzień / Fot. Renata Napierkowska">Kilka dni temu byłem na rąbińskim targowisku Manhattan. W sumie nie wiem, dlaczego, bo od pewnego czasu wiem, że w tego typu miejscach tylko teoretycznie jest taniej. Praktyka wygląda już nieco inaczej. Handlarze dawno zrozumieli bowiem, że to, co ludzi do nich przyciąga, to wcale nie ceny czy wielki wybór towaru, ale zwykłe przyzwyczajenie. No i możliwość poplotkowania. Ceny, zwłaszcza te niskie, przeszły więc do lamusa, a ludzie nadal pytani, dlaczego robią tam zakupy, jak mantrę powtarzają: „Bo tam jest taniej i miła atmosfera”. Niestety, prawda jest taka, że taniej to jest po drugiej stronie ulicy. W wielkim Carrefourze. I wiedzą o tym przede wszystkim kasjerki, które za każdym razem, gdy na jakiś towar jest promocja, przeżywają prawdziwe oblężenie... sprzedawców z Manhattanu. No bo po co jeździć do odległych hurtowni, po co tracić czas, pieniądze i paliwo, skoro z samego rana można wybrać się na drugą stronę i kupić worek cukru, który kilka minut później ląduje już na straganie droższy o 50 groszy.

<!** reklama>Wszyscy przyzwyczailiśmy się również do tego, że to drobni kupcy i przedsiębiorcy sprzeciwiają się budowie różnych spożywczych molochów, że organizują pikiety, zbierają podpisy. Ale mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że już od dawna role się odwróciły. Teraz to molochy walczą z handlarzami i pewnie też petycje będą pisać. To właśnie dlatego w hipermarketach przy wejściu bardzo często natknąć się można na kartki z napisem: „Cukier sprzedajemy tylko po jednej zgrzewce”. Na początku ta reglamentacja trochę podejrzana mi się wydawała, bo jako żywo przypominała mi lata 70. ubiegłego wieku, kiedy na każdą głowę przypadło pół kilo kiełbasy i ani grama więcej. Gdy jednak postawiłem się na miejscu dużych sklepów, które obniżają ceny, by przyciągnąć do siebie klientów, a zamiast nich ustawiają się drobni sprzedawcy z targowisk, traktujący sklep jak hurtownię, to przestałem się dziwić.

Walka we wzajemne podchody więc trwa i z tego, ile kontenerów jest do wynajęcia lub do kupienia na Manhattanie, widać wyraźnie, że wygrywa Carrefour. Na miejscu dyrekcji marketu za bardzo bym się jednak takim obrotem sprawy nie cieszył. Bo już niebawem, gdy w pobliżu stanie kolejna galeria handlowa, to pracownicy Carrefoura będą już od świtu ustawiać się pod drzwiami konkurencji i kupować wszystko, co się da. Kto wie, może dożyjemy też czasów, kiedy poza obniżkami cen i wszelkimi promocjami, molochy kusić nas będą jeszcze jedną atrakcją: „Szanowny kliencie, u nas możesz poplotkować z personelem”.

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

c
czytelnik
"W sumie nie wiem, dlaczego, bo od pewnego czasu wiem(...)" - cytat z tekstu powyżej.....
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski