Nie ma więc nasz prezydent miasta żadnych zobowiązań, długów, pożyczek... Nie ma też udziałów w spółkach handlowych, niczego nie kupił na przetargu, nie prowadzi działalności gospodarczej.
Nigdzie nie dorabia - ma tyle, co goły etat w ratuszu - na 159 tys. zł za ubiegły rok. Oprócz tego - tylko dom z działką, dziewięcioletniego opla astrę i 86 tys. zł oszczędności...
PRZECZYTAJ:Rafał Bruski nie wystąpi do Rady Miasta o podwyżkę, a na boku nie dorabia
Oświadczenie to jest na tyle nudne, że postawiło Rafała Bruskiego wśród najbiedniejszych prezydentów polskich miast. Inni potrafią dorobić, prowadząc wykłady, zasiadając w spółkach, czy ciułając grosze jak „syrenka warszawska”, która ukulała prawie 3 mln zł oszczędności.
Z jednej strony, chciałoby się, żeby prezydent pokazywanie gospodarskiego zmysłu zaczął od siebie. Z drugiej, groziłoby to atakami, że dba o własny interes, a na miasta nie ma czasu... Niech więc zostanie, jak jest. Biednie, ale spokojnie.