Skąd pomysł na to, by ze sceny przerzucić się do sieci?
Jestem konferansjerką, wokalistką, dyrektorką Orkiestry Symfoników Bydgoskich. Na co dzień mam wiele zajęć i ciągle snuję nowe plany działania, ale to się nagle zmieniło. Z powodu pandemii odwołano wszystkie nasze występy, a ja nie jestem osobą, która potrafi tak po prostu nic nie robić i czekać na zmianę sytuacji. Nie chciałam, by ogarnęło mnie pandemiczne zasiedzenie. Postanowiłam zadziałać w sieci, głównie w mediach społecznościowych. W swojej pracy wiele rzeczy robię automatycznie, nie myśląc o tym, że dla niezwiązanych z moim zawodem osób to coś kompletnie nieznanego. Postanowiłam podzielić się wiedzą i doświadczeniem związanym z przemówieniami publicznymi, tak powstały filmy na temat tego, jak się do takich wystąpień przygotować, jak stworzyć ciekawy tekst, jak zwracać się do publiczności, jak pracować nad dykcją...
Na jednym w tle jest Bydgoszcz. A może miasto występuje w roli pierwszoplanowej...
To jeden z dwóch odcinków specjalnych. Postanowiłam sprawdzić, jak osoby znane bydgoszczanom, ale i przypadkowo spotkani ludzie, radzą sobie z łamańcami językowymi. Poprosiłam ich o wyrecytowanie trudnych językowo wierszy autorstwa Małgorzaty Strzałkowskiej. To nie takie proste, bo jak tu pięknie, sprawnie, bez zająknięcia wyrecytować np. takie zdanie: „Trzy byczki znad Trzebiczki z trzaskiem trzepią trzy trzewiczki”? Wyzwanie podjęli, m.in. Józef Herlod, Józef Eliasz, Anna Hnatowicz, Roberto Bussani czy Lucyna Brzezińska-Eluszkiewicz. Film w sieci obejrzała, m.in., moja przyjaciółka, która w naszym mieście studiowała, ale nie była tu już kilka lat. - Nie zdawałam sobie sprawy, jak Bydgoszcz przez ten czas wypiękniała - skomentowała. Chciałam, by widzowie spojrzeli na Bydgoszcz moimi - zakochanymi w niej - oczami. I to się chyba udało.
Nie tylko sama pani przepytywała bydgoszczan, ale i sama pani swoje filmy montuje.
To jedna z umiejętności, którą miałam okazję w czasie społecznej kwarantanny podszlifować. Montować nauczyłam się przez przypadek, podczas przygotowywania webinarium w ramach działania w stowarzyszeniu MODrzew - Monitoring Obywatelski Drzew.
Jak się dyrektoruje Orkiestrze Symfoników Bydgoskich?
Przesympatycznie. Orkiestrę założył mój tata, Marek Czekała, ja przez wiele lat podpatrywałam jego pracę i brałam czynny udział w organizacji i przygotopwywaniu koncertów. Mama z kolei od zawsze odpowiada za dobór artystów. Kiedy tato w 2016 roku został dyrektorem Toruńskiej Orkiestry Symfonicznej, naturalnie przejęłam jego obowiązki.
Muzyczna rodzina. Pewnie nie miała pani szerokiego pola manewru jeśli chodzi o wybór zawodowej ścieżki.
Przeciwnie. Po skończeniu szkoły muzycznej I i II stopnia byłam zmęczona teorią muzyki, rozbieraniem utworów na czynniki pierwsze. Pomyślałam, że to nie dla mnie, że chcę spróbować czegoś innego. Wyjechałam do Wielkiej Brytanii, tam studiowałam filmoznawstwo i język niemiecki. Ale w Bydgoszczy poznałam męża, wróciłam. Zamarzył mi się rozwój w kierunku śpiewu, poszłam więc na studia z zakresu wokalistyki jazzowej na bydgoską Akademię Muzyczną.
A skąd się pani wzięła w stowarzyszeniu MODrzew?
Właściwie przez przypadek - kiedyś nie przywiązywałam tak wielkiej wagi do przyrody. Teraz wiem, że podstawowe informacje o tym, jak ważne są dla nas drzewa, zwłaszcza w mieście, o tym, że są sposobem na pozbycie się zanieczyszczonego powietrza (a w naszej pięknej Bydgoszczy pozostawia ono wiele do życzenia), o tym, że każdy cień jest na wagę złota powinno przekazywać się absolutnie każdemu obywatelowi. O Bydgoszczy mówi się często, że jest zielona, bo tyle tu parków. To prawda, ale to nie zwalnia nas z obowiązku dbania o każde drzewo, bo każde jest niezwykle cenne.
