A jednak. I nie zmienię zdania. Taka mnie dopadła refleksja, optymistyczna skądinąd, gdym w niedzielny poranek ruszył na spacer po centrum naszego miasta. Spacer był, nie ukrywam, służbowy i miał na celu reporterską rejestrację pierwszomajowych wydarzeń. Tych okolicznościowych, związanych ze Świętem Pracy, jak i tych rozrywkowo-kulturalnych związanych z... miesiącem majem i pięknym początkiem wiosny.
PRZECZYTAJ:Skromny wiec na placu Wolności w niczym nie przypominał dawnych pochodów [1 MAJA]
Nie spodziewałem się, że to, co ujrzę, obudzi we mnie przemyślenia natury ogólnej. Co więcej, ocknął się we mnie patriota lokalny. Bardzo się mianowicie uradowałem widokiem Bydgoszczy, która pierwszego maja była gościnna dla wszystkich. Tu lewica ze swoimi hasłami antyrządowymi; tam pielgrzymka kościelna z Ewangelią; na Wyspie Młyńskiej z kolei młodość wyczyniająca cuda na linie, a na Starym Rynku całe rodziny na rowerach. Nikt nikogo nie „pałował” i do niczego nie zmuszał. To jest wolność.