https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tańsza wersja ludzkiego zdrowia

Grażyna Ostropolska
„Salus aegroti suprema lex esto”, czyli „Najwyższym nakazem etycznym lekarza jest dobro chorego” - tak mówi Kodeks etyki lekarskiej. Prokuratura bada, czy stosowano go w klinice ortopedii i traumatologii szpitala uniwersyteckiego im. Jurasza.

„Salus aegroti suprema lex esto”, czyli „Najwyższym nakazem etycznym lekarza jest dobro chorego” - tak mówi Kodeks etyki lekarskiej. Prokuratura bada, czy stosowano go w klinice ortopedii i traumatologii szpitala uniwersyteckiego im. Jurasza.

<!** Image 2 align=none alt="Image 174223" sub="Imponująca rozbudowa Szpitala Uniwersyteckie-go nr 1. im Jurasza nie idzie w parze z panującą tu atmosferą. W lecznicy panuje strach, zwalniani są fachowcy.
I choć dyrektor Jarosław Kozera publicznie zapewnia, że nie pozbywa się specjalistów, to nie mówi całej prawdy. / Zdjęcia: Dariusz Bloch">Analizą niektórych zachowań wobec pacjentów kliniki zajmie się prawdopodobnie specjalny zespół sądowo-lekarski. Pomoże ustalić, czy doszło do przestępstwa narażenia ich zdrowia i życia.

Zgodnie z sumieniem

„Dla wypełnienia swoich zadań lekarz powinien zachować swobodę działań zawodowych, zgodnie ze swoim sumieniem i współczesną wiedzą medyczną” - stanowi art. 4 Kodeksu etyki lekarskiej. Czy tak jest w uniwersyteckiej lecznicy, szczycącej się wysokospecjalistycznymi metodami leczenia?

<!** reklama>Marzec 2011. Lekarze pochylają się nad 80-letnią kobietą z niebezpiecznym złamaniem kości ramiennej i udowej. Kwalifikują ją do optymalnej i mało inwazyjnej operacji. Zrobią jej niewielką dziurkę, wprowadzą gwóźdź śródszpikowy gamma (przypomina kształtem ten znak). Mają ten implant na składzie. Zapewnia najlepsze leczenie złamań u ludzi starszych z kruchymi kośćmi i szybko stawia ich na nogi. Pacjentka trafia na salę operacyjną. Lekarze rozpiłowują kości, wsuwają w otwór właściwe instrumenty medyczne i wtedy...

- Wchodzi kierownik kliniki, każe z chorej wszystko wyjąć, zszyć ranę, wykonać rozległe traumatyczne cięcie uda w innym miejscu i osadzić tam tańszą płytę, która zwiększa ryzyko powikłań i uniemożliwia szybką rehabilitację - opowiadają zszokowani lekarze. Ich zdaniem, takie okaleczanie, na dodatek osoby w podeszłym wieku, nie ma nic wspólnego z etyką i współczesną wiedzą lekarską. O sumieniu wolą nie dyskutować, bo nie każdy je ma.

Dlaczego operujący kobietę lekarze nie zaprotestowali? - Młodzi szefowi kliniki nie podskoczą! - słyszymy. - Zwłaszcza teraz, gdy dwaj specjaliści od urazów, z ogromnym doświadczeniem, którzy powoływali się na standardy lekarskie i nie ulegali naciskom szefów, zostali wyrzuceni z kliniki.

<!** Image 3 align=none alt="Image 174223" sub="W poradni ortopedycznej przy szpitalu uniwersyteckim im. Jurasza wywieszono informacje, że lekarze: Krzysztof Olszewski i Romuald Wolański nie przyjmują, ale pacjenci i tak znajdują do nich drogę.">To słowa wyszeptane, bo nikt z pracujących w klinice oficjalnie się pod nimi nie podpisze. Lekarze nie chcą stracić pracy. Wyrzuty sumienia przykrywa się im hasłami o oszczędnościach. - Szpital jest zadłużony, nowoczesne implanty są drogie, więc trzeba stosować te tanie, obniżać koszty leczenia - słyszą od przełożonych.

Chętni czekają za bramą

„Mechanizmy rynkowe, naciski społeczne i wymagania administracyjne nie zwalniają lekarza z przestrzegania zasady, że najwyższym nakazem etycznym lekarza jest dobro chorego” - czytamy w medycznej biblii. Jak się to ma do tego, co dzieje się w uniwersyteckiej lecznicy?

- Nijak, bo jeśli lekarze z Jurasza mechanizmom rynkowym się sprzeciwią, to usłyszą, że za bramą czeka stu chętnych na ich miejsca - twierdzą chirurdzy, którzy mają podobne problemy. O zwolnionych z kliniki ortopedii kolegach: dr. Krzysztofie Olszewskim i dr. Romualdzie Wolańskim lekarze mówią, że to fachowcy. - Tworzyli jeden z najlepszych zespołów urazowych w Bydgoszczy. Potrafili kilkanaście godzin stać przy stole i operować najtrudniejsze przypadki - słyszymy od anestezjologów, którzy też proszą o pozostawienie ich nazwisk do wiadomości redakcji. - Wszyscy wiedzą, że Wolańskiego i Olszewskiego zwolniono, bo odmówili oszczędzania na ludzkim zdrowiu, ale rozwiązanie z nimi umów uzasadniono likwidacją stanowiska pracy i przyczynami ekonomicznymi. To przykrywka do pozbycia się tych, którzy nie ulegają naciskom lub szef ich nie lubi.

<!** Image 4 align=none alt="Image 174223" >Z polityką wyrzucania fachowców nie godzi się Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy przy Collegium Medicum UMK i Szpitalu Uniwersyteckim.

- Do tej pory rozumieliśmy konieczność redukcji wynagrodzeń i niektórych etatów ze względu na trudną sytuację szpitala, ale trzeba wyważyć korzyści i straty płynące z takich decyzji - zauważa dr Krzysztof Dalke, przewodniczący związku. OZZL stanowczo sprzeciwił się zwolnieniu Olszewskiego i Wolańskiego.

- Obaj są bardzo doświadczonymi chirurgami urazowymi, wykonującymi najtrudniejsze zabiegi i nie było żadnych negatywnych opinii na temat ich pracy - zakomunikowano dyrektorowi szpitala Jarosławowi Kozerze. Warto zacytować fragment pisma OZZL do szefa uniwersyteckiej lecznicy: „Jeśli tego rodzaju decyzje podejmuje tymczasowe kierownictwo kliniki ortopedii, to należy wątpić w kwalifikacje i dobre intencje, co do fachowego leczenia pacjentów tej kliniki. Kierowanie się własnymi uprzedzeniami nie może być zasadniczym kryterium doboru kadry tak specjalistycznej kliniki”.

Wołanie o pomoc

„Lekarz ma prawo do ujawnienia zauważonych faktów zagrożenia życia lub zdrowia w wyniku łamania praw człowieka” - stanowi art. 27 Kodeksu etyki lekarskiej. Czy można mówić o takim zagrożeniu oraz łamaniu praw w tym przypadku?

W poniedziałek do bydgoskiej lecznicy uniwersyteckiej przyjechał lekarz z Otwocka, by poskładać dziecku połamaną miednicę. Chłopiec przebywa w szpitalu im. Jurasza od paru tygodni. Utrzymywano go w farmakologicznej śpiączce.

<!** Image 5 align=none alt="Image 174223" >- Oprócz chirurgów dziecięcych, badali go lekarze z kliniki ortopedii. Powiesili dzieciaka na wyciągu i mówili, że jest dobrze. Nie było. Czuli to i widzieli inni lekarze, podpowiedzieli zrozpaczonemu ojcu, by wziął zdjęcia złamanej miednicy synka i poszedł do specjalisty. Mieli rację. Nie było dobrze, dziecko należało od razu zoperować i to już w pierwszych dniach pobytu - słyszymy od medyków, którym ta wiedza doskwiera. Źle się czują, ujawniając te fakty, ale traktują to jak wołanie o pomoc. - Pieniądze są ważne, ale cenniejsze jest ludzkie życie, o czym niektórzy w tym szpitalu zapominają.

Podobno jedynymi w regionie lekarzami, którzy mogli połamaną miednicę dziecka poskładać, byli zwolnieni z uniwersyteckiej lecznicy Romuald Wolański i Krzysztof Olszewski. Uczyli się tego w kraju i za granicą, wykonali kilkanaście takich zabiegów, w tym jeden pionierski. Były też w szpitalu uniwersyteckim nowoczesne instrumenty, sprowadzone specjalnie do wykonywania tych niezwykle skomplikowanych i niebezpiecznych operacji.

- Lekarz, który przyjechał z Otwocka, był zszokowany, że szpital ma taki sprzęt, a brakuje ortopedy, który mógłby mu asystować przy operacji miednicy - słyszymy.

- Nasz lekarz był w bydgoskim szpitalu uniwersyteckim i operował dziecku miednicę - potwierdza dr Adam Caban, lekarska sława, ordynator oddziału urazów i patologii miednicy kliniki ortopedycznej w Otwocku. Tymczasem szef kliniki ortopedycznej w szpitalu im. Jurasza, dr Edward Szymkowiak, twierdzi, że nie zna sprawy. Nie będzie też z nami rozmawiał o tym, co dzieje się w klinice, bo wprawdzie bywa w szpitalu, ale jest na urlopie.

O dobro chorego...

„Lekarze pełniący funkcje kierownicze powinni traktować swoich pracowników zgodnie z zasadami etyki. Są też zobowiązani do szczególnej dbałości o dobro chorego oraz o warunki pracy i rozwoju zawodowego podległych im osób” - to art. 53 Kodeksu etyki lekarskiej. Czy udaje się to godzić z odgórną dyrektywą oszczędzania?

Chcieliśmy o to zapytać doktora Wiesława Nowackiego, zastępcę dr. Edwarda Szymkowiaka. - Muszę mieć pozwolenie dyrekcji szpitala na rozmowę - oznajmia. Dyrektor nie zezwala i sam też z nami nie porozmawia, choć to temat ważki społecznie i bulwersujący środowisko medyczne.

- Do czasu zakończenia postępowania prokuratorskiego i w sądzie pracy nie będziemy udzielać informacji - mówi Marta Laska, rzeczniczka szpitala im. Jurasza. Szkoda, bo chcieliśmy zapytać dyrektora o to, jak przyjął to oświadczenie OZZL: „Ostatnio niejednokrotnie mogliśmy się przekonać, że także na innych oddziałach naszego szpitala brak odpowiednich specjalistów skutkuje poważnymi powikłaniami, które wymagają bardzo specjalistycznego i drogiego leczenia, a czasem kończą się „niekorzystnie”, co może narazić szpital na wypłatę wysokich odszkodowań” - napisali do Jarosława Kozery zaniepokojeni związkowcy.

W klinice ortopedii jeszcze rok temu używano podczas zabiegów różnego rodzaju specjalistycznych implantów, kupionych w drodze przetargu. - We wrześniu zmieniło się kierownictwo kliniki, bo nie przedłużono umowy z dotychczasowym jej szefem, prof. Kruczyńskim, i od tej pory, choć szafa z implantami jest pełna, zaczęto operować najtańszymi, a tym samym odbiegającymi od aktualnych standardów metodami - twierdzą doświadczeni lekarze i sugerują, że to zły przykład dla uczących się zawodu. - Sugeruje się im konieczność stosowania najtańszych procedur z pominięciem indywidualnego stanu zdrowia pacjenta, jego wieku i rodzaju złamania, a to źle wróży medycynie.

Czy umowa ze szpitalem na ortopedyczne procedury zakłada wstawianie najtańszych implantów? - pytamy w Narodowym Funduszu Zdrowia.

- Nie ma takich wytycznych, że lekarze mają stosować najtańsze implanty. Mają używać tego, co jest niezbędne do zabezpieczenia zdrowia pacjenta - tłumaczy Barbara Nawrocka, rzeczniczka K-PNFZ.

Gdyby dyrektor Kozera chciał z nami rozmawiać, wskazałby zapewne drugą stronę medalu, czyli „niedoszacowanie procedur” i żmudną walkę z funduszem o pieniądze za ponadplanowe zabiegi.

W obronie godności

„Naruszeniem godności zawodu jest każde postępowanie, które podważa do niego zaufanie” - głosi Kodeks etyki lekarskiej. Docieramy do zwolnionych z kliniki ortopedii lekarzy: Krzysztofa Olszewskiego i Romualda Wolańskiego. Pytamy, czy zdeptano im godność i zaufanie do zawodu?

- Naruszono nasze zaufanie, ale godności nam nie złamano - oświadczają zgodnie. - Kiedy nam tłumaczono, że trzeba oszczędzać, bo szpital jest w trudnej sytuacji, my wierzyliśmy - wspomina Krzysztof Olszewski.

Szef kliniki zapewniał obu lekarzy, że oszczędności są tymczasowe, w nowym roku szpital zakupi tańsze zamienne implanty i wszystko wróci do normy. Nie wróciło. Pojawiły się za to naciski i zakazy.

- Przyjechałem z wakacji i widzę, że w klinice zaczynają obowiązywać inne standardy. Nie zważa się na wiek pacjenta i rodzaj złamania, każe operować tanio - wspomina Romuald Wolański. Ten zawód to jego pasja, robi to, co nakazuje mu wiedza i wieloletnie doświadczenie „urazowca”. Wyraża swoją opinię podczas codziennych raportów (ranne wizyty u pacjentów, ustalanie planu zabiegów). To nie jest mile widziane. - Wzywają mnie do gabinetu szef kliniki i jego zastępca. Przyjaźń, uśmiech i tak mi mówią: „Romek wiemy, że jesteś najlepszy i świetnie prowadzisz tę urazówkę, ale mamy prośbę - nie odzywaj się na raportach i nie dyskutuj z tym, co chcemy, żeby było zrobione. I druga rzecz: ma być tanio, nie operujemy implantami firmy tej, tej i tej (tu padły nazwy). Kiedyś można było operować tym i tym (tu padają nazwy metod używanych w latach 50. ub. wieku), wracamy do tego”.

Wolański zaciska zęby i stawia dwie propozycje. Chce dostać na piśmie, czego nie wolno mu używać lub by opróżniono szafkę z implantów, które szpital legalnie zakupił. - Jak tego nie będzie, to stanę na rzęsach i tym, co będę miał, zoperuję najlepiej, jak potrafię - mówi.

- Lekarz jest zobowiązany do zastosowania optymalnej metody leczenia - twierdzi Krzysztof Olszewski i tłumaczy, dlaczego tak ważne jest indywidualne dobieranie implantu. - Tak zwane płyty blokowane siłą rzeczy są droższe, bo zapewniają lepszą stabilizację kości i powodują, że proces leczenia jest nieporównywalnie szybszy i bezpieczniejszy. Jeśli zakłada się niewłaściwy implant, to pacjent po 2-3 tygodniach wraca ze złamaną blachą i to przestaje być tanim leczeniem.

Na swoich dyżurach Olszewski i Wolański robili swoje i ze zgrozą patrzyli na to, co spotyka ich młodszych kolegów. - Kierownictwo kliniki przyjęło taką taktykę - podczas raportu akceptuje proponowane procedury, a po raporcie prowadzi indywidualne rozmowy z operatorami i zamienia je na tańsze - twierdzą.

Rozumieją trudną sytuację kolegów: - Kończyły się im kontrakty, musieli wykonywać polecenia przełożonych. Ja też usłyszałem, że wywiozą mnie na taczce jak będę się wtrącał - wspomina Olszewski. I wywieźli. Najpierw usunięto obu „urazowców” z kilkunastoletnim stażem w klinice (wykonywali 80 proc. trudnych zabiegów) z linii frontu. - Wysłano nas do robienia wypisów - wspominają. A potem dostali wypowiedzenie umów z przyczyn... ekonomicznych i organizacyjnych. Ot, taki zwyczajowy fortel...

co na to prokuratura?

Wszczęto postępowanie, policja przesłuchuje świadków

Prokurator Agnieszka Adamska - Okońska z Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Północ:

- Na skutek zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstw w Klinice Ortopedii Szpitala Uniwersyteckiego nr 1 w Bydgoszczy wszczęto postępowanie przygotowawcze z art 270 par. 1 k.k., 271 par. 1 k.k. oraz 160 par. 1 i 2 k.k. Czyny objęte zawiadomieniem miałyby polegać na przerabianiu w latach 2009-2010 dokumentacji lekarskiej, poświadczaniu nieprawdy w kartach zabiegów operacyjnych oraz narażeniu pacjentów kliniki ortopedycznej szpitala im. Jurasza na ciężki uszczerbek na zdrowiu poprzez stosowanie nieodpowiednich metod leczenia. Zlecono policji odpowiednie czynności. Obecnie przesłuchiwani są świadkowie. Gromadzona jest dokumentacja medyczna, dotycząca, m.in., tych pacjentów, co do których zachodzi podejrzenie, że zabieg, któremu ich poddano, odbiegał od standardów i narażał ich zdrowie lub życie na niebezpieczeństwo.

Opinia**: Nie wystarczy, że lekarz dobrze leczy...**

Doktor Łukasz Wojnowski, rzecznik Kujawsko-Pomorskiej Okręgowej Izby Lekarskiej w Toruniu:

- Nie znam tej sprawy, nie jestem ortopedą, ale wydaje mi się, że zwolnionym lekarzom łatwiej byłoby obronić swoje racje, gdyby rozwiązano z nimi umowę pod zarzutem działania na szkodę zakładu pracy, niż z powodu likwidacji stanowiska. Mieliby szansę powołania niezależnych biegłych ortopedów, którzy analizując przypadki konkretnych pacjentów: ich wiek, stan zdrowia, ustaliliby, czy wybór metody leczenia był racjonalny. Warto też przypomnieć, że ten, kto godzi się pracować w szpitalu, podlega określonej hierarchii i musi się liczyć z tym, że nie wystarczy dobrze leczyć, trzeba też brać pod uwagę finansowe możliwości placówki. Szpital im. Jurasza należy do najbardziej zadłużonych w kraju, więc nie dziwi mnie, że dyrektor wprowadza oszczędności. Za wszystko, co się dzieje w klinice, odpowiada jej szef, i to jego należy przekonać, że droższy implant odpowiada standardom, ustalonym przez ekspertów.

Komentarze 14

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

A
Administrator
To jest wątek dotyczący artykułu Tańsza wersja ludzkiego zdrowia
G
Gość
Taka niewielka przewodnicząca Halina,potrafi postawić na baczność cały zarząd szpitala,a zarząd to też władze UmK.Rządzi,rządziła i będzie rządzić.To wielki człowiek.Zrobi porządek.Tylko jak przekona nas pacjentów, że chce takie podwyżki ,ten dodatek to cała moja renta.Za którą muszę kupić leki.Nie wiedziałem ,że zwycięża taki niski człowiek a tak wielki i wielki.Pozdrawiam.
a
as123
Slyszalem o tym chłopcu i spotykałem jego rodzinę w Otwocku.

Powiem krótko: wg mnie lekarze w Bydgoszczy powinni byli sami jak najszybciej kontaktowac sie z Otwockiem i konsultować jak pomoc Malemu na oddziale VII w szpitalu im. Grucy w Otwocku. To najlepszy oddzial urazów miednicy. Ale rodzice jeździli sami.
Moje pytanie :Czy zanim przyjechali rodzice (ponad tydzien po wypadku) czy ktos z bydgoskich lekarzy zadzwonił chociaz do Otwocka??
Dlaczego to tyle trwało? Jesli lekarz sam nie umie pomoc ma obowiazek szukac takiego specjalisty ktory moze uratowac zdrowie pacjenta.
Niech sami sobie odpowiedzą lekarze z Bygodszczy czy dla tego dziecka zrobili co mogli? czy raczej sie ociagali?
W
Wilczek
Konkubinie zaś płaci dobre pieniądze . Wyrzucał salowe nie tylko lekarzy .Wszystko w ramach oszczędności . Jego konkubina na wysokim stołku była w ciązy.... A ten pan wiedząc wszak o tym zatrudnił ją . Oczywiście zwolnienie płatne jak trzeba jest więc stratna ta pani nie była . Tylko po co ta gadka o oszczednościach ?Warto przyjrzeć sie też toruńskiej firmie Citomed .Toruńskiej podkreslam
Co do ortopedii Jurasza to sa tam same miernoty . Jest tam doktor J. Ów Pan mówi pacentom po imieniu ...... Tylko kto mu na to pozwolił? Ten szpital to zwykły syf .
S
S.A.
No właśnie, zwalnia się najlepszych których trzeba było szkolić latami a pozostaną miernoty,szkolące miernoty, niepotrafiące skutecznie leczyć a następnie jeden z drugim będą się bronili, przed sądami, bo przecież kodeks "etyki" lekarskiej nie pozwoli im żle mówić o koledze po fachu? Gdzie w tym wszystkim jest chory człowiek?
a
as
Korzystałam z porady lekarskiej doktora Wolańskiego, była ona fachowa a przede wszystkim skuteczna. Wielce niezrozumiałe jest to, jak można kogoś takiego zwolnić. Mam wrażenie, że szpital chyli się ku upadkowi, a praktykowane zwyczaje spowodują, iż w rankingu klinicznym zajmie on bardzo niskie miejsce.Kto teraz będzie szkolił "młodą kadrę", skoro tak świetni chirurdzy urazowi są zwalniani.
a
as33
Korzystałam z porady lekarskiej doktora Wolańskiego, była ona fachowa a przede wszystkim skuteczna. Wielce niezrozumiałe jest to, jak można kogoś takiego zwolnić. Mam wrażenie, że szpital ten chyli się ku upadkowi, a praktykowane zwyczaje spowodują, iż w rankingu klinicznym będzie na dalekim miejscu. Jestem bardzo ciekawa kto będzie szkolił "młodą kadrę" skoro tak świetni i doświadczeni chirurdzy wykonujący bardzo liczne skomplikowane operacje są zwalniani.
G
Gość
Kpina z chorych, których traktuje się jak bydlo. Nad kotkiem,pieskiem,gołąbkiem wielu się rozczula a do przesady a my w szpitalu wybudowanym z dobrowolnych składek bydgoszczan jeszcze przed wojną musimy znosic takie karorgi pod toruńskim nadzorem? Kiedy wreszcie powołany zostanie Uniwersytet Medyczny w Bydgoszczy i skończy się to średniowiecze tam panujące?
l
liptad
A co na to "Pani Minister" Kopacz ? Zapłaci za spaprane operacje ?
b
bebo
Ten szpital, pod toruńskim zarządem, zszedł na psy! Tam pacjent jest traktowany jak przedmiot, służący zarobieniu pieniędzy.
o
obserwator
Szpital jest zadłuzony, ale pojawia sie pytanie - kto doprowadził do takiego stanu, ze teraz trzeba ciąć na wszystkim koszty? U nas jakos tak sie dzieje ze nikt nikogo nie rozlicza, a przeciez 140mln dlugu nie pojawiło sie ot tak sobie. Te pieniądze na cos poszły, a teraz mozna tylko łatac dziury i próbowac przetrwac.Jedno jest pocieszające, ze zatrudniono kogos, kto sie w koncu zna na zarzadzaniu, a przynajmniej legitymuje sie ukonczonymi szkołami w tym kierunku.Bo jak patrze na Biziel to rece opadają....
w
wkurzony
Gdzie zwalnia się najlepszych medyków z różnych klinik a pozostałym zaleca leczenie jak tuż po wojnie?Chyba sam diabeł nakazał Dombrowiczowi wepchać nasze szpitale w objęcia umk. Ciekawe co teraz czuje on, J. Kopcewicz-rektor w 2004 roku,W. Achramowicz-brat G.Ciemniak i inni którzy z uporem maniaka dążyli do tej paranoji pt. CM UMK? Miały być europejskie standarty tak zapewniali nas była rektor Śliwka, J. Kopcewicz i ich klakierzy a wyszło średniowiecze? Kiedy zamiast narkozy będą walić tłuczkiem w głowę tak jak w czasie wojny w ZSRR?Gdyba była sprawiedliwość tak powinno się leczyć Dombrowicza, Kopcewicza, ich rodziny i rodziny wszystkich zwolenników zawlaszczenia naszej uczelni i szpitali.
---
Ta sytuacja trwa już od dawna w TYM szpitalu - i nie chodzi tu tylko o tańsze zastosowania medyczne. Widzę, że obecnie pracujący tam lekarze obrośli w piórka i rżną cwaniaków. Dobrze, że w końcu ktoś dobierze im się do skóry! Szkoda p. Wolańskiego.
h
heniek
zwolnienia w Juraszu to nie problem tylko Kliniki Ortopedii, cennych fachowcow zwolniono tez z innych Klinik, wszystkie pozbawione racjonalnego uzasadnienia i przede wszystkim na szkode lecznicy. Ciekawe dlaczego nie zwalania się tam lekarzy emerytów, którzy potrafią leczyć tylko i wyłącznie metodami z ubiegłego wieku i nie potrafią np. włączyć komputera? Czy mają za małą emeryturę? A może do Jurasza nie dociera, że medycyna idzie z postępem?
x
xenia
Szpital ma długi to stosuje metody sprzed 60lat? Ktoś z chorych o tym wie?
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski