Choć wydawało się, że dzisiejsza nadzwyczajna sesja bydgoskiej Rady Miasta, zwołana na wniosek kilku radnych koalicji PO-SLD w sprawie wprowadzenia w Bydgoszczy częściowej refundacji in vitro może być długa i burzliwa [tak było przed rokiem, gdy pierwsza wersja programu refundacji pojawiła się na obradach RM - przyp. red.], stało się inaczej. Po krótkiej dyskusji, której towarzyszyły polityczne docinki radnych wszystkich opcji, uchwała w sprawie uruchomienia w Bydgoszczy programu dofinansowania in vitro z budżetu miasta została przegłosowana. 17 radnych było za, 13 przeciw.
Przed głosowaniem swoje zdanie na ten temat wyraził radny Mirosław Jamroży (PiS). - Bardzo merytoryczna dyskusja na ten temat już się odbyła. Jako radni PiS już przedstawialiśmy swoje poglądy. A teraz? Nadzwyczajna sesja trzy dni przed wyborami, zwołana przez koalicję PO-SLD. Czy to nie dziwne? My jako klub radnych PiS jesteśmy przeciwko dofinansowaniu tej metody z budżetu miasta. Naszym zdaniem to dyskryminacja innych mieszkańców. Można było procedować tę uchwałę za dwa, trzy tygodnie. Ale widać, że koalicja PO-SLD boi się, że nie będzie miała po wyborach większości w Radzie Miasta. Stąd ten pośpiech.
Na wypowiedź Jamrożego zareagował radny Jakub Mikołajczak (PO). - Termin tej sesji nie ma nic wspólnego z wyborami - mówi. - A wynika z tego, że dopiero niedawno dostaliśmy odpowiedź z rządowej Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji - odpowiedź opiniującą ten program pozytywnie. Może gdyby AOTMiT zrobiła to szybciej, termin byłby inny. Dostaliśmy opinię i zawnioskowaliśmy o termin sesji. Tu najważniejsze jest dobro bydgoszczan, którzy czekają na wprowadzenie tego programu już bardzo długo. To tyle.
- Rząd likwidując program dofinansowania in vitro dwa lata temu sprawił, że o wsparciu dla rodzin trzeba myśleć na poziomie samorządu - komentowała z kolei radna Monika Matowska (PO). - Możemy oczywiście uważać, że to dyskusja polityczna i nie dotyczy mieszkańców. Ale możemy też stwierdzić, że chcemy wyrównać szanse na potomstwo również tym, którzy się borykają z niepłodnością i nie mają pieniędzy, by samodzielnie poradzić sobie z pokryciem kosztów tej metody.
Ireneusz Nitkiewicz (SLD): - In vitro to skuteczne metody leczenia, a nie żadne czary-mary. Warto to wreszcie zrozumieć.
Po kilkudziesięciu minutach od rozpoczęcia sesji zaczęło się głosowanie nad wprowadzeniem programu w Bydgoszczy: 17 radnych było za, 13 przeciw. Uchwała tym samym została przegłosowana.
Przypomnijmy, program refundacji in vitro z budżetu miasta zakłada jednorazowe dofinansowanie na wykonanie zapłodnienia metodą in vitro w kwocie 5 tys. zł i jednorazowe dofinansowanie procedury adopcji zarodka w kwocie 2 tys. zł. Program rocznie ma kosztować 500 tys. zł, co w sumie przez cztery lata daje 2 mln zł do zabezpieczenia w budżecie. Do tego trzeba doliczyć 25 tys. zł na działania promocyjne. Rocznie z programu będzie mogło skorzystać ok. 100 par.
Te imiona nadali rodzice, a teraz żałują! Twoje jest na liśc...
Wybory Samorządowe 2018 - Twój głos się liczy.