Zobacz wideo: Taxi na aplikację pod lupą bydgoskiej policji

Pierwsza z tych miejsc, zgodnie z przewidywaniami, skorzystała mama pani Oli. 1 grudnia, na dwa dni przed pogrzebem mamy, pani Ola odebrała telefon z Zieleni Miejskiej, która organizowała kremację i pochówek. - Mam złą wiadomość – usłyszała w słuchawce. - Kamieniarz był na cmentarzu i stwierdził, że zginęła tablica, na której miał wygrawerować imię i nazwisko oraz daty urodzin i śmierci. Obawiam się, że drugiej waszej tablicy też nie będzie, bo łącznie zginęło ich 11 – dodał głos. Poradził, by zgłosić sprawę na policję.
Pani Ola szybko ustaliła z głosem, że nowa tablica z inskrypcją znajdzie się we właściwym miejscu na czas, lecz trzeba za nią natychmiast zapłacić 1100 zł. Oboje z mężem chwycili się za głowę, bo koszty pogrzebu i bez tego przekroczyły zasiłek z ZUS o przeszło trzy tysiące. Ale pieniądze na tablice zorganizowali – jakżeby inaczej? Na policję nie poszli, przed pogrzebem nie mieli do tego siły ani głowy.
Dopiero po pogrzebie zaczęli myśleć bardziej praktycznie. Dlatego skontaktowali się ze mną. - Tyle płyt nagrobnych zginęło. Nikt tego wcześniej nie zauważył? - zastanawia się pani Ola. - A jak wiedzieli, że to kradzież na tak dużą skalę, to nie mogli sami zawiadomić policji?
Cmentarzem przy Kcyńskiej zarządza miasto. W imieniu pani Oli pytam więc o to w mailu rzeczniczkę prezydenta. Szybko dostaję odpowiedź: „Na bydgoskich cmentarzach komunalnych, z wyjątkiem cmentarza Starofarnego, nie ma monitoringu. Prace kamieniarskie zgodnie z § 9 uchwały Rady Miasta Bydgoszczy z dnia 28 marca 2018 r. w sprawie przyjęcia regulaminu korzystania z cmentarzy komunalnych w Bydgoszczy powinny być uzgadniane z zarządcą cmentarza. Niestety regulamin jest aktem stricte porządkowym i bywa często naruszany przez firmy kamieniarskie. Płyty bywają zdejmowane w celu wygrawerowania nazwisk, dodawania nowych zmarłych itp”.
„Nie wiem, skąd Spółka Zieleń Miejska (przypominam, że wbrew nazwie nie jest to miejska jednostka organizacyjna) dysponuje wiedzą o kradzieży 11 płyt imiennych - dodaje rzeczniczka. - Nam takiego faktu nie zgłaszali ani poszkodowani, ani organy przeznaczone do ścigania przestępstw”.
Nawet zresztą gdyby taka wiadomość dotarła do ratusza, to urzędnicy prawdopodobnie by na nią nie zareagowali. „Sprawę do właściwych organów musi zgłaszać osoba poszkodowana. W przypadku kradzieży płyty imiennej z kolumbarium to nie miasto Bydgoszcz jest poszkodowanym” – w dalszej części korespondencji wyjaśnia rzeczniczka prezydenta.
Również to nie miasto decyduje o tym, kiedy tablica nagrobna pojawia się obok niszy kolumbarium. „To osoba, która wykupuje niszę urnową, decyduje komu i w jakim czasie zleca wykonanie płyty imiennej. Miasto buduje kolumbaria, a kupno płyty imiennej należy do dysponenta grobu, który na zasadach wolnorynkowych ma pełną dowolność jeśli idzie o wybór firmy kamieniarskiej, jak i termin montażu” – podsumowuje rzeczniczka.
Wyjaśnienia są krótkie, proste, rzeczowe. Tylko że jak się ma siedem krzyżyków i kilka chorób na karku, a na domiar złego nikogo młodszego w rodzinie, kto pospieszyłby ze wsparciem, to wiele prostych rzeczy okazuje się skomplikowanymi. Szkoda, że musieli się o tym przekonać państwo Ola i Damazy. I szkoda, że nikt nie zechciał im pomóc.
PS Pytania wysłałem też do Zieleni Miejskiej. Odpowiedzi nie otrzymałem.