Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sztuka pochylania się nad ludźmi

małgorzata chojnicka fot. małgorzata chojnicka
Rozmowa z JUSTYNĄ SIEŃCZYŁŁĄ, aktorką teatralną i filmową.

Rozmowa z JUSTYNĄ SIEŃCZYŁŁĄ, aktorką teatralną i filmową.

<!** Image 2 align=right alt="Image 191480" >W spektaklu „Tango Notturno” wciela się Pani w postać Poli Negri. Skąd zainteresowanie tą wielką aktorką, która do tej pory jako jedyna Polka na trwałe zapisała się w historii światowego kina?

Zainteresowałam się Polą Negri w 2008 roku, no i zaczęła mi ona chodzić po głowie. Rozmawiałyśmy z siostrą, że to niezwykle interesująca osoba, o której tak mało wiemy. Dlatego postanowiłam zamówić spektakl u dramatopisarki Magdaleny Gauer. Notabene, zdobyła teraz główną nagrodę na międzynarodowym festiwalu monodramu w Nowym Jorku. Powstał scenariusz, udało mi się pozyskać sponsora i mieliśmy już przystąpić do realizacji, aż tu nagle usłyszałam, że Janusz Józefowicz planuje spektakl o Poli Negri.

Niezbyt szczęśliwy zbieg okoliczności...

Znam się i z Januszem, i z Nataszą Urbańską, kilkakrotnie pracowaliśmy razem. Postanowiłam go więc zapytać. Oczywiście powiedział, żebym grała i przygotowywała premierę. Stwierdziłam jednak, że każdy uzna, iż to ja posłużyłam się jego pomysłem. Wolałam poczekać. No, niestety, czekałam strasznie długo, bo tak naprawdę premiera „Polity” odbyła się w grudniu ubiegłego roku, czyli cztery lata później. Kiedy zobaczyłam tę widowiskową rewię, to stwierdziłam, że nie ma ona nic wspólnego z moim spektaklem - bardzo skromnym, aktorskim, w którym pokazuję Polę Negri jako samotną kobietę, która próbuje przeprowadzić  rozrachunek swojego niezwykle bogatego życia. <!** reklama>

Śpiewam w tym przedstawieniu jej oryginalne, najbardziej znane piosenki. Pola Negri znana była ze swej niskiej barwy głosu, która wzrusza mnie za każdym razem, gdy mam okazję jej posłuchać. Spektakl wyreżyserowała wspaniała, polska reżyser filmowa i teatralna Barbara Sass, o której piszą specjaliści, że posiada „wytrych” do kobiet. Czuje je w sposób szczególny. To była dla mnie cudowna praca. Po prostu pokazałyśmy kobietę gwiazdę, która też tęskni, jest samotna i czuje się niespełniona.

Pokazujemy ją w momencie, gdy w pewnym sensie przegrywa swoje życie, podejmuje pracę w Berlinie w 1935 roku, kiedy do głosu dochodzi nazizm. Ona ostatecznie w 1938 roku ucieka z Niemiec, wraca do Stanów Zjednoczonych, gra pojedyncze role i wiedzie się jej bardzo źle. Może tak naprawdę liczyć tylko na Margaret West. Na szczęście, stały się przyjaciółkami. Mam nadzieję, że udało się jej odnaleźć ten wewnętrzny spokój.

Co Panią w Poli najbardziej zaintrygowało?

Mój przyjaciel Tadeusz Matkowski, dziennikarz z Austrii, poznał Polę Negri tuż przed jej śmiercią. Powiedział, że była wtedy charyzmatyczna i cudowna. Co jest jeszcze niezwykłego w Poli? Wiele rzeczy... Miała niezwykły głos. Mówiono kiedyś, że on jej przeszkadzał, bo był zbyt charakterystyczny - niski, głęboki, seksowny, z chrypką. A wtedy w Ameryce były te blondyneczki, piękne trzpiotki, nie do wytrzymania.

Dzięki temu głosowi piosenki Poli są tak piękne i poruszające. Pola się w ogóle nie zestarzała, szczególnie w tych piosenkach. A poza tym jest w każdym podręczniku historii filmu na całym świecie. Wystarczy spojrzeć na jej zdjęcia - nadal bije z nich siła, a głęboki wyraz oczu i fakt, że ma na tych zdjęciach tak wiele twarzy, dają do myślenia. Jakże niezwykła musiała być w rzeczywistości.

Jak widzowie odbierają „Tango Notturno”?

Zagrałam spektakl, który kocham. Bardzo długo czeka się w życiu aktora na rolę, która daje mu choć trochę satysfakcji. Dla mnie takim zmierzeniem się i próbą przybliżenia do wielkości Poli Negri jest moja skromna praca. Staram się pokazać prawdziwą kobietę, która ma świadomość, że znalazła się w potrzasku. To rodzaj takiej spowiedzi osoby, która dokonała wyborów trudnych i takich, które zadecydowały o jej życiu. Ten spektakl kosztuje mnie bardzo dużo i ludzie to widzą, ale dzięki temu bardzo się z tą osobą utożsamiają. Przy moim spektaklu jest sprzedawana książka Mariusza Kotowskiego „Pola Negri, legenda Hollywood”. Po przedstawieniu wielu z widzów zaczyna szukać informacji o Poli.

Docierają do mnie takie słowa: „właśnie czytam”, „kopię w Internecie”, „spędziłem wiele godzin na szukaniu informacji o Poli”. I to jest już mój wielki sukces, że zaintrygowałam widzów, spowodowałam, że chcą przybliżyć sobie jej postać. Przygotowując się do roli, przeczytałam wszystko, co jest dostępne na jej temat. Wertowałam przedwojenne gazety, byłam na wystawie o Poli Negri, rozmawiałam z Igorem Chalupcem, wnukiem rodzonego brata ojca Poli.

Miałam też przyjemność poznać jego mamę, która znała Polę i proszę mi wybaczyć, ale się pochwalę. Tego mnie chyba nauczyła Pola, że trzeba się czasami chwalić. Pani Chalupec po spektaklu powiedziała mi, że mam jej oczy i temperament. Dla niej jestem Polą. Taką ją zapamiętała. Dla mnie to ogromny komplement. Idę więc za Polą Negri, kłaniam się jej nisko i tego komplementu nie zapomnę do końca swojego życia.

Dlaczego nie możemy oglądać Pani w serialach?

Ostatnio wycofałam się z seriali, bo wolałam poświęcić się teatrowi. Zbudowałam wraz z mężem Emilianem Kamińskim Teatr Kamienicę w samym sercu Warszawy. Zajęło to nam dziesięć lat. Grając taki spektakl jak „Tango Notturno” wiem, że było warto poświęcić tak dużo, żeby to miejsce powstało. Wyróżnia je to, że wszędzie jest tam serce. Traktujemy ten teatr jak własny dom. Była to świadoma decyzja. Chciałam zagrać Polę i poświęcić się jej całkowicie. Postanowiłam nie przyjmować innych propozycji.

Jesteście Państwo aktorskim małżeństwem. Czy łatwiej dzieli się życie, gdy dwoje ludzi łączy wspólna pasja?

U nas nic się nie dzieli. Nasze życie to praca, która jest naszą pasją, inaczej już byśmy dawno umarli. To nas napędza - do życia i do tworzenia takich spektakli, jak „Tango Notturno”. Bardzo dużo pracuję. Nie ukrywam, że jestem pracoholiczką. Głównie cierpię z tego powodu, że zbyt mało czasu spędzam z dziećmi. Zawodowo - gramy, gramy, gramy.

Dbamy o każdą sprawę związaną z tym teatrem, poczynając od świeżych kwiatów, domowego ciasta w bufecie, a na takich podstawach i najważniejszych sprawach, jak poziom naszych przedstawień, kończąc.

A plany?

Przygotowujemy przedstawienie o powstaniu w getcie warszawskim. Postanowiliśmy się kłaniać historii, bo ta nasza kamienica graniczyła z murem getta. Tu wszędzie jest krew, tu Irena Sendlerowa przerzucała „swoje” dzieci, tu był szpital AK-owski, a Szpilman grał na podwórku, bo tam była kawiarnia „Pod Fontanną”. To jest miejsce historyczne i uważamy razem z mężem, że trzeba je uszanować. Dlatego przygotowujemy spektakle związane z Warszawą i jej tragiczną historią.

Gdyby nie zostałaby Pani aktorką, to...?

Kobiety w Polsce są tak zdolne, że odnajdują się w kilku zawodach. Moja mama była zawsze zapobiegliwa. Bałam się, że nie dostanę się do szkoły teatralnej i zostałam pilotem wycieczek zagranicznych. Bardzo długo je pilotowałam. Zdobyłam też wykształcenie muzyczne, a więc dałabym sobie radę.

Mam jednak piękny zawód, który jest bardzo trudny dla kobiety - ciężki, nieprzewidywalny, niesprawiedliwy. Robię tak wiele rzeczy i jestem szczęśliwa w tym, co robię. Trzeba się umieć cieszyć małymi rzeczami. Nie zapominajmy o tym, bo życie jest bardzo ulotne.

Angażuje się Pani również w działalność charytatywną...

W naszym teatrze staramy się w ogóle pomagać ludziom. Pochylamy się nad ludźmi i stąd nasza działalność charytatywna. W ubiegłym roku 1600 dzieci z domów dziecka gościło w naszym teatrze. Spędziły tu cały dzień. Brały udział w warsztatach aktorskich i obejrzały spektakle.

Chcieliśmy zapalić im światełko nadziei, żeby zobaczyły, że jest inne życie. Pomagamy bezdomnym, wspieramy fundacje. Nic nie jest ważne w obliczu takich nieszczęść, jakie dotykają ludzi. Wiem, że warto pomagać, bo to wraca do nas w inny sposób.

Dziękuję za rozmowę.


Teczka osobowa

Justyna Sieńczyłło

Aktorka teatralna i filmowa, absolwentka Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. Razem z mężem Emilianem Kamińskim prowadzi Teatr Kamienica w Warszawie. Ma na swoim koncie wiele ról teatralnych i filmowych - zagrała m.in. Anielę w „Ślubach panieńskich”, Goplanę w „Balladynie”, Hermię w „Śnie nocy letniej”, Bognę w serialu „Klan”.

Justyna Sieńczyłło występuje również w spektaklach muzycznych. Ostatnio wciela się w postać Poli Negri w przedstawieniu „Tango Notturno”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!