Byłem ciekaw, co też pani fizyczka zaproponowała nastolatkom w ramach wychowania. Podejrzewałem, że może jakiś tytuł, który mówi o roli nauki we współczesnym świecie. A może film biograficzny, którego bohaterem jest jakiś wielki fizyk, pokroju Alberta Einsteina?
Okazało się, że nic z tych rzeczy. Uczniowie na dwóch lekcjach obejrzeli... komedię „Poszukiwany, poszukiwana”. Przyznaję, że jestem miłośnikiem filmów w reżyserii Stanisława Barei. Bardzo podoba mi się również aktorstwo Wojciecha Pokory, Jerzego Dobrowolskiego czy Mieczysława Czechowicza. Mimo wszystko nie mogę jednak pojąć, jaki cel wychowawczy przyświecał projekcji komedii z czasów PRL-u na lekcjach fizyki. Zapytałem, czy chociaż wspólnie z panią profesor przedyskutowali po seansie to, co zobaczyli na ekranie. Usłyszałem, że zabrakło już na to czasu.
Za to za tydzień nie zabraknie czasu na klasówkę. Domyślam się, że uczniowie przygotują się do niej na korepetycjach.
