Magdalena Bajerska o tragedii w nocy z 13 na 14 kwietnia w Kamieniu Pomorskim dowiedziała się z telewizji. - Jak wszyscy - wspomina. - Od razu komentowaliśmy, że nas mogło spotkać to samo. Nigdy nie zapomnę, jak od kuchenki zapaliła mi się ściana. Bogu dzięki, że nie w nocy...
<!** Image 2 align=right alt="Image 118025" sub="Tak prezentuje się zamknięty właśnie hotel socjalny w Chełmży. Jego konstrukcja jest bardzo podobna do tego w Kamieniu Pomorskim: murowane fundamenty, drewno, płyty pilśniowe i azbestowe, ściany ocieplane styropianem
i szmatami. / Zdjęcia: Jacek Smarz ">Potem ekipy telewizyjne przyjechały do nich. Dziś Magda remontuje dwa pokoje po zmarłej staruszce, które miasto właśnie jej przydzieliło w kamienicy przy ul. Szewskiej. Naprzeciwko jest szpital, a za rogiem - Urząd Miasta. Na podwórku niewielki trawnik i sznury z praniem. Szkoda tylko, że WC jest w piwnicy. Magdalena Bajerska do nowego mieszkania wprowadzi się z trójką dzieci (2, 5 i 10 lat), jak tylko skończy odnawiać podłogę i ściany.
- To mój szczęśliwy dzień. Właśnie podpisałam umowę na czas nieokreślony - kobieta strzepuje biały pył z włosów. W remocie pomagają jej brat i sąsiad z hotelu. Od miasta dostali materiały budowlane i farby. Wczoraj w Toruniu kupowali drzwi. Do zrobienia jest dużo, ale chełmżanka ma świadomość, że robi to dla swojej rodziny. I tak przez tę tragedię innych im się poszczęściło.
<!** reklama>Jutro też przyjedzie TVN
- Najwięcej szczekały i pierwsze dostały - komentują lokatorzy socjalu przy stadionie. Bo razem z Magdaleną Bajerską wyprowadziła się również Małgorzata Czajkowska z czwórką potomstwa. Brata Czajkowskiej udało się przenieść do mniejszego lokum, a spore mieszkanie komunalne przyznać matce z dziećmi.
<!** Image 3 align=left alt="Image 118025" sub="- Gospodarz domu jestem - przed-stawia się reporterom Piotr Jarocki">One dwie najwięcej mówiły przed kamerami. Nie bały się, „bo co nam zależy?”. Pokazywały, jak zapada się podłoga w pokojach, tynk odpada z sufitu, a ściany wypchane są styropianem i szmatami. Oprowadzały po 14-metrowych lokalach (pokoik, łazienka plus korytarzyk, które większość pozamieniała w minikuchnie). Nie szczędziły opowieści o zimie, kiedy to przybywa bezdomnych dziadków, a wiatr od jeziora nocą wyziębia dzieci. - Siedem stopni rano bywało, synek budził się z sinymi ustami - opowiadała Bajerska.
- Nie, żeby ktoś zazdrościł. Zaraz wyprowadzać ma się kolejna kobieta z dziećmi. My chyba też coś dostaniemy - zakłada nogę na nogę pani Mirka, renicistka w starszym wieku. Marzy o pokoiku z kuchnią. Nie wyobraża sobie, by miała trafić do noclegowni, którą dla samotnych szykuje burmistrz. - Przecież tam mają być wspólne sale, a ja jestem jedyną samotną kobietą.
Jutro znów ma przyjechać TVN. Już dzwonili, umawiali się. Pani Mirka i Jola nie będą się kryły przed kamerami. A nuż coś dziennikarze pomogą? Na razie z tej całej telewizji to dla pani Mirki wyniknęło tyle, że matka jej powiedziała, by się tak nie afiszowała. - Że niby wstyd przed ludźmi. A ja myślę, że to nie dla mnie wstyd, tylko dla matki raczej. Do domu przecież mnie nie zaprosiła...
<!** Image 4 align=right alt="Image 118025" sub="Jola Szulc to jedna z ostatnich matek, które zostały w hotelu. W pierwszej kolejności wyprowadzono rodziny wielodzietne. Ona ma tylko syna Karolka.">Jola Szulc żyje nadzieją
Jola Szulc ma 22 lata i synka Karola, który za dwa dni skończy roczek. Kobieta uczy się zaocznie w liceum w Toruniu. Na miesięczne utrzymanie musi jej wystarczyć 700 złotych z groszami (494 zł z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie i 218 zł dodatku z tytułu samotnego macierzyństwa). Ojciec dziecka? Jola macha ręką. Rozstali się, gdy była w czwartym miesiącu ciąży. Sprawa o alimenty wlecze się w toruńskim sądzie.
- Mama zmarła, gdy miałam 5 lat. Ojciec, kiedy skończyłam 7. Dwaj bracia trafili do rodziny zastępczej, jedna siostra założyła własną rodzinę, druga wyjechała do Anglii. Przez jakiś czas mieszkałam z dziadkami - mówi Jola. - Gdy zostałam sama w ciąży, poszłam do opieki, ale nie wiedzieli za bardzo, co ze mną zrobić. No, to zapukałam do burmistrza i powiedziałam, że bardzo chcę urodzić to dziecko. Skierował mnie do domu samotnej matki w Ciechocinku, do sióstr nazaretanek.
<!** Image 5 align=left alt="Image 118025" sub="Jeden z plusów medialnego szumu - w hotelu pojawił się sprzęt gaśniczy">Tu, przy ul. Widok, dostała pokój z toaletą i kilka miesięcy bezpieczeństwa. Urodziła i nie wiedziała, co robić dalej. W domu prowadzonym przez siostry można było mieszkać do czasu, aż dziecko skończy pół roku. Karolek skończył siedem miesięcy, a Jola nie miała adresu. Siostry zadzwoniły do Chełmży i w styczniu trafiła do hotelu socjalnego przy stadionie Legii. Ponieważ było zagęszczenie, ulokowano ją w pokoju pani Mirki. I tak mieszkają w trójkę na 14 metrach.
Możliwe, że coś dobrego z tej znajomości jeszcze wyniknie. Bo Jola chce iść do pracy, do Sharpa. A pani Mirka wieloma dziećmi z hotelu już się opiekowała, to i Karolkiem by mogła. Odpłatnie, rzecz jasna.
- Za darmo niczego nie robię - zaznacza rencistka.
Na razie Jola Szulc żyje nadzieją. Bo skoro inne matki z dziećmi gmina już wyprowadziła, to może i jej coś zaproponują? Nie ma specjalnych wymagań. Pokoik z kuchnią, gdzie bądź, jej by wystarczył. Może być mały, byle był własny.
Tylu tu mieszkało...
- Tylko koniecznie z psem - proszą dziennikarze Piotra Jarockiego, stróża hotelu socjalnego. Nie odmawia. Roksi (od Roksana) co prawda nadal poszczekuje na fotoreporterów i operatorów kamer, ale - podobnie jak jej pan - pozuje coraz profesjonalniej.
<!** Image 6 align=right alt="Image 118025" sub="- To mój szczęśliwy dzień - mówi Magdalena Bajerska, matka trójki małych dzieci. Po kontroli w hotelu socjalnym, dostała od miasta przydział na dwupokojowe mieszkanie w cetrum Chełmży. Właśnie je remontuje
i odlicza dni do przeprowadzki.">- Gospodarz domu jestem - przedstawia się każdorazowo Piotr Jarocki. Dziś w pięknym sportowym stroju (na stadionie właśnie grają juniorzy), w czapeczce Legii Chełmża. Całkiem możliwe, że w telewizji widzieli go dawni kibice, a może nawet Edek Fornalik albo Stachu Lewandowski, gwiazdy Legii z lat 80.? Może wspomnieli o dawnym koledze z boiska?
Bo Jarocki grał, i to nieźle. - Na obronie i jako lewy napastnik. Obunożny - podkreśla.
Ukochał, oczywiście, Legię, ale występował także w Zegartowicach, Kijewie Królewskim i Kończewicach. Kto wie, jak by się potoczyła jego kariera, gdyby nie alkohol. Nie zauważył nawet, kiedy zrobił się z tego problem. - Nie chciałem pogodzić się ze słowami, że ja, Piotr Jarocki, jestem alkoholikiem. Ale zrobiłem z tym porządek. Od dziesięciu lat nie piję. Prawie w ogóle.
Robotę w hotelu dostał razem z kwaterunkiem, bo był bez dachu nad głową - siostra nie chciała z nim mieszkać. Dobrze mu się tu życie ułożyło. Zawsze starał się pilnować, żeby nie dochodziło do żadnych ekscesów. Dziś, choć bardzo się stara, nie jest w stanie przypomnieć sobie wszystkich lokatorów, którzy przewinęli się przez socjal przy stadionie.
<!** Image 7 align=left alt="Image 118033" sub="Burmistrz Jerzy Czerwiński: - Dziś nie jest dobry czas na budowanie nowych budynków socjalnych">- Dziesiątki ludzi, proszę pani. Takiego, który by się wzbogacił albo wyjechał za granicę, to raczej nie było. Ludzie odchodzili stąd albo dlatego, że musieli (zalegali z opłatami), albo dlatego, że dostali jakieś inne lokum. Farciarzy to u nas nie było - dodaje Jarocki.
Teraz, gdy hotel socjalny oficjalnie zamknięto, i dla gospodarza pojawia się szansa. Bo coraz głośniej w Chełmży mówi się o tym, że po remoncie bydynek ten wróci do swojej dawnej funkcji hotelu sportowego. A wtedy Piotr Jarocki będzie gospodarzem kulturalnego obiektu, a nie stróżem domu ostatniej nadziei. Kto wie, kto wie...
Znów zła strona Chełmży
Burmistrz Jerzy Czerwiński jest w mieście osobą najmniej zadowoloną z tego szumu medialnego.
- Powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Toruniu bardzo się pospieszył - komentuje dyplomatycznie. - Efekt jest taki, że hotel socjalny w Chełmży stał się bardziej znany niż ten w Kamieniu Pomorskim. A przecież podobnych obiektów jest w Polsce więcej. Z problemem budownictwa socjalnego zmagają się wszystkie gminy. Do wybudowania nowego budynku socjalnego państwo dopłaca 30 procent, do budowy noclegowni - 50. To chyba wiele tłumaczy, prawda?
Chełmżę pokazano w TVN i telewizji publicznej, opisano w gazetach lokalnych i ogólnopolskich, obgadano na radiowych antenach. Niestety, od tej złej strony. Na dodatek poszło w eter, że sprawę bada prokurator.
<!** Image 8 align=right alt="Image 118033" sub="W tym budynku najprawdopodobniej powstanie tymczasowa noclegownia dla samotnych bezdomnych">- A przecież Chełmża ma tyle sukcesów. Tylko dziennikarze tego nie dostrzegają - ubolewa burmistrz Czerwiński, z wykształcenia politolog.
Przez kilka dni hotel socjalny w Chełmży był najbardziej znanym tego typu obiektem w kraju. Został zamknięty jako pierwszy podczas masowych kontroli po tragedii w Kamieniu Pomorskim. - To się okazało naszym wybawieniem - mówią ci, którzy dzięki temu dostali mieszkania.
Przez tę całą aferę hotelową z ledwością przebiła się na przykład informacja o 16 unijnych milionach złotych, które miasto dostało na przebudowę kanalizacji sanitarnej i deszczowej. Superprojekt na trzy lata, łącznie opiewający na 26 milionów złotych. Niezaprzeczalnie sukces chełmżyńskich urzędników, bo pieniądze wywalczono w konkursie. O to jednak dziennikarze dziś nie chcą pytać.
Na razie burmistrz w tempie ekspresowym załatwia mieszkania dla rodzin z dziećmi i tymczasową noclegownię. Powstanie obok liceum, w byłej siedzibie Związku Lustracyjnego Spółdzielni Pracy przy ul. Hallera. Uregulować trzeba kwestie formalne (zmiana sposobu użytkowania, umowa ze starostwem, do którego obiekt należy) i urządzić kuchnię. Potem przyjdzie czas na decyzję, co dalej z hotelem przy stadionie. Jedno jest pewne:
- By skonsumować unijne dotacje, musimy wyłożyć miliony jako wkład własny. To nie jest dobry czas na budowanie nowych budynków socjalnych - kończy burmistrz Czerwiński.
Ostatni blok komunalny wybudowano w Chełmży trzy lata temu.
Fakty
Drewno, azbest i kuchenki, które zimą wykorzystywano nie tylko do gotowania...
Hotel socjalny w Chełmży był pierwszym w kraju, w stosunku do którego nadzór budowlany podjął decyzję o zamknięciu i natychmiastowym wykwaterowaniu lokatorów, podczas ogólnopolskich kontroli. Zarządził je minister spraw wewnętrznych i aministracji Grzegorz Schetyna, zaraz po tragicznym pożarze w Kamieniu Pomorskim.
Budynek stoi przy stadionie piłkarskim. Dla klubu sportowego Legia Chełmża w latach 70. ubiegłego wieku wybudowała go cukrownia, niegdyś największy pracodawca w mieście. W 1999 roku cierpiąca na finansową zapaść Legia oddała hotel władzom miasta, które włączyły obiekt do majątku Ośrodka Sportu i Turystyki. Pełnił funkcję hotelu sportowego i na papierze takim pozostał, choć później przez lata służył za schronienie socjalne. Niektórzy traktowali go jak dom, bo mieszkali w nim po kilka lat.
Hotel ma murowane fundamenty i drewnianą konstrukcję. Od zewnątrz pokrywają go płyty azbestowe. W małych pomieszczeniach lokatorzy zainstalowali kuchenki elektryczne i gazowe. Zimą służyły im nie tylko do gotowania, ale i do dogrzewnia się. W pokojach nie było wentylacji. Drogi ewakuacyjne były zbyt długie.
Większość lokatorów kierował tu Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Chełmży. W kwietniu mieszkało tu 50 osób, w tym 14 dzieci w wieku od dziesięciu miesięcy do dziesięciu lat.
W jednym miejscu gromadzono zimą bezdomnych, alkoholików i samotne matki z dziećmi, którym w życiu się nie ułożyło. Po nakazie powiatowego inspektora nadzoru budowlanego rodziny z maluchami zaczęto wyprowadzać jako pierwsze.
Sprawą hotelu z urzędu zajęła się Prokuratura Rejonowa Toruń-Wschód.