W środę rano do Polski dotarły szczepionki firmy Johnson & Johnson, o czym poinformował prezes Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych Michał Kuczmierowski.
Jest to czwarty preparat dopuszczony do użycia w krajach Unii Europejskiej, a jego dostawy do państw Wspólnoty rozpoczęły się w poniedziałek.
Około 120 tysięcy jednodawkowego preparatu ma, zgodnie z zapowiedzią rządu, być przeznaczone dla osób, które ze względu na ograniczoną mobilność nie mogą pojawić się w punkcie szczepień. Jako powód takiej decyzji szef KPRM odpowiedzialny za szczepienia Michał Dworczyk podał dwa główne powody.
– Zarówno ze względu na dobro tych pacjentów unieruchomionych, jak i również ze względów logistycznych, żeby taki zespół wyjazdowy nie musiał dwa razy wyjeżdżać do takiego pacjenta – przekazał polityk podczas poniedziałkowej konferencji prasowej.
Opóźnienie dostaw
O ile pierwsza dostawa szczepionki do Polski się udała, to kolejne stoją pod znakiem zapytania, ponieważ amerykańska firma wstrzymała dostawy po tym, jak w USA odnotowano rzadkie przypadki zakrzepów.
„Sprawdzamy te przypadki również z europejskimi władzami medycznymi. Zdecydowaliśmy się opóźnić dostawy naszych szczepionek w Europie” – przekazała we wtorkowym oświadczeniu firma Johnson & Johnson.
Jednocześnie podkreślono, że „bezpieczeństwo” to priorytet firmy.
Firma poinformowała także o tym, że amerykańskie agencje – Amerykańska Centrum Kontroli i Prewencji Chrób (CDC) oraz Agencja ds. Żywności i Leków (FDA) zajmują się analizą danych dotyczących wystąpienia u sześciu osób zakrzepów na 6,8 miliona podanych dawek.
