Przyznam się, że z początku traktowałem te życzenia mieszkańców, zgłaszane do Bydgoskiego Budżetu Obywatelskiego, jako sezonową modę, która doprowadzi do zmarnowania publicznego grosza. Teraz myślę inaczej. Wciąż wprawdzie nie jestem przekonany, czy minitężnie istotnie korzystnie wpływają na stan naszego zdrowia. Na pewno jednak korzystnie wpływają na samopoczucie, skoro sporo osób wokół tych tężni wysiaduje. A od zdrowej psychiki bardzo zależy zdrowie ciała.
Minitężnie spełniają też inną ważną funkcję. Zabierają teren, po który być może wyciągnęliby ręce deweloperzy. Czytam ostatnio świetną książkę Łukasza Drozdy „Dziury w ziemi”, poświęconą patodeweloperce (czyli patologii w budownictwie mieszkaniowym) we współczesnej Polsce. Autor przekonuje, że ludzie pomstujący na to, że przyszło im mieszkać na PRL-owskich osiedlach, często i tak są wygrani. Na starych osiedlach miejsc pomiędzy blokami pozostawiano dość dużo. Teraz zaś tu i ówdzie za cały plac zabaw muszą wystarczyć dwie bujawki zajmujące powierzchnię dwóch miejsc parkingowych.
