To szczegółowa opowieść o tym, co uczelnia włoży studentom do głowy na konkretnym przedmiocie, a co student ma obowiązek w niej mieć po zakończeniu nauczania, by owy przedmiot zaliczyć.
Ta kluczowa umowa ma się w prawdziwym życiu (akademickim) do rzeczywistości... średnio. Może to moje doświadczenie jest jednak zbyt skromne, by generalizować, ale nie wierzę, by ktoś wierzył, że uczelnie realizują to wszystko, co obiecują, a studenci wykonują to wszystko, czego się na papierze od nich wymaga. Więc trochę chyba wszyscy udajemy?