https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Świadek Bruski przed sądem

Jarosław Jakubowski
Na procesie Konstanty Dombrowicz kontra internauta Tomasz Mazur stawił się wczoraj prezydent Bydgoszczy, Rafał Bruski.

Na procesie Konstanty Dombrowicz kontra internauta Tomasz Mazur stawił się wczoraj prezydent Bydgoszczy, Rafał Bruski.

<!** Image 2 align=none alt="Image 169714" sub="Tomasz Mazur z Rafałem Bruskim i Pauliną Wenderlich na korytarzu sądu
Fot. Tymon Markowski">

Na korytarzu I Wydziału Cywilnego Sądu Okręgowego nerwowo przechadzał się Tomasz Mazur, 30-latek w szarym garniturze. - Jestem dobrej myśli. Wezwaliśmy dzisiaj troje świadków, aby dowieść prawdziwości wpisów na moim blogu. Strona www.stopdombrowiczowi.pl jest cały czas dostępna w sieci, choć nie dodaję nowych wpisów
- mówi Tomasz Mazur. Jak potoczyły się jego losy po kampanii? - Znalazłem zatrudnienie - stwierdził enigmatycznie. Ustaliliśmy, że pracuje w Wydziale Spraw Obywatelskich i Cudzioziemców K-PUW.

30-letni politolog stał się bohaterem ubiegłorocznej kampanii wyborczej. Konstanty Dombrowicz poczuł się urażony niektórymi treściami zawartymi na jego blogu i złożył pozew z powództwa cywilnego. Bloger zarzucił prezydentowi m.in. zadłużenie Bydgoszczy, zatrudnienie w Urzędzie Miasta żony radnego oraz negatywne odnoszenie się do mieszkańców (chodziło o wypowiedź w kontekście problemów z trasą S5, że ci, którym nie podoba się w Bydgoszczy, mogą wyprowadzić się do Gdańska).

- Powód zażądał od nas opublikowania przeprosin w trzech bydgoskich gazetach i wpłaty 3000 zł zadośćuczynienia na rzecz Hospicjum im. ks. Jerzego Popiełuszki - ujawnia Paulina Wenderlich, występująca wczoraj w zastępstwie pełnomocnika pozwanego. Na rozprawie pojawił się też jej mąż, Jarosław Wenderlich, były radny PiS.

Jeszcze na korytarzu doszło do spotkania pozwanego blogera ze świadkiem - Rafałem Bruskim. - Kojarzę pana z klipu - zagaił prezydent. Zapewnił też, że jeśli będzie taka możliwość, wycofa powództwo. - Natomiast jeśli okaże się, że pozew został złożony nie urzędowo, tylko prywatnie, to powinno się zwrócić koszty, które poniósł urząd w związku z prywatnym procesem - zadeklarował Rafał Bruski.

Wczoraj pierwszym przesłuchanym świadkiem była Janina K., administratywistka, pracowniczka Urzędu Miasta Bydgoszczy, małżonka jednego z radnych. - Jestem zatrudniona od października 2010 roku jako pomoc administracyjna. To jest stanowisko pomocnicze, więc konkurs nie jest wymagany. Dowiedziałam się o tym stanowisku od znajomych, zgłosiłam się do sekretarza miasta na rozmowę i po dwóch tygodniach otrzymałam odpowiedź, że jestem przyjęta. Wcześniej byłam zatrudniona w Urzędzie Wojewódzkim - stwierdziła Janina K. - Czy została pani zwolniona, gdy wojewodą był pan Bruski? - zapytała Paulina Wenderlich. - A czy to ma jakiś związek ze sprawą? - odparła świadek. Sędzia Hanna Rucińska uchyliła pytanie.

<!** reklama>

Świadek Bruski na pytanie pełnomocniczki blogera stwierdził, że w wystąpieniach przedwyborczych przedstawiał fatalny stan finansów miasta. - Na podstawie budżetów Bydgoszczy za ostatnie kilka lat głosiłem w moim przekonaniu prawdę, że miasto jest bardzo mocno zadłużone. Samorząd może się zadłużyć do 60 procent swoich dowodów, Bydgoszcz jest bardzo blisko tej granicy. Poza tym, spółki miejskie, które realizują inwestycje, generują pośrednio dodatkowy dług. Poprawa stanu finansów miasta to zadanie na kilka lat. Właśnie zakończyła się ocena Bydgoszczy przez firmę audytorską. Końcowa ocena finansów miasta jest gorsza niż w ubiegłym roku - zeznał prezydent.

Rafał Bruski nie wiedział, jak doszło do zatrudnienia Janiny K. w Urzędzie Miasta, dodał natomiast, że była ona pracowniczką Urzędu Wojewódzkiego w czasie sprawowania przez niego funkcji wojewody kujawsko-pomorskiego. - W Urzędzie Miasta jest wiele stanowisk pomocniczych, ale z rozmowy z sekretarzem miasta wynika, że wiele z nich jest pomocniczych tylko z nazwy i osoby je piastujące wykonują pracę merytoryczną. Zgodnie z prawem, na takie stanowiska powinny być rozpisywane konkursy - dodał świadek.

Nie stawił się Jacek Moniuk ze Stowarzyszenia „Metropolia Bydgoska” i został za to ukarany 300-złotową grzywną. Na wczorajszej rozprawie nie było nikogo ze strony powoda. Kolejna rozprawa - 16 maja.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski