Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Straszny dwór i straszy nadal

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Ocalałe kawałku murów świadczą o dawnej urodzie dworu w Rucewie
Ocalałe kawałku murów świadczą o dawnej urodzie dworu w Rucewie Jarosław Reszka

Końcówka lat dziewięćdziesiątych, wieś Rucewo pod Złotnikami Kujawskimi. Jest późny wieczór. Termometr zjechał już do zera. Zatopiony w mroku trzęsę się z zimna. Kilkanaście metrów dalej marznie też, popatrując na mnie niezbyt sympatycznym wzrokiem, kilku strażaków. Mają przerwę w robocie.Czekają, aż ktoś dostarczy im kamerę termowizyjną. Bez niej nie sprawdzą, czy rumowisko cegieł, obok którego stoimy, kryje jeszcze jakieś emitujące ciepło ciało. Kamera wreszcie dociera na miejsce. Strażacy wracają do pracy. Ja też. Następnego dnia ukaże się reportaż o akcji ratowniczej, która się nie powiodła. W zawalonych ruinach kilkusetletniego dworu śmierć poniosło troje 14-letnich dzieci, mieszkańców wioski. Przyszły tam tego dnia, tak jak przychodziły wielokrotnie przedtem, by z rozpadających się ścian i stropów wyciągać to, co zachowało jakąkolwiek wartość.

Cofnijmy się w czasie jeszcze dalej, znacznie dalej. Około 1870 roku właścicielem majątku w Rucewie - wsi pojawiającej się z historycznych dokumentach już od XIV wieku jako własność Polaka, Jana z Ruczowa - był Niemiec, Johan Riedel.Dwór już wtedy istniał. Według jednych źródeł pobudowano go 20 lat wcześniej, według innych, stał już w pierwszej połowie XVIII wieku. Nieliczne zachowane fragmenty budowli, na przykład balustrada w jej górnej części, świadczą, że prezentowała się pysznie, podobnie jak okalający dwór park. Na terenie majątku znajdowały się ponadto cieplarnia, dom urzędnika na wyspie w parku, kuźnia, stodoła, stajnie i owczarnie. W czasie drugiej wojny światowej majątek jako mienie pożydowskie przejął słynący z okrucieństwa wobec Polaków Ludolf von Alvensleben, generał SS, adoptowany syn właściciela pałacu w Ostromecku. Arystokrata esesman dał się też mocno we znaki pracownikom majątku w Rucewie.

Po wojnie przyszły lepsze dni dla ludzi z Rucewa, gorsze dla majątku. Budynki gospodarcze rozebrano. Dwór zamieniono w przedszkole, potem urządzono w nim mieszkania. Krótko po transformacji, w 1990 roku, opustoszała już wtedy budowla znalazł w końcu właściciela. Wydawało się, że jak ongiś - właściciela pełna gębą. Szybko okazało się, że było to złudzenie. Biznesmen z Warszawy nie zainwestował weń ani złotówki.Mówiło się potem, że dwór potrzebny mu był tylko jako zabezpieczenie kredytu. Mimo tabliczki ostrzegającej przed nieszczęściem, był systematycznie rozkradany - dla złomu, drewna na opał czy cegieł. W cieplejsze dni zamieniał się w pijacką melinę. Aż doszło do tragedii....

Sobota, tydzień temu. Wyjątkowo upalny dzień. Skręcam do Rucewa z szosy bydgoskiej. Nie było mnie tu wiele lat. Na zachód od parku, który zdążył zamienił się w potężną kępę zieleni, wciąż stoją sklecone z byle czego czworaki. Mały pies bez trudu wydostaje się za ogrodzenie i nieufnie obwąchuje moją nogę. Równie nieufnie przygląda się obcemu kobieta z miską pełną prania. Jest w takim wieku, że mogła być koleżanką nastolatków, którzy zginęli pod gruzami. Zza burzy dzikiej roślinności wygląda kawał obłupanego muru. W nim otwory na okna, niczym puste oczodoły. Nic się tu przez ostatnie lata nie zmieniło. Nawet tabliczka, która zakazuje wstępu na „teren prywatny”.

„Prywatny” - w tym wypadku niczyj, jak „państwowy” w czasach, gdy wielu z nas dorastało.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!