Nadchodzi starość, a z nią zgryzota dla nas, dla bliskich, którzy opiekują się niedołężną matką lub ojcem. Szukamy pomocy lekarzy, instytucji, ale nasi Czytelnicy alarmują: - Między urzędnikami a rodziną jest przepaść. Jak nie masz znajomości, jesteś sam, obijasz się o ścianę.
<!** Image 2 align=right alt="Image 74226" sub="Medycyna wydłużyła życie, ale z jego jakością nie jest najlepiej. Ludziom starszym często doskwierają choroby i samotność / Fot. Jacek Smarz">Bezradność - tym jednym słowem można podsumować nasz redakcyjny dyżur poświęcony problemom starości.
- Pomagałam swojej cioci szukać placówki dla wujka z otępieniem starczym, który stawał się coraz bardziej agresywny - mówi pani Ela. - To był horror. Między urzędnikami a rodziną jest przepaść. Jak nie masz znajomości, obijasz się jak o ścianę.
Gdzie szukać pomocy?
Słowa horror używa też Mirosława C. - Mama cierpiała na chorobę Alzheimera. Z nocy zrobiła dzień, wydawało się jej, że wypadnie przez okno. Krzyczała: „zdejmij mnie z parapetu”. Zamówienie wizyty dermatologa i psychiatry okazało się niemożliwe. Kazali dowieźć chorą, choć przychodnie są od nas rzut kamieniem. Opiekunka z pomocy społecznej maksymalnie na trzy godziny.
- Dlaczego w Bydgoszczy tak podrożały usługi opiekuńcze, z 9,70 do 16 zł na godzinę, w Warszawie są tańsze - pytała z kolei pani N.
Grażyna R. ma 74-letnią matkę cierpiącą na nowotwór, która jest pod domową opieką paliatywną. Dom Sue Ryder, żeby odciążyć kobietę, na dwa tygodnie wziął chorą na oddział. - Mama wraca, ja pracuję w handlu, córka w ciasnym pokoju z babcią nie może się uczyć. Nie dajemy już rady. Gdzie szukać pomocy?
W hospicjach brakuje miejsc. Oddział Opieki Paliatywnej Szpitala Uniwersyteckiego, na który liczyła Grażyna R., ma tylko pięć łóżek, praktycznie służy celom naukowym.
- To dramat rodzin - przyznaje Stanisław Prywiński, dyrektor szpitala ds. lecznictwa. - Małe pokoje, łóżko chorego przy ścianie, a trzeba go umyć, podnieść - to potężny wysiłek. Potrzeba nowych ośrodków w samej Bydgoszczy, niezbędne są oddziały pomocy domowej, wsparte przez wolontariat, siostry zakonne.
Starość po polsku jest chora, smutna i biedna. Medycyna wydłużyła życie, ale z jego jakością bywa kiepsko. Jadwigę R.(84 lata) boli kręgosłup, głowa, właściwie wszystko, nieustannie odwiedza lekarzy wszelkich specjalności. - Ostatnio zaczęła wstawać późnym popołudniem i opowiadać, że ona to nie ona, że są w niej jakby dwie osoby - mówi syn kobiety. - Przejrzałem jej apteczkę, znalazłem pełno leków, najwięcej psychotropów. Jak je schowamy, to ona idzie do innego lekarza. Gdzie szukać mądrego lekarza? Zaznaczam, że na prywatne wizyty nas nie stać.
Potrzebny psychiatra
- Medycyna określa stan wywołany przez nadmierną farmakologiczną „działalność” służb medycznych terminem „geriatryczny zespół jatrogenny” - mówi prof. Kornelia Kędziora-Kornatowska, kierownik Katedy i Kliniki Geriatrii Szpitala Uniwersyteckiego. - Geriatra patrzy na pacjenta całościowo, po kolei rozwiązując jego dolegliwości, żeby mu nie zrobić krzywdy. Problem w tym, że jest nas mało.
W Bydgoszczy działają trzy przychodnie geriatryczne (niezbędne jest skierowanie od lekarza rodzinnego), zaś w Toruniu nie ma ani jednej. Jest nadzieja na zmianę sytuacji, gdyż Ministerstwo Zdrowia kończy pracę nad projektem standardowej opieki geriatrycznej, której ciężar będzie spoczywać na opiece domowej i ambulatoryjnej.
82-letnia Anna D. stała się agresywna i wulgarna. „Chcę umrzeć” - powtarzała w kółko. Córka próbowała zamówić domową wizytę psychiatry, bo matka odmówiła pójścia do lekarza. Okazało się to niemożliwe, więc z dużym trudem, gdyż niewielu lekarzy jeździ do chorych, załatwiła prywatną wizytę.
<!** reklama>- Dziękuję niebiosom, że się nie poddałam, bo dzięki nowoczesnym lekom mama poczuła się znacznie lepiej - zapewnia nasza Czytelniczka.
Od 26 lat działa w Bydgoszczy jedyny w województwie Psychiatryczny Oddział Leczenia Domowego. Jego personel to dr Ewa Chimiak-Drożdżewska (kieruje też przychodnią przy Klinice Psychiatrii Colllegium Medicum UMK) i dwie pielęgniarki.
- Pomóc możemy 15-20 pacjentom, potrzeba co najmniej pięciu takich oddziałów - uważa dr Ewa Chimiak-Drożdżewska.
Psychiatrzy mówią: rośnie odsetek ludzi trzeciego wieku z problemami poznawczymi, zaburzeniami pamięci, są jednak coraz lepsze leki, przyszłością jest więc ambulatoryjna opieka środowiskowa. Będzie, gdy Narodowy Fundusz Zdrowia wyżej wyceni punkty i politycy „przyklepią” fundusze.
Pani S. (85 lat) złamała rękę i nogę. Dramat rozpoczął się, gdy przyszedł czas wypisania jej ze szpitala. Pracujące dzieci zastanawiały się, co robić. - Nie udało się załatwić miejsca w Zakładzie Pielęgnacyjno-Opiekuńczym w Smukale, pobyt na oddziale rehabilitacji w szpitalu załatwiliśmy, uruchamiając znajomości i mama chodzi! - cieszy się córka.
- Placówka ma 40 miejsc, głównie dla osób samotnych, po ciężkich złamaniach i z chorobami neurologicznymi - mówi Dorota Forjas, kierowniczka. - Powinniśmy je przyjmować zaraz po pobycie w szpitalu, ale to niemożliwe - 52 osoby czekają na miejsce.
Domy dla seniorów
Brakuje ośrodków pielęgnacyjno-opiekuńczych różnego typu, Bydgoszcz liczy na „Caritas”.
- 4 stycznia mieliśmy podpisać umowę kupna pięknego obiektu, ale, niestety, darczyńca się wycofał - tłumaczy ks. Wojciech Przybyła, dyrektor „Caritas” Diecezji Bydgoskiej.
W Toruniu natomiast rozbudowano zakład pielęgnacyjno-opiekuńczy, który obecnie może przyjąć stu pacjentów. - Rozbudowaliśmy także dom pomocy społecznej, przeznaczając 50 miejsc dla osób samotnych i chorych - informuje Hanna Moczyńska, dyrektorka toruńskiego Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. - Są ośrodki „Caritasu”, franciszkanie szukają unijnych pieniędzy na rozbudowę swojej placówki opiekuńczej.
Ofert jest niby więcej, ale nadal za mało, bo potrzeby ciągle rosną.
- Świadczenia zdrowotne takie jak rehabilitacja, opieka pielęgniarska bądź paliatywna, finansowane są przez NFZ, ale jest ich za mało, dlatego gmina wykupuje świadczenia uzupełniające - mówi Hanna Miller, dyrektorka Wydziału Zdrowia i Polityki Społecznej Urzędu Miasta Torunia. - Jeśli zmieni się ustawa, rozbudujemy DPS i zakład pielęgnacyjno-opiekuńczy, by były także miejsca komercyjne.
Na początku lat 90. bydgoskie spółdzielnie mieszkaniowe „Zjednoczeni” i „Budowlani” wybudowały dwa domy dla seniorów. Standard: dla lokatora maleńkie mieszkanko, na parterze gabinet lekarza, biblioteka, kaplica, sklepy. Ideę zgubiły wysokie odsetki od kredytów, puszczono mieszkania na wolny rynek.
Udało się za to Kujawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej w Inowrocławiu, która zdążyła postawić dom przed ekonomicznymi zawirowaniami. Usługi medyczno-pielęgniarskie świadczy tam pobliska przychodnia. Lekarz jest mieszkańcem domu, więc nie ogranicza pracy do godzin przyjęć.
- Ludzie się znają, wspierają. Duszą domu jest dr Ali Shawkat, nazywamy go naszym doktorem Judymem - opowiada Juliusz Wosik, przewodniczący samorządu mieszkańców, który jest człowiekiem aktywnym - popularyzuje w Sejmie ideę budowy podobnych domów, „bo tańsze niż domy opieki i bardziej ludzkie”. Na razie bezskutecznie.
<!** Image 3 align=right alt="Image 74226" sub="Dom Pogodnej Jesieni w Inowrocławiu.Usługi medyczno--pielęgniarskie świadczy tu pobliska przychodnia. Lekarz jest mieszkańcem domu, więc nie ogranicza pracy do godzin przyjęć. Na zdjęciu mieszkańcy domu: Juliusz Wosik i Stefania Lipińska / Fot. Tadeusz Pawłowski">Nikt dziś o DPS-ach nie mówi „domy starców”. Są domy seniora, spokojnej starości, itp. Od czasu, gdy ustawa nałożyła na rodzinę obowiązek alimentacyjny, kolejki są niewielkie nie tylko w bydgoskim „Promieniu Życia” dla osób przewlekle chorych.
- Spełniamy większość standardów unijnych - zapewnia Marek Figiel, dyrektor placówki. - Prowadzimy też dzienny dom pobytu dla 15 osób z różnymi formami otępienia starczego, także Alzheimerem. DPS jest spokojną przystanią dla osób, które same podjęły decyzję, że chcą tu mieszkać. Dla innych nie jest oazą szczęśliwości.
W toruńskim DPS im. Leona Szumana, podobnie jak w bydgoskim, tylko połowa pokoi to jedynki.
- Dopasowujemy mieszkańców, ale każdy marzy o odrobinie prywatności - nie ukrywa dyrektor Andrzej Kobyłecki. - Aktywizujemy ich fizycznie i intelektualnie, korzystając z osiągnięć androgogiki, ale jesteśmy tylko substytutem domu.
Rośnie liczba organizacji pozarządowych i stowarzyszeń samopomocowych.
- Sektor państwowy jest niewydolny. Rodzina, pielęgnacja środowiskowa i niedoceniany wolontariat mogą złagodzić narastający problem starzenia się spoleczeństwa - uważa prof. Roman. Ossowski, psycholog z UKW, który w praktyce realizuje idee wolontariatu wśród osób starszych i rozwija uniwersytety trzeciego wieku.
Armia ludzi w podeszłym wieku rośnie, niezbędne są systemowe rozwiązania, także prawne. A samorządowcom marzy się udział rządu w utrzymaniu domów pomocy, którego ciężar spoczywa na gminach.