W filmie znalazła się scena, w której główny bohater - „Majami” - przychodzi do przełożonego z informacją, że groźna grupa bandytów będzie załatwiała porachunki w centrum miasta. Próbuje ściągnąć w to miejsce grupę szybkiego reagowania, ale komendant tłumaczy, że „nie może, bo specgrupa zabezpiecza mecz”. Wydawało mi się to absurdalne.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy jeden z prywatnych detektywów opowiedział mi wczoraj bliźniaczą historię. Miał na oku gangstera, ale w komendzie nie było ludzi, którzy mogli szybko interweniować. Szczęśliwie cała sprawa miała swój pozytywny finał, podobnie jak w filmie Vegi. Dobro wygrało.
PRZECZYTAJ:Młodzi uczą się fachu z filmów i seriali
PRZECZYTAJ:Mąż zdradza, żona idzie do detektywa, a następnie, z dowodami, po alimenty
Czy policjanci są blokowani przez procedury? Bardzo możliwe. Czy pewnych interwencji nie podejmują, w obawie, że nie uda się ich doprowadzić do finału i zepsują statystyki? Takie rzeczy się zdarzały. Nie dziwi więc, że coraz częściej zamiast do policjantów, ludzie zgłaszają się do ich emerytowanych kolegów.