Bydgoskie Muzeum Techniki i trasa turystyczna na terenie „Zachemu” będą wzorowana na najlepszym polskim muzeum - Powstania Warszawskiego.
Dość nieoczekiwanie wśród projektów kluczowych Regionalnego Programu Operacyjnego znalazła się propozycja sfinansowania skansenu architektury przemysłowej i stworzenie podziemnej trasy turystycznej wraz z Muzeum Zakładów Zbrojeniowych DAG-Fabrik w Bydgoszczy. Oznacza to, że atrakcja turystyczna, która jeszcze kilka lat temu funkcjonowała jedynie w głowach grupy bydgoskich miłośników historii, stanie się ważną wizytówką miasta. Na stworzenie skansenu przeznaczono bowiem 2 miliony 250 miliona euro, z czego ponad połowa pochodzić będzie z unijnej kasy, resztę już teraz chce zarezerwować w przyszłorocznym budżecie prezydent Dombrowicz. - Za taką kasę możemy zrobić wszystko – mówi z entuzjazmem Jarosław Butkiewicz, szefujący Stowarzyszeniu „Bunkier”. - Nie tylko planowaną przez nas trasę, ale wiele dodatkowych atrakcji, jak skansen techniki czy też ekspozycję przygotowaną przez bydgoskich fanów komunikacji. Gdybyśmy szybko dostali pieniądze i zaczęli prace, nawet na przełomie lipca i sierpnia przyszłego roku mogliby się tam pojawić pierwsi turyści.
<!** reklama>Stowarzyszenie zyskało ostatnio potężne wsparcie instytucjonalne z Muzeum im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy. - Jutro spotykamy się, aby omówić szczegóły współpracy – zapowiada Łukasz Maklakiewicz, kierownik administracyjny muzeum. - Chcielibyśmy, aby oprócz trasy po NGL-u, można było zwiedzić tam również Muzeum Techniki. Wzorem dla nas będzie Muzeum Powstania Warszawskiego. Charakterystyczne w nim jest to, że mówi nie o przedmiotach, ale o ludzich i ich losach.
Dlatego właśnie bydgoskie muzeum szukać będzie nie tylko eksponatów, ale również ludzi i ich historii, które warto przedstawić zwiedzającym. - Nie wszyscy wiedzą, ile fabryk działało u nas przed wojną. Część po 1918 roku przejęli Polacy po wyjeżdżających stąd Niemcach. Mieliśmy aż trzy fabryki fortepianów, galwanię, której wazoniki zdobyły nagrodę na wystawie światowej w 1925 roku we Francji. Takich szczegółów z naszej, nieznanej często historii jest bardzo wiele - mówi kierownik Maklakiewicz. - Zastanawiamy się jednak, czy startować z trasą w wersji minimalnej, czy poczekać trochę i zrobić wszystko z najdrobniejszymi szczegółami. Z jednej strony ludzie mogliby się zniechęcić i więcej nie przyjść już do w pełni funkcjonującego muzeum, z drugiej - chcielibyśmy jak najszybciej pokazać zwiedzającym tamtejsze atrakcje.