W inny sposób rzecz ujmując, najtańszy oferent zażyczył sobie około 20 proc. więcej, niż miasto zapisało w budżecie na rewitalizację Rybiego Rynku. To naprawdę spora różnica.
Przetargów na miejskie inwestycje nie można jednak wrzucać do jednego worka. Niedawno pisałem z satysfakcją o porozumieniu - mimo różnicy kwot - dotyczącym wykonania projektu rowerowej Wielkiej Pętli Fordonu. Ta rowerowa obwodnica to rzeczywiście dobry pomysł, lecz gdyby powstała parę lat później niż planowano, to bydgoski światek by się nie zawalił.
Inaczej należy spoglądać na przebudowę Rybiego Rynku. Tym bardziej, że nie o sam rynek tu chodzi, lecz także jego okolice od strony placu Kościeleckich. Bez uporządkowania tego fragmentu Śródmieścia trudno wyobrazić sobie architektoniczny ład na starówce. Sądzę więc, że nie warto czekać i decyzji odwlekać. Niczym francuski król Henryk IV, w XVI wieku myślący o tronie w Paryżu, władze Bydgoszczy powinny powiedzieć sobie, że Rybi Rynek wart jest mszy i znaleźć brakującą kwotę.
