Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Anną Słomkowską, naczelną pielęgniarką w Pałuckim Centrum Zdrowia

Maria Warda
Anna Słomkowska (pierwsza z lewej) jest dobrym łącznikiem pomiędzy lekarzami, a pielęgniarkami, bo zdaje się być kobietą bez nerwów
Anna Słomkowska (pierwsza z lewej) jest dobrym łącznikiem pomiędzy lekarzami, a pielęgniarkami, bo zdaje się być kobietą bez nerwów Maria Warda
Nasza bohaterka uważa, że rewolucje technologiczne w medycynie nigdy nie zastąpią czułości człowieka.

Mam złudzenie, że w żnińskim szpitalu pracuje pani całe wieki.
Od 27 lat jestem naczelną pielęgniarką w żnińskim szpitalu. Zaczynałam tu pracę po studiach, jako zwykła pielęgniarka, ale dosyć szybko awansowałam. Przeżyłam wielu dyrektorów, wiele zmian organizacyjnych i technologicznych. Dzisiejszy szpital nie przypomina niczym placówki, w której zaczynałam swą przygodę zawodową.

Z pewnością mogłaby pani napisać książkę o tym, co działo się w tym nietypowym zakładzie pracy.
Z pewnością, ale ja zapominam niedobre wydarzenia, muszę pielęgnować to, co piękne w pielęgniarstwie, a pomimo olbrzymich zmian, choćby w sposobie i możliwościach ratowania życia, jedno się nie zmieniło od wieków i myślę, że się nie zmieni. Pielęgniarka, jak żołnierz na warcie, musi stać przy łóżku pacjenta.

Różnie jednak z tym bywa.
Konfliktów nie brakuje. Bywa, że dwie osoby, nie tylko panie, bo mamy także pielęgniarzy, które są na jednej zmianie, nie mogą się z sobą zgrać, Jedna drugiej powiedziała coś nie tak, lub nie wykonała jakiegoś zadania, itp. Trzeba zaprowadzić między nimi jakiś ład. Rozwiązuję te sprawy zachowując spokój. Bez emocji wysłuchuję, co mają do powiedzenia. Czasem rozdziela się na jakiś czas skonfliktowane osoby i po jakimś czasie wszystko wraca do normy. Dwie kadencje zasiadałam w Okręgowym Sądzie Pielęgniarek, różne rzeczy widziałam, na szczęście u nas w Żninie nie było takich pomyłek pielęgniarskich, aby trzeba było rozpatrywać sprawy w tym sądzie. Nie tylko na tej podstawie zapewniam, że mamy dobrą kadrę.

Relacje pielęgniarka-lekarz zawsze budziły emocje. Ten ostatni był zawsze kapitanem szpitalnego okrętu.
Teraz to są dwie oddzielne służby, które mają obowiązek ze sobą współpracować. Pielęgniarka, która jest przekonana, że dobro pacjenta jest w jakiś sposób zagrożone, ma prawo odmówić lekarzowi wykonania jego polecenia.

Panuje powszechna opinia, że obowiązek pielęgnacji chorego spoczywa na rodzinie. Mam wręcz wrażenie, że gdyby nie opieka rodziny nad leżącym w szpitalu, pielęgniarki nie dałyby rady wszystkich umyć, mężczyzn ogolić, czy choćby nakarmić obłożnie leżących.
Oczywiście wszystkie zabiegi pielęgnacyjne należą do pielęgniarek, kiedyś wiele spraw, choćby tych związanych z higieną, wykonywały salowe. Teraz nie wolno im się zbliżać do łóżek. Rodziny natomiast powinny opiekować się bliskim, nawet leżącym w szpitalu, ponieważ w ten sposób uczą się jego pielęgnacji, kiedy chory wróci do domu. Obecnie staramy się socjalizować chorych, aby nie leżeli w łóżkach, ale potrafili jak najwięcej przy sobie zrobić. Muszą się ruszać, bo to jest najlepsza droga do wyzdrowienia. Kiedyś za chorego robiło się wszystko.

Mam wrażenie, że służby medyczne i inne, które winny spieszyć z pomocą słabym i chorym, nie zauważają, iż rodziny nie są w stanie sprostać obowiązkom opieki nad chorym, kiedy młodzi zostali zmuszeni szukać pracy za granicą.
To są rzeczywiście trudne tematy. Więzi rodzinne nie są tak silne jak przed laty, ale jeszcze jest bardzo dużo osób, które starają się jakoś pokonać trudności. W naszym powiecie brakuje oddziału opieki długoterminowej. Placówka spełnia raczej rolę szpitala o charakterze ostrym, ale rodziny gdzie umiera człowiek na przykład na nowotwór lub inne nieuleczalne choroby, mogą korzystać z pomocy hospicjum domowego. Można też umieścić takiego chorego na jakiś czas w innych szpitalach gdzie są takie oddziały, na przykład w Mogilnie. Rodzina musi czasem odpocząć, aby nabrać siły do dalszej opieki.

Kiedy pierwszy raz zetknęła się pani ze śmiercią?
W szpitalu, ale z cierpieniem miałam do czynienia w domu. Mój ojciec był ciężko chory, bardzo długo leżał. Pielęgnowaliśmy go, nie miał poczucia osamotnienia.

Ma pani jakąś receptę na pokonanie stresu?
Kocham muzykę, szczególnie stare klasyczne kawałki, jak piosenki Grechuty czy Gema. Uwielbiam robótki ręczne, szydełkuję, czasem coś sama uszyję. Nie mam problemów ekonomicznych, bo o nasz dom troszczy się mąż, który jest rolnikiem. Mam wspaniałych synów. Jak człowiek ma szczęśliwą rodzinę, to stres nie ma dostępu.

ANNA SŁOMKOWSKA

- Absolwentka Akademii Medycznej w Poznaniu. Od 27 lat piastuje funkcję naczelnej pielęgniarki żnińskiego szpitala.
- Uważa, że żadne zmiany technologiczne w medycynie przy łóżku pacjenta nie zastąpią pielęgniarki.
- Nie wyobraża sobie pielęgniarki, która miałaby siły pracować do 67 lat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!