Pani Alina (imię zmienione) kilkanaście lat temu straciła za długi swoje mieszkanie w Bydgoszczy. Razem z córką-jedynaczką, wtedy nastolatką, zajęły pustostan na terenie miasta. Administracja wiedziała o dzikich lokatorkach. Wody bieżącej nie miały, ale prąd sąsiedzi nielegalnie „użyczali”.
Córka dorosła, założyła własną rodzinę, wyprowadziła się pod Bydgoszcz. Matka została. - Mama wcześniej często piła alkohol, ale po mojej wyprowadzce uzależniła się od niego - wspomina córka, obecnie 31-letnia. - Sąsiedzi, którzy mieszkali w tym samym socjalu, też pili. Mama miała udar, ale po nim się nie opamiętała. Tygodniami, dzień w dzień, chodziła pijana. Mnie słuchać nie chciała. Wolała towarzystwo sąsiadów, którzy tak samo, jak ona, mieli problem z uzależnieniem. Administrator zagroził eksmisją, ale na groźbach się skończyło.
Legalny sąsiad
Kobieta związała się z jednym z sąsiadów. - On akurat mieszka legalnie - opowiada przyjaciółka rodziny. - Nie pracował, bo zdiagnozowano u niego chorobę psychiczną. Dostał rentę na stałe. Rentę szybko przetraci na piwa i wódki. Alina może łącznie otrzymywać ponad 2500 złotych miesięcznie, w tym rentę i 500 plus dla osoby niepełnosprawnej. Ona, mając kłopoty z poruszaniem się, upoważniła sąsiada do odbierania jej renty na poczcie. On te pieniądze wypłaca, a później nie oddaje całej kwoty. Okrada Alinę, chociaż nawet ona temu zaprzecza.
Od paru lat pani Alina jeździ na wózku inwalidzkim. Wymaga prawie całodobowej opieki. Córka do siebie zabrać jej nie mogła. - Wynajmuję z mężem i dwójką dzieci w wieku szkolnym kawalerkę pod Bydgoszczą. Nie zmieścilibyśmy się w piątkę - wskazuje 31-latka.
Na przełomie sierpnia i września matka dostała w domu atak. Runęła nieprzytomna na podłogę. - I Alina, i sąsiedzi (w tym jej liczni krewni, mieszkający wspólnie), byli pijani. Bali się zawiadomić pogotowie, dlatego najpierw zadzwonili po córkę. Szybko przyjechała i wezwała karetkę - opowiada znajoma.
50-latka trafiła do szpitala. - Mama jest leżąca, czasami kontaktuje. Lada dzień ma zostać wypisana - mówi córka. - Nie ma natomiast dokąd wrócić. Sama, ze względu na psychiczny i fizyczny stan zdrowia, nie może mieszkać. W pustostanie także nie może dłużej przebywać ze względu na sąsiedztwo. Ona się tam zapije
.
Meble matki
Córka z przyjaciółką rodziny powiadomiły administrację. Zarządca budynku właśnie przejmuje opuszczone mieszkanie. Córka ma zabrać stamtąd meble i inne rzeczy matki. - Alina powinna zostać umieszczona w domu pomocy społecznej - uważa 31-latka. - Pracownica socjalna szpitala i ta z Bydgoszczy, która teoretycznie mamę ma pod opieką, znają sytuację.
W ośrodku pomocy społecznej podkreślają, że obowiązek opieki nad osobą chorą bądź niepełnosprawną w pierwszej kolejności należy do rodziny tej osoby, a jeśli ona nie ma bliskich, wówczas opiekę zapewnia instytucja pomocy społecznej. 50-latka rodzinę posiada: córkę. - Nie dam rady wziąć mamy do siebie, a nie stać nas na wynajem większego mieszkania - odpowiada 31-latka.
Znajoma obu pań kontynuuje: - Pani socjalna ze szpitala i lekarka, prowadząca Alinę, są zdania, że skoro pacjentce jest trochę lepiej, powinna opuścić oddział. Nie patrzą już na to, że pacjentka jest przecież bezdomną.
Wizyta u dyrektora
Obie kobiety udały się do dyrekcji szpitala. - Dyrektor nie wiedział o położeniu Aliny - mówi przyjaciółka rodziny. - Obiecał pilnie wystosować wniosek do sądu o zabezpieczenie i umieszczenie Aliny w placówce całodobowej dla osób przewlekle chorych.
Maria Kapuścińska, specjalistka ds. pomocy społecznej w Polskim Czerwonym Krzyżu w Bydgoszczy, mówi o sytuacji bez wyjścia. - Pomoc doraźna, czyli np. opiekunka na dwie-trzy godziny dziennie nie rozwiąże problemu. Do schroniska jej nie przyjmą. Tam podopieczni muszą być samodzielni.
