Witold Małcużyński był bez wątpienia po Ignacym Janie Paderewskim drugą z najwybitniejszych postaci polskiej pianistyki w XX wieku. Zasłynął głównie jako jeden z najwybitniejszych odtwórców kompozycji Chopina, z których interpretacją objechał parokrotnie cały ówczesny cywilizowany świat.
Przyjechał po przełomie
Z Polski Małcużyński wyjechał na dalsze studia muzyczne do Paryża, gdzie zaskoczył go wybuch wojny. Po jej zakończeniu osiedlił się w Wielkiej Brytanii. Nadal koncertował w wielu krajach świata, zyskując ogromną popularność.
Do Polski Ludowej pianista odważył się pierwszy raz po wojnie przyjechać dopiero po październikowym przełomie, w 1958 roku, na cztery koncerty. Dał się wówczas przekonać do częstszych wizyt w rodzinnym kraju. Już rok później, podczas kolejnego tournée po Polsce, wystąpił także w świeżo oddanej wówczas do użytku Filharmonii Pomorskiej w Bydgoszczy (6 lutego 1959 r.). Zagrał w naszym mieście także rok później, kiedy zgodził się podjąć roli jurora w kolejnym Konkursie Chopinowskim i przy okazji dał w Polsce szereg koncertów w różnych miastach.
Po raz trzeci i ostatni Witold Małcużyński do Bydgoszczy zajrzał z wizytą w 1964 roku, niemal bezpośrednio po powrocie z triumfalnej trasy koncertowej w USA. Od Bydgoszczy rozpoczął wówczas kolejne swoje tournée po kraju, obejmujące 10 miast.
W Filharmonii Pomorskiej
Do Polski przybył wówczas samolotem z Paryża, a następnie pociągiem udał się z Warszawy do Bydgoszczy, gdzie „stanął” 6 marca 1964. Dwa dni później zagrał na scenie Filharmonii Pomorskiej przy nabitej do ostatniego miejsca sali mimo wyjątkowo wysokich, specjalnych cen biletów. W programie koncertu, który prowadził Zbigniew Chwedczuk jako dyrygent, znalazły się słynna „Niedokończona” Franza Schuberta i koncert fortepianowy d Siergieja Rachmaninowa. W drugiej części przy fortepianie zasiadł właśnie Małcużyń-ski. Część bydgoszczan była jednak niezadowolona, że tym razem programu nie wypełniła w całości gra mistrza oraz że zabrakło utworów Chopina. Pocieszano się jednak, że te ostatnie zapewne artysta wykona na bis i tak się właśnie stało.
Zdaniem recenzującego ten występ Mariana Piątkiewicza, Małcużyński wiernie oddał całą siłę i moc kompozycji Rachmaninowa, jak zwykle w przypadku Rosjanina - pełnej nadzwyczajnej ekspresji i dynamiki. Zagrał z taką mocą wyrazu i siłą techniki, że nawet w pewnym momencie, jeszcze w Allegro - pierwszej części koncertu pękła jedna ze strun fortepianu i instrument trzeba było wymienić, przez co występ znacznie się przedłużył.
Małcużyński nigdy więcej już do naszego miasta nie przyjechał.