Bodaj największym przegranym mijającego roku okazał się Marek Gralik, bydgoski radny PiS. Co jest o tyle kuriozalne, że jego partia odniosła w tym roku największy polityczny sukces. W naszym rankingu politycznych upadków postawiliśmy go na pierwszym miejscu.
Ani Senat, ani urząd
Startował w wyborach do Senatu. Mimo znakomitego wyniku, bo zdobył blisko 79 tysięcy głosów, senatorem nie został, przegrywając z kandydatem PO. Marek Gralik był także poważnie przymierzany do stanowiska wojewody kujawsko-pomorskiego. Chociaż sam zainteresowany nie chciał tego komentować, wielu traktowało go jako pewniaka. Wojewodą nie jest, pozostaje mu szefowanie klubowi radnych PiS w Radzie Miasta Bydgoszczy.
Taktyczny odwrót
Na kolejnym miejscu w naszym rankingu umieściliśmy Radosława Sikorskiego. Były minister spraw zagranicznych, marszałek Sejmu, spadł w tym roku z naprawdę wysokiego konia. Z wyborów do Sejmu sam zrezygnował, twierdząc, że wycofuje się z polityki. Czy na zawsze, tego nie wiadomo. Można go było natomiast zobaczyć na demonstracjach, organizowanych przez Komitet Obrony Demokracji. Czym będzie się zajmował? Pojawiły się pogłoski, że będzie wykładowcą na Harvardzie.
Strajk wymusił dymisję
Bydgoski samorząd nie uniknął personalnych zawirowań. Ich, w pewnym sensie, ofiarą jest Łukasz Niedźwiecki, którego ujęliśmy w naszym rankingu upadków 2015.
Przez trzy lata był zastępcą prezydenta Bydgoszczy. Oskarżono go o stosowanie mobbingu na podległych mu urzędnikach. Oskarżenia się nie potwierdziły, ale specjalna komisja stwierdziła, jak to ujął prezydent Rafał Bruski, „doszło do zachwiania relacji międzyludzkich”. W konsekwencji Łukasz Niedźwiecki robotę w ratuszu stracił. W zamian miał zostać prezesem Miejskich Zakładów Komunikacyjnych. Skutkiem tej nominacji był strajk pracowników MZK. W Bydgoszczy stanęły autobusy i tramwaje, i stały tak długo, aż Łukasz Niedźwiecki podał się do dymisji.
Formalności górą
Ludzi kultury ominęły w tym roku jakieś spektakularne wpadki. Co prawda, zamieszanie wokół mianowania Macieja Puty na stanowisko dyrektora Filharmonii Pomorskiej zostawiło pewien niesmak. Tym bardziej że było ono związane raczej z formalnymi wybiegami, a nie kwestionowaniem kompetencji do objęcia stanowiska przez samego zainteresowanego. W każdym razie Filharmonii Pomorskiej to się nie przysłużyło.
Miałeś Zawiszo...
Za największy sportową porażkę uznaliśmy spadek piłkarzy Zawiszy z ekstraklasy. Do dziś wielu zadaje sobie pytania, jak to było możliwe. Jednego roku klub zdobywa Puchar Polski, zajmuje bezpieczne miejsce w ligowej tabeli, na drugi rok leci z hukiem z ligi. Jak twierdzą specjaliści, Zawiszy przysłużyły się nietrafione transfery. Nadzieja jest, bo zespół zaczął się odradzać.