- Głosy mówiące wprost o likwidacji czy o zmniejszeniu liczby rad osiedli w Bydgoszczy pojawiają się za każdym razem, kiedy dochodzi do dyskusji nad pomysłami zgłoszonymi w ramach budżetu obywatelskiego - przyznaje Rafał Piasecki, radny PiS i członek Komisji Samorządności Rady Miasta Bydgoszczy.
- Opinie rad są według ratusza w dużej części konfliktowe, a prezydent twierdzi, że w końcu to on jest u władzy. Dlatego jeśli rada wnioskuje o remont fontanny na Szwederowie, wygrywa inny pomysł. To błąd, bo z obywatelami trzeba rozmawiać...
Pomysł nieznany
Trwa rozdanie kart na pomysły w ramach budżetu obywatelskiego 5/6. Do rozdysponowania jest jak co roku 5 milionów złotych. To łakomy kąsek dla wszystkich. Najważniejsze w programie jest to, że rady osiedli jedynie opiniują pomysły, a o wyborze konkretów decyduje i tak liczba głosów mieszkańców. - Dochodzi do kuriozalnych sytuacji, że dziecko pani Jadzi nie ma pod blokiem placu zabaw, więc pani Jadzia skrzykuje mieszkańców, zdobywa większość podpisów i zamiast inwestycji istotnej dla całego osiedla, powstaje kolejny plac zabaw - mówi z goryczą jeden z osiedlowych radnych.
W dziale edukacja zostają jakieś pieniądze? No to, mówi rada, dajmy je szkole, niech kupi jakieś książki. - Janusz Czwojda
Anna Strzelczyk-Frydrych z biura obsługi mediów bydgoskiego Urzędu Miasta o likwidacji rad mówi: - Nie znamy takiego pomysłu.
Podkreśla jednocześnie, że istnienie rad jako organów pomocniczych miasta jest zapisane w statucie Bydgoszczy, więc ich likwidacja wymagałaby najpierw zmiany tego dokumentu.
W kupie siła
To, że osiedlowi radni nie za bardzo są zadowoleni ze współpracy z ratuszem, jest oczywiste. - Małe rady są przez ratusz lekceważone, nie mają siły przebicia - uważa Jan Kwiatoń, przewodniczący Rady Osiedla Nowy Fordon. - Dlatego przygotowujemy porozumienie rad osiedli. Jak to mówią, w kupie siła. Jeśli mała rada będzie miała kłopot, porozumienie będzie występować w rozmowach z ratuszem w jej imieniu. Mam już wiele sygnałów od przewodniczących, że są zainteresowani przystąpieniem do porozumienia...
Jan Kwiatoń podkreśla, że często problemem radnych jest nieznajomość praw w rozmowach z urzędnikami.
- Jesteśmy organem Rady Miasta, więc powinniśmy się kontaktować z radnymi RM, a nie z urzędnikami - mówi przewodniczący RO Nowy Fordon. - Tymczasem często radni miasta w ogóle nie rozmawiają z radami osiedli. Komisja samorządności lekceważy rady, nie wyraża żadnego zainteresowania naszymi postulatami...
Porozumienie prawdopodobnie zostanie zawarte w najbliższych miesiącach.
Dodatkowy element
- Rzeczywiście, stwierdziłem że rady osiedli są niepotrzebne, ale był to błąd - przyznaje Janusz Czwojda, radny PO, radny osiedlowy i członek komisji samorządności. - Likwidacja? Nie jestem za tym. Rady osiedli są zawsze tym dodatkowym elementem w kontaktach z ludźmi, my o wszystkim nie wiemy. Poza tym - likwidacja byłaby wyjątkowo skomplikowana, poprzedzona konsultacjami...
Mało głosuje
O prawnym czy finansowym wzmocnieniu rad na razie też nie ma co myśleć. Argumentem przeciwko jest kiepska frekwencja wyborcza. W ub. roku na Bartodziejach zabrakło odpowiedniej liczby głosujących...
- Frekwencja w głosowaniach do rad wynosi 1,5-2 procent. Czy to legitymacja do wydawania przez nie większych pieniędzy? - pyta Janusz Czwojda. - Poza tym, nikogo nie urażając, wiele decyzji rady podejmują dość emocjonalnie. W dziale edukacja zostają jakieś pieniądze, no to, mówi rada, dajmy je szkole, niech kupi jakieś książki. A to nie o to przecież chodzi... Z drugiej strony weźmy pod uwagę, że wynajmowanie siedzib 29 rad osiedli to koszt ponad 100 tysięcy złotych rocznie. A i tak niektórzy są niezadowoleni...
Radny Janusz Czwojda podkreśla, że wpływ rad osiedli w tej edycji 5/6 jest już większy. Rada może ograniczyć wydawanie pieniędzy wewnątrz szkół, np. na remont łazienek, może mieć też głos w sprawie budowy kolejnego - niepotrzebnego ich zdaniem - boiska czy placu zabaw.