Oczywiście leżał na trawniku upojony alkoholem jak nieboskie stworzenie. Potem zgodnie z prawem i polityką, zabrała go straż miejska. Przy okazji wezwano policję, no bo nie wiadomo, czy to nie jest przypadkiem ofiara napaści, przyjechało też pogotowie, żeby sprawdzić stan pacjenta i go zabrać.
TUTAJ przeczytasz komentowany artykuł.
Możemy sie z tego śmiać, kiwać z politowaniem głowami albo stukać się palcem w czoło. Tyle tylko, że to problemu nie rozwiąże. Problemu narastającego pijaństwa. I to nawet nie chodzi o tych, co się zapijają prawie na śmierć. Chodzi o koszty, które wszyscy ponosimy. Pan, pani, państwo. Takie akcje kosztują, to są koszty chocby zdawałoby się głupich jednorazowych gumowych rękawiczek dla policjantów, dezynfekcji radiowozu, dojazdu z delikwentem do punktu pomocy albo leczenia go na oddziale psychiatrycznym szpitala...
Najgorsze jest to, że w ten sposób przepijamy ten kraj. I to nie jest żart.
